W istocie jest tak – tłumaczył – że „Hubalów" było kilkunastu. Ale tylko jeden miał szczęście trafić na pióro wielkiego historyka. I tylko tego pamiętamy. Tym samym – tłumaczył – takie będą Rzeczypospolite, jacy są i będą ich historycy, bo moralność narodów zależy głównie od talentów i prawości ich historyków i nauczycieli. Był historykiem niepospolitym. Gdyby amerykańskim zwyczajem przeprowadzano w Polsce rankingi popularności zawodowej, w kategorii historia bez wątpliwości wygrałby prof. Paweł Wieczorkie- wicz. Na co dzień obecny w dziesiątkach programów radiowych i telewizyjnych.
Na co dzień komentujący historyczne rocznice w najważniejszych polskich programach informacyjnych i najważniejszych polskich tytułach prasowych. Na co dzień obecny w swej obrazoburczej publicystyce komentowanej w całej Polsce. Wieczorkiewicz głoszący, że cały bohaterski wrzesień ’39 był politycznym błędem i że właściwsze było z punktu widzenia interesów Polski szukanie wówczas porozumienia z Niemcami. Wieczorkiewicz wzywający do postawienia przed sąd historii zbrodniczych przywódców i dowódców powstania warszawskiego. Wieczorkiewicz kwestionujący krwawy sens bitwy o Monte Cassino i odsądzający od czci i wiary zwycięskiego generała Andersa, nazywający marszałka Śmigłego głupkiem, a wielkiego Sikorskiego zdrajcą. Wieczorkiewicz głośno ubolewający nad polską głupotą polityczną, która nie pozwoliła nam zrodzić w latach wojny polskiego Petaina czy Horthy’ego, co ocaliłoby miliony polskich istnień. – Co się stało z Pawłem? – pytali ludzie, którzy go nie rozumieli. Przecież wszystko miało być inaczej. Przecież on, najzdolniejszy uczeń prof. Ludwika Bazylowa, najwybitniejszy dzisiaj w Polsce znawca Rosji i Związku Sowieckiego, miał tylko napisać wielką historię Rosji. Tego od niego oczekiwano. To prawda, napisał świetną rozprawę: „Stalin i generalicja sowiecka", napisał „ Sprawę Tuchaczewskiego”, pomnikowy „ Łańcuch śmierci” o czystkach w Armii Czerwonej, a nawet podjął próbę syntezy politycznych dziejów Polski w latach 1935-1945. Napisał kilka pozycji marynistycznych. Ale nie napisał wielkiej historii Rosji. Co więc się stało z Pawłem? Ci, którzy go znali, o nic nie musieli pytać. To dla przyjaciół było oczywiste.
Paweł Wieczorkiewicz któregoś dnia zrozumiał, że w naszym polskim, postkomunistycznym świecie pierwszym zadaniem historyka jest przywrócić Polakom utraconą zdolność myślenia historycznego, zagubioną umiejętność prawdziwego sporu i dysputy. Któregoś dnia poczuł na twarzy wiatr historii, oddech milionów ludzi, którzy go oglądali w „Rewizji nadzwyczajnej" czy słuchali w audycjach radiowych. Któregoś dnia usłyszał pytania, które rzadko dobiegają do uszu historyków akademickich i zaczął szukać odpowiedzi. Tylko ci, którzy go nie znali i nie wiedzieli, że jest synem legendarnej „Natalii” – tej od Wacława Bojarskiego („O Natalio, o Natalio, bez pamięci cię uwielbia nasz batalion”), mogli uwierzyć w jego awersję do Polski podziemnej, i tylko ci, którzy nie wiedzieli, ilu Wieczorkiewiczów walczyło w powstaniu, mogło uwierzyć w jego obojętność dla tego rozdziału narodowej historii. Ci, którzy go znali, doskonale rozumieli sens jego intelektualnych prowokacji i doskonale znali gorzką cenę, jaką płacił za próby reanimowania w Polsce umiejętności myślenia politycznego.
Po programie „Rewizja nadzwyczajna” poświęconym postaci gen. Władysława Andersa tylko za przypomnienie słynnych słów Sosnkowskiego do Andersa („biały pióropusz się panu śni”) brytyjska Polonia zrezygnowała czy, prawdę mówiąc, wypowiedziała prof. Wieczorkiewiczowi wcześniejsze zaproszenie na wykłady. To się zdarzyło w Polsce w XXI wieku. Czy można w to uwierzyć? W tej samej Polsce grupa wybitnych historyków, sami profesorowie, by wydać ranking 100 postaci, które miały największy wpływ na dzieje Polski, ukryła swoje nazwiska pod pseudonimami. Nazwisko Konrad w tym zestawie należało do Pawła Wieczorkie- wicza. Ukrywał współautorstwo wielkiego bestsellera lat 90., bo przecież był tym, który miał kiedyś napisać wielką historię Rosji. A w naszym, kukiełkowym, napuszonym, bizantyjskim świecie nauki pozycja taka jak ranking byłaby kompromitacją. Podobnie jak myślenie w kategoriach historii alternatywnej. Głośne myślenie – co by było gdyby. Co by było, gdyby Piłsudski żył w 1939 r.? Co by było, gdyby gen. Jaruzelski nie ogłosił stanu wojennego? „Dylematy historii. Nos Kleopatry, czyli co by było, gdyby…” – ta książka współautorstwa prof. Wieczorkiewicza nigdy nie zostanie wymieniona w jego spuściźnie naukowej, bo nikt w Polsce do dzisiaj nie rozumie, że uprawianie historii kontrfaktycznej wymaga naprawdę ogromnej wiedzy i naprawdę żywej inteligencji. Rozumieli to młodzi historycy i studenci historii oblegający wykłady i zajęcia Pawła Wieczorkiewicza, walczący o miejsce na jego seminariach magisterskich czy doktorskich. I dzisiaj, i po latach z dumą mówić będą, że są ze szkoły historycznej prof. Pawła Wieczorkiewicza, który być może nie zdążył napisać wielkiej historii Rosji, ale zdążył i ich, swych uczniów, i tysiące Polaków nauczyć nie tylko miłości do historii, ale także niepodległego, uczciwego, odważnego jej uprawiania. To prawda. Nie ma historii, są tylko historycy. Prof. Paweł Wieczorkiewicz zalicza się do tych najważniejszych i największych.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.