Wbrew ogólnonarodowemu podnieceniu Włodzimierz Cimoszewicz ma niewielkie szanse na stanowisko sekretarza generalnego Rady Europy. Zarówno chadecy, jak i socjaliści patrzą na tę kandydaturę niechętnie, bo mają już swoich kandydatów. Polscy politycy zasiadający w Zgromadzeniu Parlamentarnym RE, które w czerwcu wybierze nowego sekretarza generalnego, zgodnie twierdzą, że Cimoszewicza zgłosiliśmy za późno. – Pozostali pretendenci od dwóch miesięcy prowadzą swoje kampanie. Nasz kandydat został zgłoszony w ostatniej chwili – mówi „Wprost" Tadeusz Iwiński z SLD, wiceszef frakcji socjalistycznej w RE. – Cimoszewicz został w blokach startowych – dodaje poseł Dariusz Lipiński z PO, zastępca przewodniczącego polskiej delegacji w Radzie Europy. Największym problemem Cimoszewicza jest jednak to, że chadecy i socjaliści, czyli dwie największe frakcje, od których zależy wybór sekretarza, mają już swoich poważnych kandydatów. To Belg Luc Van den Brande, szef frakcji chadeckiej, i były premier Norwegii Thorbjorn Jagland, socjalista. – Szanse Cimoszewicza są marne. Pojawiają się nawet głosy, że jego kandydatura ma charakter rozbijacki i ?osłabia szanse innych. Cimoszewicz mo- że skończyć jak Hanna Suchocka, która kandydowała kiedyś na to stanowisko. Wśród 600 parlamentarzystów zebrała dwadzieścia parę głosów. To była komprokompromitacja – uważa Karol Karski z PiS. Czy Cimoszewicz ma jakieś mocne strony? – To polityk o znaczącym dorobku i dużej rozpoznawalności za granicą. Na plus liczy mu się też znajomość rosyjskiego – mówi szef sejmowej komisji ds. UE Andrzej Grzyb z PSL.
Więcej możesz przeczytać w 14/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.