Sekuła i Urbaniak. Ten zestaw nazwisk nadaje się albo do serialu o zbójnikach („Miruś Sekuła zastygł przerażony, bo hajduk zamachnął się nań pałaszem, ale zacny Urbaniak w ostatniej chwili wypalił z garłacza i położył żołdaka trupem"). Albo do kreskówki o przygodach dziwnych stworzonek („Sekuła i Urbaniak w krainie nożozębych"). Tak się jednak składa, ze obaj panowie wodzą rej w komisji hazardowej. Ich największym sukcesem jest ustalenie w krzyżowym ogniu pytań, ze Beata Kempa nie ma prawa tytułować się prawnikiem. Władysław Bartoszewski też nie jest profesorem, a wszyscy go tak nazywają. Jego przesłuchajcie.
My przyłapaliśmy posłankę Kempę na jeszcze jednym krętactwie. Otóż oświadczyła ona sama z siebie, niepytana, że nie zna żadnego Mira. Ha! A Miro Sekuła to pies? Wszyscy wyszli z założenia, ze Miro z nagrań to Mirosław Drzewiecki. A może to Mirosław Sekuła? To trzeba koniecznie zbadać, co może skutkować wykluczeniem Sekuły z komisji. A co bez Sekuły pocznie osamotniony Urbaniak?
Jarosław Gowin apeluje, by ratować autorytet komisji śledczej. No cóż, chyba już za późno. Tak jak za późno było, gdy Edward Babiuch – po rozpoczęciu sierpniowych strajków – zawodził na posiedzeniu Biura Politycznego, by ratować autorytet pierwszego sekretarza Edwarda Gierka. Niestety, Gierek szybko przeminął, a i ta komisja nie ma już przed sobą przyszłości.
Rok temu Platforma Obywatelska walczyła z pomysłem, by Trzech Króli stało się dniem wolnym od pracy. Nawet w Sejmie zablokowała obywatelski projekt firmowany przez Jerzego Kropiwnickiego. Tłumaczyła, ze trzeba pracować, iżby kraj rósł w siłę, a ludzie żyli dostatniej. Teraz ta sama Platforma sama zgłosiła projekt, według którego 6 stycznia będzie świętem państwowym. Co się zmieniło przez rok? Ano PO zmęczyła się rządzeniem. Potrzebuje więcej wolnego. Jeszcze więcej.
Bardzo się zmęczył na przykład poseł Czuma, który kieruje komisją naciskową. Z prac tej komisji kompletnie, ale to kompletnie nic nie wynika, chociaż zacne gremium zebrało się już około tryliona razy. Nawet poczciwcy z PSL maja dość niezguły Czumy i cichaczem błagają koalicjanta, żeby coś z nim zrobił. Czuma był już zwykłym posłem, potem ministrem, teraz jest szefem komisji i wszędzie jest równie kiepski. Można dojść do wniosku, że facet do niczego się nie nadaje, ale jak zwykle przy Czumie trzeba dodać, że to człowiek o wspaniałym życiorysie – taki jest konstytucyjny wymóg. W całości brzmiałoby to następująco: Czuma to człowiek o wspaniałym życiorysie, który do niczego się nie nadaje.
Dzielny Janusz Palikot nie chciał się spotkać z przedstawicielami branży hazardowej, chociaż usilnie naciskali na to jego koledzy partyjni. Niewzruszona uczciwość lubelskiego posła tak nas wzruszyła, ze aż nam plastikowe fallusy rozmiękły.
Po kompromitacji Sekuły i Urbaniaka w potyczce z Kempą (przegrać z Kempą to dopiero obciach) ważni ludzie z PO zdecydowali, ze trzeba w końcu przesłuchać Zbycha Chlebowskiego i Mira Drzewieckiego, a także samego Grześka „No Mercy" Schetynę. Zabawne, że nikt nawet nie udaje, iż jest to inicjatywa zasiadających w komisji posłów PO. To po prostu odgórna taktyka, a Sekuła i Urbaniak to partyjne marionetki. Ciekawe, czy o tym, z kim i kiedy można się bzykać, w PO tez decyduje Schetyna?
Jakoś tak ni z tego, ni z owego zaczęło się lansowanie Radka Sikorskiego na prezydenta. Nie mamy nic przeciwko, by nim został. Kaczory byłyby wściekłe, że go pogoniły. Tusk, że go wpuścił na platformę. A Pałac Kultury, że chce go zburzyć. No i byłoby zabawne, gdyby głową państwa został zastępca Jana Parysa w rządzie Jana Olszewskiego. To dopiero byłoby ostateczne zwycięstwo oszołomów!
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.