Byłoby lepiej, gdyby ten tekst się nie ukazał. Przynajmniej dla występujących w nim osób. Niby fajnie przeczytać o sobie coś miłego, ale bezpieczniej jest dostawać baty. Koledzy najchętniej zagryzają przecież nie tych, co leżą, ale tych, co idą w górę.
Szczecin, 1 października 2009 r., szósta rano. Na biurku kubek czarnej jak smoła kawy bez cukru i popielniczka. Ląduje w niej popiół z pierwszego papierosa, którego Bartosz Arłukowicz – jak na lekarza z oddziału onkologii przystało – zapala na czczo. To pierwszy dzień roku akademickiego i trzeba odhaczyć kilka inauguracji, więc na przejrzenie gazet w internecie jest tylko chwila. Rzut oka na portale i jest: na stronie „Rzeczpospolitej" od 38 minut wiszą stenogramy CBA, zaczynające się od słów „Cześć, Zbyszek. Cześć, Rysiek”. „O ja p...! Przecież to mój temat, spadł mi z nieba. Jadę do Warszawy” – pomyślał Arłukowicz, który od kilku miesięcy był po lekturze „Wielkiej kumulacji” Marka Czarkowskiego, książki opisującej związki polityków z branżą hazardową. Traktował ją bardziej jak political fiction niż wierny obraz swojego środowiska, a tu taki numer! Jeszcze tylko przebukować bilet na samolot, zadzwonić do rektorów z przeprosinami, zgłosić Grzegorzowi Napieralskiemu akces do zajęcia się aferą hazardową i można zaczynać. Zaczynać najbardziej błyskotliwą polityczną karierę ostatniego roku rzecz jasna.
Więcej możesz przeczytać w 1/2/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.