Zbigniew Ziobro nie przestaje intrygować. W wielu sensach tego słowa. Efektem jego intryg jest to, że to on, a nie Adam Bielan będzie numerem jeden na liście PiS w Małopolsce w wyborach do europarlamentu. Intrygujące jest natomiast to, czy to sukces – jak chcą jedni, czy zepchnięcie na boczny tor – jak uważają inni. Bez wątpienia Bruksela to dobra odskocznia do kariery. Jeśli znowu prezydent z premierem pokłócą się o krzesło na europejskim szczycie, niewykluczone, że zajmie je Ziobro. Nie dość, że jest przebojowy, to jeszcze będzie miał najbliżej.
Podobno ostatnie miesiące upłynęły naszemu miłemu Zbyszkowi na nicnierobieniu. W ten sposób usiłował przekonać Dużego Kaczora, że nie dybie na stanowisko prezesa PiS, a Małego – że nie interesuje go prezydentura. Och, my to byśmy zrobili w PiS karierę! Idealnie nadajemy się do tego, żeby leżeć do góry brzuchem i nic nie robić. Dla nikogo nie stanowilibyśmy zagrożenia, stanowiska nam wiszą, siłą by nas nie zagnali, żeby być prezesem czegokolwiek. Jedyne, co nas powstrzymuje przed pójściem tą drogą, to świadomość, że musielibyśmy wysłuchiwać bredzeń Suskiego czy Jurgiela, a to musiałoby się skończyć ciężką depresją leczoną farmakologicznie. A my wolimy sobie niszczyć wątroby w inny sposób.
Ziobro podobno uczy się angielskiego. To pewnie też w ramach podlizywania się Kaczorom. Takiego na przykład prezydenta ogromnie bawi, jak ktoś – choćby premier – mówi w tym języku. Pewnie zatem chichotom w pałacu nie będzie końca, jak Ziobro bąknie coś in English.
W jednej z gazet wypowiedział się „polityk z otoczenia Bielana". Do czego to doszło, żeby Bielan miał swoje otoczenie! Chyba że chodzi po prostu o Misia Kamińskiego. Bo wiadomo, że Miś jest otoczeniem Bielana, a Bielan otoczeniem Misia. Poza tym obaj są otoczeni zgrają dyszących nienawiścią pisowców, którzy marzą, by ich obu udusić. Ale to chyba nie o takiego „polityka z otoczenia" chodziło gazecie. Bielan co prawda musiał ustąpić Ziobrze Małopolskę, ale podobno Duży Kaczor obiecał mu mandatowe miejsce gdzie indziej. Niech się Bielan modli, żeby Suskiemu nie zamarzyła się wycieczka do Brukseli, bo wtedy jemu będzie musiał odstąpić mandat. Najwierniejsi synowie partii i Grójca mogą liczyć na wszelkie łaski.
Ponton Urbański, prezes telewizji publicznej (tej, co to ma jednego klienta), walczy nie tylko o dobre imię braci Kaczyńskich, ale i o „Gwiazdy tańczą na lodzie". To szitowe programiszcze z wsiurami w głównych rolach było przerywane reklamami, ale sąd – podjudzony przez TVN – zabronił takich praktyk. W efekcie Doda i ten koszmar Steczkowska będą się obrzucać błotem bez przerwy, a publiczna zarobi mniej kasy. Nas to nie kontentuje. Wszystkich ludzi mających coś wspólnego z tym potwornym show należałoby wystrzelić w kosmos. Ba! Ale skąd wziąć rakietę o mocy zdolnej wynieść Pontona na orbitę?
Ponieważ kroki polityczne na razie nie przyniosły efektu, Grzesiek Napieralski postanowił oralnie zachęcić Wojtka Olejniczka do rezygnacji ze stanowiska szefa Klubu Parlamentarnego SLD. Rozmowa podobno wyglądała mniej więcej tak: „Wypier…, skur…!". „Sam wypier…, ty pier… chu…!". „Zbastuj, kur…, bo jak ci przypier…, to cię, kur…, rodzony Sierakowski nie pozna”. Jak widać, kontakt SLD z proletariatem, przynajmniej na poziomie językowym, został odzyskany. Brawo!
A, warto dodać, że Olejniczak nadal jest szefem klubu SLD. Kiedy nim być przestanie, nie wiadomo, ale łatwo będzie to poznać po braku górnych jedynek i gipsie na kończynach dolnych. Może być też tak, że Olejniczak po prostu zniknie. To się na lewicy zdarzało. Kiedyś nawet bardzo często.
Jacek Kurski tak się spieszył na spotkanie z prezesem Kaczyńskim, że przebił się przez dwie policyjne blokady. Trudno człowieka nie zrozumieć. Policja może mu co najwyżej naskoczyć. Kaczor może znacznie więcej. Właściwie może wszystko.
Prezydent wybił Donkowi ze łba szczyty europejskie. Pojechał do Brukseli sam i mówił tam o wprowadzeniu euro. Nie przyszło mu to łatwo, bowiem stanowisko rządu to jedno, stanowisko Lecha to drugie, a stanowisko Kaczyńskiego – trzecie.
Podobno ostatnie miesiące upłynęły naszemu miłemu Zbyszkowi na nicnierobieniu. W ten sposób usiłował przekonać Dużego Kaczora, że nie dybie na stanowisko prezesa PiS, a Małego – że nie interesuje go prezydentura. Och, my to byśmy zrobili w PiS karierę! Idealnie nadajemy się do tego, żeby leżeć do góry brzuchem i nic nie robić. Dla nikogo nie stanowilibyśmy zagrożenia, stanowiska nam wiszą, siłą by nas nie zagnali, żeby być prezesem czegokolwiek. Jedyne, co nas powstrzymuje przed pójściem tą drogą, to świadomość, że musielibyśmy wysłuchiwać bredzeń Suskiego czy Jurgiela, a to musiałoby się skończyć ciężką depresją leczoną farmakologicznie. A my wolimy sobie niszczyć wątroby w inny sposób.
Ziobro podobno uczy się angielskiego. To pewnie też w ramach podlizywania się Kaczorom. Takiego na przykład prezydenta ogromnie bawi, jak ktoś – choćby premier – mówi w tym języku. Pewnie zatem chichotom w pałacu nie będzie końca, jak Ziobro bąknie coś in English.
W jednej z gazet wypowiedział się „polityk z otoczenia Bielana". Do czego to doszło, żeby Bielan miał swoje otoczenie! Chyba że chodzi po prostu o Misia Kamińskiego. Bo wiadomo, że Miś jest otoczeniem Bielana, a Bielan otoczeniem Misia. Poza tym obaj są otoczeni zgrają dyszących nienawiścią pisowców, którzy marzą, by ich obu udusić. Ale to chyba nie o takiego „polityka z otoczenia" chodziło gazecie. Bielan co prawda musiał ustąpić Ziobrze Małopolskę, ale podobno Duży Kaczor obiecał mu mandatowe miejsce gdzie indziej. Niech się Bielan modli, żeby Suskiemu nie zamarzyła się wycieczka do Brukseli, bo wtedy jemu będzie musiał odstąpić mandat. Najwierniejsi synowie partii i Grójca mogą liczyć na wszelkie łaski.
Ponton Urbański, prezes telewizji publicznej (tej, co to ma jednego klienta), walczy nie tylko o dobre imię braci Kaczyńskich, ale i o „Gwiazdy tańczą na lodzie". To szitowe programiszcze z wsiurami w głównych rolach było przerywane reklamami, ale sąd – podjudzony przez TVN – zabronił takich praktyk. W efekcie Doda i ten koszmar Steczkowska będą się obrzucać błotem bez przerwy, a publiczna zarobi mniej kasy. Nas to nie kontentuje. Wszystkich ludzi mających coś wspólnego z tym potwornym show należałoby wystrzelić w kosmos. Ba! Ale skąd wziąć rakietę o mocy zdolnej wynieść Pontona na orbitę?
Ponieważ kroki polityczne na razie nie przyniosły efektu, Grzesiek Napieralski postanowił oralnie zachęcić Wojtka Olejniczka do rezygnacji ze stanowiska szefa Klubu Parlamentarnego SLD. Rozmowa podobno wyglądała mniej więcej tak: „Wypier…, skur…!". „Sam wypier…, ty pier… chu…!". „Zbastuj, kur…, bo jak ci przypier…, to cię, kur…, rodzony Sierakowski nie pozna”. Jak widać, kontakt SLD z proletariatem, przynajmniej na poziomie językowym, został odzyskany. Brawo!
A, warto dodać, że Olejniczak nadal jest szefem klubu SLD. Kiedy nim być przestanie, nie wiadomo, ale łatwo będzie to poznać po braku górnych jedynek i gipsie na kończynach dolnych. Może być też tak, że Olejniczak po prostu zniknie. To się na lewicy zdarzało. Kiedyś nawet bardzo często.
Jacek Kurski tak się spieszył na spotkanie z prezesem Kaczyńskim, że przebił się przez dwie policyjne blokady. Trudno człowieka nie zrozumieć. Policja może mu co najwyżej naskoczyć. Kaczor może znacznie więcej. Właściwie może wszystko.
Prezydent wybił Donkowi ze łba szczyty europejskie. Pojechał do Brukseli sam i mówił tam o wprowadzeniu euro. Nie przyszło mu to łatwo, bowiem stanowisko rządu to jedno, stanowisko Lecha to drugie, a stanowisko Kaczyńskiego – trzecie.
Więcej możesz przeczytać w 46/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.