FRANCISZEK SMUDA: Każdy, kto przychodzi na stadion, uważa, że jest trenerem i zna się na futbolu.
Więc pan też, bo widziałem pana na stadionie.
Ja najbliżej jestem piłkarzy, więc chyba muszę się znać, bo gdybym się nie znał, to prawdopodobnie by mnie tak blisko nie dopuścili...
Tak pan sądzi… Niech pan sobie przypomni moment, kiedy z reprezentacją wychodzi pan tunelem na stadion, trybuny już wyją… Jakie panu wtedy myśli latają po głowie?
Jak zwyciężyć, jakich błędów uniknąć. Jeszcze w tunelu myślę: „żeby ten się nie zagapił", „żeby tamten wrócił po stracie". Każdego z nich mam przeanalizowanego i czasem, kiedy wychodzą na boisko, jakby przeczuwam, co się stanie złego. Albo w szatni, przed meczem, oni się ubierają, masują, przygotowują, a ja chodzę, patrzę po ich twarzach i po tych minach widzę, że coś może nas niemile zaskoczyć. Już mi kiedyś kierownik Gapiński z Widzewa powiedział, że jestem jak czarownica, bo ja kiedyś wychodząc z szatni, powiedziałem do niego: „Tadziu, dzisiaj będziemy mieć ciężko". I rzeczywiście tak było.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.