W sprawie polskich stoczni są wygrani. To Komisja Europejska, która osiągnęła cel: nakazała stoczniom zwrot pomocy publicznej (nominalnie około 8,6 mld zł). Zgodziła się jednak na rozwiązanie alternatywne – szybką sprzedaż ich majątku i spłatę długów. Teraz przedstawia to jako akt łaski i dowód na to, że nie ma tu żadnej hipokryzji (czyli dobijania stoczni, gdy pompuje się miliardy euro w banki). Wygranymi są też przyszli nabywcy majątku stoczni. Aby nie musiały one zwracać otrzymanej pomocy, rząd musi sprzedać ich majątek w ciągu siedmiu miesięcy. Jest pod ścianą i inwestorzy to wykorzystają – kupią aktywa za grosze. Na polskiej przegranej skorzystają także zagraniczni konkurenci, zwłaszcza stocznie niemieckie, które pozbędą się rywali z Gdyni i Szczecina. Wygranymi są również wcześniejsze i obecne zarządy stoczni oraz rządy, które odpowiadają za niegospodarność czy wręcz przekręty w stoczniach i uniknęły odpowiedzialności. Wystarczy poczytać wspomnienia byłej prezes banku Pekao, który kredytował stocznie, lub prześledzić losy firmy Ship-Service, która dążyła do przejęcia od szczecińskiej stoczni cennego terminalu paliwowego za grosze.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.