Jeszcze niedawno uchodził za najpoważniejszego pretendenta do fotela prezydenta Unii Europejskiej. Dziś nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle taka funkcja powstanie. Anders Fogh Rasmussen nie musiał jednak czekać na wejście w życie traktatu lizbońskiego, żeby odnieść europejski sukces. 56-letni premier Danii, której obywatele uchodzą podobno za najszczęśliwszych w świecie, 4 kwietnia z woli Europy i USA został sekretarzem generalnym NATO.
Rasmussen (Fogh to nazwisko panieńskie matki), w przeciwieństwie na przykład do polityków francuskich, nie pochodzi z wpływowej rodziny. Jego ojciec, skromny farmer, prowadzi do tej pory nieduże gospodarstwo w Jutlandii. W działalność polityczną Rasmussen zaangażował się jeszcze w czasie studiów ekonomicznych. Od początku był wierny partii liberalnej Venstre. W wieku 21 lat został szefem jej młodzieżówki, a jako 25-latek i świeżo upieczony magister – najmłodszym duńskim deputowanym. Później stał się także jednym z najmłodszych ministrów – przez kilka lat w kolejnych rządach odpowiadał za politykę fiskalną. Sumienny i zdyscyplinowany, za swoje polityczne kredo obrał maksymę amerykańskiego prezydenta Theodore’a Roosevelta, że w polityce naprawdę liczą się tylko ludzie „o twarzach pokrytych kurzem, potem i krwią". Na scenę europejską wszedł w 1992 r. przy okazji podpisywania traktatu z Maastricht. Był wówczas ministrem gospodarki i finansów. Już wtedy dał się poznać jako dobry dyplomata, umiejętnie balansujący między obroną interesów własnego kraju a dążeniem do porozumienia.
Więcej możesz przeczytać w 16/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.