Telewizja w wielopaku czasy, gdy w trakcie emisji kultowych seriali ulice pustoszały, minęły. Korporacje telewizyjne zostały pozbawione mocy, która sprawiała, że każdy z nas dokładnie o tej samej godzinie zasiadał przed telewizorem. Dziś to my chcemy decydować o tym, kiedy obejrzymy ulubiony program. Zaufanie do osób układających telewizyjne ramówki najbardziej spada przed świętami. 70 proc. Polaków ma złe zdanie o ich pracy. Telewidzów irytuje przede wszystkim powtarzanie tych samych programów – wynika z badań GfK Polonia. Nikt nie chce być skazany na wybór między kolejną częścią „Szklanej pułapki” a osamotnionym Kevinem. Wyczuli to uczestnicy Ruchu Wyzwolenia Bohaterów Filmowych, którzy na Facebooku nawołują do przejęcia kontroli nad ramówkami telewizyjnymi. Ich działalność nie jest całkowicie spontaniczna, ale odpowiada potrzebom widzów. Rozwiązaniem byłoby przygotowanie indywidualnej ramówki dla każdego właściciela telewizora. Widzom przybyły więc z odsieczą firmy telekomunikacyjne. Operatorzy stworzyli możliwość konstruowania autorskich list ulubionych programów. Taka szansa pojawiła się wraz z internetem, w którym telewizja zadomowiła się już na dobre. Dzięki ofercie Telekomunikacji Polskiej w dowolnej kolejności i w dowolnej chwili możemy już oglądać wybrane programy emitowane przez dwie stacje telewizji publicznej – Jedynkę i Dwójkę. W planach jest rozszerzenie wyboru stacji. Korzyści wynikającez telewizji na życzenie, zwanej też catch-up TV, docenią przede wszystkim ci, którzy wolny czas odmierzają w minutach, a nie w godzinach czy choćby kwadransach. Dla nich bezcenne: możliwość wybrania z ramówki ulubionej pozycji, rozpoczęcie jej oglądania w dowolnym momencie, przerwanie i wznowienie w odpowiedniej chwili. W dodatku dzięki usługom typu catch-up TV projekcja nie musi być kontynuowana na tym samym odbiorniku. Już niedługo oglądanie filmu lub programu rozpoczniesz w salonie, wznowisz podczas podróży, na przykład podmiejskim pociągiem (do tego służy telefonia mobilna oraz rodzina smart- w wirtualnej wypożyczalni tp można wybierać spośród dwóch tysięcy programów i filmów fonów i tabletów), a skończysz w pracy, siedząc przed służbowym komputerem (oczywiście, jeśli szef nie zauważy). Zaletą takich usług jest m.in. możliwość omijania reklam lub mniej ciekawych fragmentów programu. Projekcje najbardziej interesujących sekwencji można ponawiać dowolną liczbę razy. W TP telewizja na życzenie jest dostępna bezpłatnie, na razie głównie dla tych klientów, którzy odbierają telewizję w technologii IPTV (technologia umożliwiająca przesyłanie sygnału telewizyjnego w sieciach szerokopasmowych powszechnie wykorzystywanych w internecie). Sukcesywnie firma udostępnia ją też klientom korzystającym z telewizji satelitarnej. Od ponad roku catch-up TV oferuje np. France Télécom we współpracy z M6 i France Télévisions. France Télévisions, czyli francuski nadawca publiczny, zaledwie przed trzema miesiącami uruchomił też internetową platformę catch-up TV. Serwis Pluzz od stycznia 2011 r. ma oferować wszystkie programy France Télévisions. Nadawca wie, co robi – 71 proc. francuskich internautów korzysta z serwisów catchup TV – wynika z raportu Mediaedge:cia i GroupM Interaction. W Wielkiej Brytanii w ramach bezpłatnej usługi catch-up TV dostępnych jest 50 kanałów telewizyjnych, które można oglądać na komputerach, smartfonach i konsolach do gier. Coraz więcej klientów wybiera pozycje nagrane w wysokiej jakości obrazu (full HD). Kolejnym trendem jest technologia 3D – trójwymiarowe obrazy w przekazie na żywo nie są już tylko nowinką techniczną. Udowodniły to transmisje sportowe z mundialu w RPA oraz z tegorocznego turnieju tenisowego Roland Garros. Nowoczesne techniki rejestracji obrazu wymagają od operatorów telefonii rozwijania sieci transmisji danych. Nieco inną rolę niż catch-up TV odgrywa VoD (video on demand), czyli wirtualna wypożyczalnia filmów. Na polskim rynku najbogatszą ofertą filmów i programów na życzenie, z około dwoma tysiącami tytułów do wyboru, dysponuje TP. W tym zestawie znajdują się też koprodukcje filmowe operatora (m.in. nagrodzona ostatnio w Gdyni „Różyczka”). Wirtualna wypożyczalnia jest dostępna bez wychodzenia z domu 24 godziny na dobę. Wypożyczoną pozycję w systemie VoD widz może oglądać wielokrotnie, ale tylko przez dobę od rozpoczęcia pierwszej prezentacji. Do domowej wypożyczalni wideo ma w tej chwili dostęp około pół miliona klientów telewizji TP. Operator szacuje, że pod koniec 2012 r. będzie ich dwa razy więcej. Za usługi typu VoD można płacić na wiele sposobów, łącznie z tym najprostszym – naciskając klawisz na pilocie telewizora. To niejedyne dodatkowe zadanie urządzenia do zmiany kanałów. Pilot służy także za klawiaturę do wpisywania opinii na temat oglądanych programów, a nawet umożliwia branie udziału w konkursach telewizyjnych. Bliski jest moment, gdy widzowie będą mogli umieszczać własne treści w przestrzeni zarezerwowanej dotychczas wyłącznie dla nadawców telewizyjnych. W tej chwili firmy telekomunikacyjne i dostawcy telewizji starają się mieć jak najszerszą ofertę. Taki pakiet usług ma też TP – oferuje korzystanie z bezprzewodowego internetu (przez kilku użytkowników jednocześnie), prowadzenie tanich rozmów telefonicznych w internecie (VoIP) oraz dostęp do cyfrowej telewizji i wideo na życzenie. Im jednak więcej funkcji, z których użytkownik multimedialnych treści może korzystać, tym większe problemy z zarządzaniem telekomunikacyjnym ruchem. Nieodzowna staje się platforma multimedialna, do której mogą być podpięte telewizory, komputery, odtwarzacze DVD i Blu-ray, a nawet telefony komórkowe. Takie rozwiązania funkcjonują już na świecie i jest tylko kwestią czasu, kiedy pojawią się również na polskim rynku. Świat telewizji i internetu przenikają się coraz bardziej. Firmy zajmujące się badaniami opinii publicznej ustaliły, że silnym ogniwem rodziny telemaniaków są internauci. Trzy czwarte polskich wielbicieli surfowania w sieci w wolnym czasie ogląda telewizję – wynika z obserwacji firmy Oriaq. Telewizja wygrywa ze śledzeniem wiadomości w serwisach internetowych i słuchaniem muzyki. Wysoko na liście znajdują się także gry online i oglądanie filmów wideo. Ten trend zauważyli szefowie stacji telewizyjnych, dlatego coraz częściej umieszczają w sieci serwisy z treściami wideo. Przykładem może być założony przez NBC i Fox projekt Hulu. com, a u nas www.cineman.pl. Polacy, tak jak Amerykanie, są znakomitymi klientami stacji telewizyjnych, uwielbiają seriale. W niewielkim stopniu ustępują pod tym względem obywatelom USA, którzy większość czasu spędzonego przed telewizorem (4 godz. i 40 min każdego dnia) poświęcają na śledzenie losów swoich ulubionych bohaterów – raportują AGB Nielsen Media i Eurodata TV Worldwide. Polacy codziennie siedzą przed ekranem odbiornika telewizyjnego zaledwie o 40 minut krócej. A to niemal i tak godzinę więcej, niż wynosi średnia światowa. Zdania na temat tego, czy indywidualna konstrukcja programów telewizyjnych skróci ten czas, czy też go wydłuży, są podzielone. Na razie wątpliwości pozostaną. Podobnie jak zgłoszone przez amerykańskiego psychologa Barry’ego Schwartza, który w książce „The Paradox of Choice” żali się: „Nieograniczone możliwości wyboru, jakie zapewnia mi internet, wcale nie pomagają, wręcz przeciwnie, czuję się tym przytłoczony”. Mirosław Stańczyk Infostrady dla telemobilistów budowa autostrady, którą można by podróżować nie 100, ale 1000 km/h, jest fanaberią. Konstruowanie sieci telekomunikacyjnych dziesięciokrotnie szybszych od powszechnie dziś używanych to konieczność. Zaledwie trzy lata temu zaczęto w Polsce budować „trasy” szybkiej transmisji HSDPA, wzdłuż których internauci mogą odbierać dane z prędkością do 14,4 Mb/s. Dziś firmy telekomunikacyjne oferują jeszcze szybsze arterie. Po HSPA+ można się poruszać niemal bez ograniczeń prędkości. Niemal, bo i w najnowocześniejszej sieci telekomunikacyjnej limity szybkości ruchu obowiązują. Są jednak tak wysokie, że nie ograniczają poczucia swobody użytkownika. Rozmawiając przez telefon, nawet najszybciej jak potrafimy, nie rozwiniemy prędkości ponad 100 kb/s. Specjaliści być może stwierdzą, że to uproszczenie zasad przesyłu głosu, ale kilo- i megabity dają dobre wyobrażenie o możliwościach sieci HSPA+. Ta sieć pozwala na wysyłanie danych ponad 50 razy szybciej (z prędkością 5,7 Mb/s), a odbiór sygnału odbywa się nawet 800 razy szybciej. Ten dualizm jest uzasadniony, gdyż użytkownikom zależy przede wszystkim na odbiorze informacji, znacznie rzadziej na wysyłaniu. Krajowy rekord szybkości transmisji należy do Orange, która w październiku przetestowała w Krakowie HSPA+ Dual Carrier o imponującej prędkości 42 Mb/s (odbiór danych). Dziś wielu polskich internautów jest zadowolonych, gdy może korzystać z łączy o prędkości 1 Mb/s. Do końca 2010 r. z HSPA+ Dual Carrier będą mogli korzystać mieszkańcy Krakowa, aglomeracji katowickiej, Wrocławia, Poznania i Szczecina, początkowo na próbę, a w pierwszym kwartale 2011 r. już na stałe. Sieć HSPA należy do wyjątkowo szybkich, ale jest tak skonstruowana, że może się stać „nieprzejezdna”, gdy zbyt wielu użytkowników zechce jednocześnie przekonać się o jej zaletach. Takie ryzyko jest znikome w przypadku kolejnej generacji transmisji danych LTE, bo to rozwiązanie tworzy pasma ruchu o wyjątkowej pojemności. Istnieją już pierwsze odcinki infostrad zbudowanych w technologii LTE, na których obowiązują prędkości do 300 Mb/s. To tak, jakby przystosować autostrady do tego, by auta pędziły po nich 1200 km/h. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wpadnie na pomysł budowania dramatycznie kosztownych torów, skoro wlokłyby się po nich wynalazki o parametrach technicznych poloneza. W eterze nie ma miejsca na technologiczne zabytki. Infostrady trzeba budować choćby na rosnące potrzeby smartfonów czy zdobywających popularność tabletów, elektronicznych bolidów, zżerających ogromne ilości megabitów. Marnotrawstwem byłoby wykorzystywanie tych urządzeń wyłącznie do rozmów. Oglądanie filmów w jakości HD, technologie 3D, transmisja strumieniowa muzyki, gry online, wideokonferencje –takich możliwości oczekujemy od nowoczesnego aparatu telefonicznego. Oczywiście, chcemy także, by te funkcje były dostępne w każdych warunkach, również wówczas, gdy poruszamy się z dużą prędkością, na przykład pociągiem lub jedną z nielicznych polskich autostrad. Mobilne sieci o dużej przepustowości coraz częściej wykorzystują firmy energetyczne, spedycyjne, handlowe. To niezastąpiony sposób na stałą i szybką transmisję danych z wielu oddalonych od siebie miejsc. Budowa nowych infostrad wiąże się z ograniczeniami. Miejsca w eterze, a więc wolnej przestrzeni nadającej się do przesyłu danych, nie ma zbyt wiele. Nie ma jednak odwrotu, bo przejście z wygodnej infostrady na mniej nowoczesne odcinki telekomunikacyjnych sieci nie zawsze przebiega bezboleśnie. Najdotkliwsze są zerwane połączenia. Częściej jednak zdarza się zwłoka w odbiorze sygnałów. Te trudności nie upoważniają jednak do złośliwych stwierdzeń, że mobilny internet nazywa się tak dlatego, że wymaga biegania z komórką po okolicy w poszukiwaniu dobrego sygnału. Mirosław Stańczyk Zwiedzanie bez biletu dzięki internetowi najsłynniejsze galerie i muzea są na wyciągnięcie ręki. Bez długich podróży i stania w kolejce po bilet można zwiedzić m.in. galerię Prado w Madrycie i warszawskie Muzeum Powstania Warszawskiego. Czternaście najznamienitszych dzieł Museo del Prado przeniesiono do wirtualnego muzeum w Google Earth. Znalazły się tam m.in. „Ogród rozkoszy ziemskich” Hieronima Boscha, „Trzy gracje” Petera Rubensa oraz „Rozstrzelanie powstańców madryckich trzeciego maja 1808 roku” Francisco Goi. Na potrzeby projektu każde dzieło sfotografowano w rozdzielczości 14 gigapikseli (amatorskie cyfrowe aparaty mają matryce o rozdzielczości 10-14 megapikseli). Dzięki temu dzieła sztuki na wirtualnej wystawie można wielokrotnie powiększać, uwidaczniając zwykle niedostrzegalne detale. W wirtualnej rzeczywistości zagościł też Luwr. Internauci mogą podziwiać m.in. kolekcję obrazów Jeana-Honoré Fragonarda, trójwymiarowy model sali kolekcji Louis La Caze’a, ale także wirtualny model koptyjskiego klasztoru św. Apollina w Bawit. Warto też odwiedzić Wirtualne Muzeum Powstania Warszawskiego. Powstało ono dzięki Fundacji Orange, na platformie multimedialnej wykonanej przez Wirtualną Polskę. Można tam prześledzić dramatyczne wydarzenia z 1944 r., wysłuchując opowieści narratora i „spacerując” po wirtualnych salach, w których wystawiono m.in. fotografie i nagrania filmowe. W internecie można też zwiedzać miejsca wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Aby się przenieść do Królewskich Ogrodów Botanicznych Kew lub na starówkę w Sienie, wystarczy skorzystać z map Google. Internet pokonuje nie tylko ograniczenia przestrzeni, ale także czasu. Używając Google Earth, można obejrzeć trójwymiarowe modele antycznych zabudowań naniesionych na mapę Wiecznego Miasta. Marek Dorotowski Elektroniczni rywale kilka lat temu przeznaczenie elektronicznych gadżetów było jasne – do pracy służył komputer lub laptop. Telefon komórkowy wykorzystywaliśmy do dzwonienia. Dzisiaj nie jest to już takie proste. Nazywanie nowoczesnych komórek telefonami jest sporym niedopowiedzeniem, bo mogą one pełnić funkcję laptopów. Laptopy doczekały się z kolei mniejszych braci – netbooków, stworzonych z myślą o tych, którzy lubią być online zawsze i wszędzie. Jakby tego było mało, na rynku pojawił się kolejny gracz – tablet. Procesor 1 GHz i pamięć 32 GB – takie parametry smartfonów nie należą już do rzadkości. Jeśli dołożymy do tego możliwość łączenia się z internetem i najróżniejsze funkcje multimedialne, okaże się, że smartfon to potężne mobile urządzenie. Sprawdzi się jako aparat fotograficzny, podręczny GPS czy odtwarzacz multimediów. O możliwościach smartfona decydują nie tylko jego parametry, ale także aplikacje, które można w nim zainstalować. W sklepach z aplikacjami znajdziemy dziesiątki tysięcy propozycji – od książek kucharskich, przez przewodniki turystyczne, po programy do obróbki zdjęć i najróżniejsze gry. Oprócz aplikacji służących rozrywce są takie, które przydadzą się w pracy, np. pakiety aplikacji biurowych pozwalających na tworzenie dokumentów czy nawet prezentacji. Choć przeglądanie i wypełnianie tabelek na małym ekranie nie jest najwygodniejsze, to gdy jesteśmy z dala od komputera, a czas nagli, może się okazać niezbędne. Z myślą o użytkownikach komórek z dostępem do internetu powstają serwisy umożliwiające pełniejsze wykorzystanie możliwości tych urządzeń. Na przykład serwis GdzieJestDziecko.pl pozwala ustalić miejsce pobytu naszej pociechy. Sieć Orange oferuje m.in. mobilną telewizję, interaktywną listę zakupów (Listonic.orange.pl) i sklep z audiobookami (Audioteka.orange.pl). Kompromisem między mobilnością smartfonów a ergonomią laptopów mogą być netbooki, promowane jako urządzenia dla tych, którzy chcą mieć dostęp do internetu z dala od biurka, a nie chcą nosić komputera, który waży 2-3 kilogramy. Netbooki to urządzenia stworzone do korzystania z internetu, dlatego wiele modeli ma wbudowany modem 3G. Ich zaletą jest też cena. Zakup netbooka to wydatek 1,2-1,5 tys. zł. Chyba najgłośniej w ostatnich miesiącach mówiono o iPadzie, urządzeniu bez zewnętrznej klawiatury, obsługiwanym za pomocą ekranu dotykowego. Choć wyposażone w 7-9-calowe ekrany tablety trudno nazwać rywalami smartfonów czy laptopów, mogą one zagrażać małym netbookom (choć pisanie na wyświetlanej klawiaturze nie każdemu może przypaść do gustu). Podczas długiej podróży tablet zapewni nam rozrywkę – umożliwi obejrzenie filmu, przeczytanie e-książki lub elektronicznego wydania gazety. Gdy się rozchorujemy, pozwoli podtrzymać życie towarzyskie na Facebooku. Na tabletach można instalować dodatkowe aplikacje. W ciągu 80 dni od premiery firma sprzedała trzy miliony iPadów. Wkrótce na rynku zadebiutuje tablet Samsung Galaxy Tab wykorzystujący system operacyjny Android. Wprowadzenie tabletów planują także m.in. Asus, Research in Motion (producent urządzeń BlackBerry) i Toshiba. Gadżetomaniacy będą mieli w czym wybierać. Marek Dorotowski Gwiazdy złapane w sieć celebryci wiedzą, że jeśli nie ma ich w internecie, to nie istnieją. Wykorzystują więc coraz więcej internetowych narzędzi do komunikowania się z fanami. Wczasach, gdy pół miliarda ludzi „mieszka” na Facebooku, nieodzownym elementem wizerunku gwiazdy jest strona na tym portalu. Na fan page’ach pojawiają się informacje o trasach koncertowych, linki do wywiadów i artykułów, informacje o akcjach wspieranych przez gwiazdy czy zakulisowe zdjęcia z planów filmowych. Jak wynika ze statystyk prowadzonych przez Famecount.com, największą rzeszą fanów na Facebooku spośród żyjących gwiazd może się pochwalić Lady Gaga. Strona ekscentrycznej piosenkarki ma ponad 20 mln fanów! Więcej miłośników ma tylko facebookowa witryna Michaela Jacksona. Drugi jest Vin Diesel (16,6 mln fanów), aktor znany z filmu „Szybcy i wściekli”, trzecie miejsce zajmuje raper Eminem (16,1 mln). Gwiazdy chętnie korzystają też z Twittera, na którym wpisy mają zwykle bardziej osobisty charakter. Także na Twitterze rządzi Gaga, której wpisy śledzi tam 6,7 mln osób. Drugi jest Ashton Kutcher, aktor, mąż Demi Moore. Kutcher zdążył się już zapisać w historii Twittera. W 2009 r. wygrał wyścig z oficjalnym kontem CNN Breaking News o to, czyj profil szybciej dorobi się miliona obserwujących. Kutcher przyznał, że czasem siadają z Demi naprzeciw siebie i twittują o sobie. „Z takich samych powodów czasem wysyłasz kobiecie do biura róże – niektórzy lubią być adorowani publicznie” – cytowała aktora agencja Reuters. Pod względem liczby fanów na Twitterze po piętach Kutcherowi depcze Justin Bieber, kilkunastoletni gwiazdor z Kanady. Bieber to chodzący i śpiewający przykład na to, jak internet pomaga zrobić karierę. O chłopaku pewnie nikt nigdy by się nie dowiedział, gdyby nie zamieścił w serwisie YouTube filmów ze swoimi wykonaniami znanych piosenek. Na klipy wrzucone na YouTube trafił Scooter Braun, obecny menedżer Biebera. Dalej historia potoczyła się jak w hollywoodzkim filmie. Marek Dorotowski
Więcej możesz przeczytać w 43/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.