Jeśli ktoś uważa, że „Borat" był kontrowersyjny i skandalizujący, powinien zobaczyć „Bruna". Nowe wcielenie Sachy Barona Cohena jest jeszcze bardziej zakręcone, perwersyjne, głupkowate i... zabawne. Tym razem brytyjski komik wcielił się w postać uzależnionego od mody homoseksualisty, który wyrusza na podbój Ameryki, aby zostać „najsławniejszym Austriakiem od czasów Hitlera”. Cohen obśmiewa świat celebrytów i potrzebę bycia sławnym. Aby zyskać status gwiazdy, jego bohater próbuje uwieść polityka Rona Paula, który kandydował w ostatnich wyborach prezydenckich, i nakręcić z nim film porno, prowadzi negocjacje pokojowe między Izraelem a Palestyną, adoptuje – wzorem Madonny i Angeliny Jolie – dziecko z Afryki, a właściwie wymienia je za swojego iPoda, a nawet próbuje zostać „heterykiem” i być takim macho jak Tom Cruise i John Travolta. Jest ostro, momentami nawet zbyt ostro. Początkowe sceny perwersyjnego seksu dwóch mężczyzn nie są zabawne, tylko niesmaczne. Na Cohena obrazili się homoseksualiści i Austria. Ci pierwsi za powielanie negatywnego wizerunku geja jako „przegiętej cioty”, ta druga za Hitlera i przedstawianie jej jako kraju homofobicznego. Cohenowi trzeba jednak pogratulować odwagi – zakpił ze świata celebrytów, do którego przecież sam należy. Opłaciło się – trafił na 8. miejsce listy najcenniejszych komików Hollywood stworzonej przez „Forbesa”. | „Bruno”, reż. Dan Mazer
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.