Półtora roku temu mieliśmy drogie mieszkania i tanie, szybkie, łatwo dostępne kredyty. Dzisiaj cztery kąty potaniały, ale nie ma wielu chętnych do pomocy w sfinansowaniu ich zakupu. I wszystko wskazuje na to, że taka „stabilizacja” będzie długotrwała. To zła wiadomość dla deweloperów i inwestorów, a dość dobra dla tych, którzy szukają własnego lokum i dysponują wkładem własnym.
Wiosną 2006 roku w Warszawie metr kwadratowy mieszkania kosztował ok. 5 tys. zł. To sporo, bo trzy lata wcześniej – 3,5 tys. zł. Ale mimo to chętnych nie brakowało. Dlaczego? Czteroosobowa rodzina, zarabiająca łącznie 2,5 tys. zł netto (czyli teoretycznie taka, która nie była w stanie utrzymać się w stolicy) mogła liczyć na kredyt we frankach szwajcarskich na równowartość nawet 240 tys. zł (oczywiście bez wkładu własnego). Mimo że osiągała dochód niższy niż dwie ówczesne średnie krajowe, stać ją było na dwa pokoje w stolicy. Niestety, im dłużej ta rodzina zwlekała z zakupem, tym szybciej perspektywa własnych czterech kątów się od niej oddalała.
Więcej możesz przeczytać w 47/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.