Rewelacyjnie zareklamował swoją nową partię Marian Krzaklewski. „Gdyby Jarosław Kaczyński zaakceptował moją osobę, to pewnie byłbym dziś kandydatem PiS" – przyznał na swej pierwszej konferencji prasowej w siedzibie rzeszowskiej PO! To urocze tak wpaść do kogoś i powiedzieć: „Cóż za nora, wolałbym pójść do Rotschildów, ale mnie tam psami poszczuli".
Maryjan bez żadnej żenady robi z siebie Grasia, ale jednocześnie pokazuje, że platforma chętnie zbierze to, co inni odrzucą (patrz Niesiołowski). Taka partia recyklingu politycznego.
Kownacki kłamie, udowodnimy to – zatrząsł się z oburzenia najwrażliwszy rzecznik prasowy rządu nowego milenium nazwiskiem Graś Paweł. Pan minister zapowiedział, że – by pognębić ostatecznie wrednego kaczystę – ujawni notatki z rozmowy Tuska z Rassmusenem. Potem jednak Donek uznał, że nie ujawnią, bo on jednak tego Duńczyka poparł. A Graś po raz kolejny (Ćwiąkalski, Misiak) wypowiedział się za szybko i wyszedł na głu…, no mniejsza z tym na kogo. Ale że miłość jest ślepa, a pan minister ciągle za premierem maślanymi oczętami wodzi, to inna sprawa. Cóż, wiosna idzie, ptaszki też się mają ku sobie.
Odezwał się Sebek Karpiniuk. I to jak się odezwał! „Cechą prezydentury Lecha Kaczyńskiego jest słowo konfrontacja" – wydobył z siebie największą perłę sebkowego dowcipu. My bylibyśmy okrutniejsi, ale poprzestańmy na tym, że cechą posłowania Sebka jest słowo „brylantyna".
Sebek liczy przy tym na krótką pamięć dziennikarzy, na co zawsze liczyć można. Oto zglanował on jednocześnie IPN. Niby to typowe dla Karpiniuka – pojechać tak jak większość, tylko ostrzej i mniej dowcipnie, ale nam się przypomina, jak trzy lata temu Karpiniuk – wówczas zakamieniały rokitnik – pisał do spółki z Mularczykiem (PiS) najradykalniejszą wersję ustawy lustracyjnej i był zakochany w IPN na zabój. Psychologia zna takie przypadki. Ktoś go tam odrzucił czy jak?
Stanął. Krzysztof Grzegorek, człowiek, który z powodów osobistych szybko przestał być wiceministrem zdrowia (z ramienia partii najwyższych standardów i miłości), stanął przed sądem oskarżony o to, że od fi rmy farmaceutycznej capnął ponad 22 tys. zł. Oj, głupio, przecież, jak przewidywała madame Sawicka, prawdziwe lody dopiero się zaczynają.
A to niespodzianka. Tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego związany z PO niejaki Instytut Kościuszki (jeden z jego dyrektorów jest dyrektorem departamentu u marszałka województwa małopolskiego) oznajmił, że najlepszymi eurodeputowanymi pod słońcem są, wyobraźcie sobie państwo, Jacek Saryusz-Wolski, Jerzy Buzek i Janusz Lewandowski. Wszyscy z PO. Zastanawia nas metodologia badań: po listę najlepszych eurodeputowanych musieliście się państwo fatygować do Grześka Schetyny, czy też przesłał ją wam faksem?
Epokowe odkrycie olsztyńskiego sądu!Tamtejsi sędziowie uznali, że Konopka jest mężczyzną. Konkretnie, że Konopka Marek, senator PO, nie jest Marzeną. To znaczy może i był TW Marzeną w wojsku w Helu i donosił na kolegów, ale wszystkie materiały zniszczono, więc nigdy się tego nie dowiemy. Tylko kim była Marzena, skoro żona pana senatora to Anna?
W każdym razie panie Marku, nasze gratulacje. I z powodu uniewinnienia, i z powodu najgłupszego pseudonimu w całej SB.
A co tam w reżimowych mediach? Tusk Vision Network uważa, że gadanie o tym, że HGW podarowała im pół miliarda na stadion Legii nadaje się pod sąd i pozwała Dużego Kaczora. Z kolei gazeta na W postanowiła oddać order Małemu Kaczorowi. Ostatnio oddawał Blumsztajn, teraz padło na Ewę Milewicz. Oni tam mają taką listę odznaczonych i do końca prezydentury Kaczora muszą raz na kwartał jakiś medal oddać. Jakikolwiek, choćby z wystawy pudli.
Maryjan bez żadnej żenady robi z siebie Grasia, ale jednocześnie pokazuje, że platforma chętnie zbierze to, co inni odrzucą (patrz Niesiołowski). Taka partia recyklingu politycznego.
Kownacki kłamie, udowodnimy to – zatrząsł się z oburzenia najwrażliwszy rzecznik prasowy rządu nowego milenium nazwiskiem Graś Paweł. Pan minister zapowiedział, że – by pognębić ostatecznie wrednego kaczystę – ujawni notatki z rozmowy Tuska z Rassmusenem. Potem jednak Donek uznał, że nie ujawnią, bo on jednak tego Duńczyka poparł. A Graś po raz kolejny (Ćwiąkalski, Misiak) wypowiedział się za szybko i wyszedł na głu…, no mniejsza z tym na kogo. Ale że miłość jest ślepa, a pan minister ciągle za premierem maślanymi oczętami wodzi, to inna sprawa. Cóż, wiosna idzie, ptaszki też się mają ku sobie.
Odezwał się Sebek Karpiniuk. I to jak się odezwał! „Cechą prezydentury Lecha Kaczyńskiego jest słowo konfrontacja" – wydobył z siebie największą perłę sebkowego dowcipu. My bylibyśmy okrutniejsi, ale poprzestańmy na tym, że cechą posłowania Sebka jest słowo „brylantyna".
Sebek liczy przy tym na krótką pamięć dziennikarzy, na co zawsze liczyć można. Oto zglanował on jednocześnie IPN. Niby to typowe dla Karpiniuka – pojechać tak jak większość, tylko ostrzej i mniej dowcipnie, ale nam się przypomina, jak trzy lata temu Karpiniuk – wówczas zakamieniały rokitnik – pisał do spółki z Mularczykiem (PiS) najradykalniejszą wersję ustawy lustracyjnej i był zakochany w IPN na zabój. Psychologia zna takie przypadki. Ktoś go tam odrzucił czy jak?
Stanął. Krzysztof Grzegorek, człowiek, który z powodów osobistych szybko przestał być wiceministrem zdrowia (z ramienia partii najwyższych standardów i miłości), stanął przed sądem oskarżony o to, że od fi rmy farmaceutycznej capnął ponad 22 tys. zł. Oj, głupio, przecież, jak przewidywała madame Sawicka, prawdziwe lody dopiero się zaczynają.
A to niespodzianka. Tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego związany z PO niejaki Instytut Kościuszki (jeden z jego dyrektorów jest dyrektorem departamentu u marszałka województwa małopolskiego) oznajmił, że najlepszymi eurodeputowanymi pod słońcem są, wyobraźcie sobie państwo, Jacek Saryusz-Wolski, Jerzy Buzek i Janusz Lewandowski. Wszyscy z PO. Zastanawia nas metodologia badań: po listę najlepszych eurodeputowanych musieliście się państwo fatygować do Grześka Schetyny, czy też przesłał ją wam faksem?
Epokowe odkrycie olsztyńskiego sądu!Tamtejsi sędziowie uznali, że Konopka jest mężczyzną. Konkretnie, że Konopka Marek, senator PO, nie jest Marzeną. To znaczy może i był TW Marzeną w wojsku w Helu i donosił na kolegów, ale wszystkie materiały zniszczono, więc nigdy się tego nie dowiemy. Tylko kim była Marzena, skoro żona pana senatora to Anna?
W każdym razie panie Marku, nasze gratulacje. I z powodu uniewinnienia, i z powodu najgłupszego pseudonimu w całej SB.
A co tam w reżimowych mediach? Tusk Vision Network uważa, że gadanie o tym, że HGW podarowała im pół miliarda na stadion Legii nadaje się pod sąd i pozwała Dużego Kaczora. Z kolei gazeta na W postanowiła oddać order Małemu Kaczorowi. Ostatnio oddawał Blumsztajn, teraz padło na Ewę Milewicz. Oni tam mają taką listę odznaczonych i do końca prezydentury Kaczora muszą raz na kwartał jakiś medal oddać. Jakikolwiek, choćby z wystawy pudli.
Więcej możesz przeczytać w 16/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.