Wizję bankructwa Polski, a nawet wspomnienie o takiej możliwości, jeszcze rok temu uznano by za głupi żart. W obecnym stanie światowej i polskiej gospodarki stwierdzenie, że coś się na pewno nie wydarzy, byłoby przejawem pychy.
Możemy się tylko pocieszyć, że gdyby do tego przyszło, upadlibyśmy w całkiem licznym i doborowym towarzystwie, a dla międzynarodowych rynków byłby to taki wstrząs, że musiałby powstać zupełnie nowy ład monetarny. Tabu pierwszy przełamał szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak, który 20 lutego 2009 r. w radiowym wywiadzie napomknął o możliwości bankructwa naszego kraju. Co prawda zaraz się z tych słów wycofał, ale i tak powiało grozą. Większość Polaków zdążyła dawno zapomnieć o bankructwie Argentyny w 2001 r. (kraj ten przestał spłacać swoje długi wobec innych krajów). Dziś przekonujemy się, że upaść mogą całkiem bliskie nam kraje. W wyniku kryzysu finansowego de facto zbankrutowały Islandia, Łotwa, Ukraina, które bez pomocy międzynarodowej nie byłyby w stanie regulować zobowiązań. Groźbą bankructwa Litwy straszył niedawno premier tego kraju.
Więcej możesz przeczytać w 10/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.