Tu wszystko kojarzy się z krwawym rzemiosłem. Jest szkoła katów i lochy. Choć dziś prawdziwego kata w Bieczu już nie ma, warto zajrzeć do tego uroczego miasteczka choćby po to, by położyć głowę na dawnym katowskim pniu. Przecież każdy ma coś na sumieniu…
Od czasu ukazania się „Czerwonej gorączki" Andrzeja Pilipiuka przyjeżdża tu coraz więcej turystów żądnych mocnych wrażeń. A w Bieczu horrory działy się na żywo, tyle że dawno temu. Małe miasteczko jako jedno z niewielu w Rzeczypospolitej miało tzw. prawo miecza. Kat rezydował tu i przyjmował czeladników, którzy przez dwa lata przyuczali się do ponurego zawodu. Słynną „szkołę katowską” można dziś zwiedzać. W podziemiach królującego na rynku ratusza nadal urzęduje „kat” ( jego opowieści można posłuchać na stronie www.muzeum. biecz.pl).
Więcej możesz przeczytać w 29/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.