Przekonałem się, jak trudno jest kłamać. Przekonałem się o tym na wyjeździe. Jestem w Gdyni na 36. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Nie mogę tak jak wielu polskich krytyków i recenzentów pisać uczciwie o tym, czego nie widziałem, ponieważ nie mam takiej wprawy ani wyobraźni. W związku z tym moje spostrzeżenia tygodniowe dzielę na to, co mam zdokumentowane i przemyślane, oraz na to, co słyszałem, a co być może nie do końca jest prawdą.
Zacznę od festiwalu. Ponieważ nie znam werdyktu, nie mogę napisać, kto jest faworytem. Z nasłuchu wiem, że faworytów do głównych nagród jest wielu, bo jest dużo dobrych filmów. Przeważa opinia, że lepiej obejrzeć 12 filmów niezłych niż 50 beznadziejnych. Ten trend, dość odkrywczy, dominuje w myśleniu o festiwalu.
Jeszcze parę słów o tym, co przeżyłem w Gdyni. Jest to rodzaj ostrzeżenia dla wszystkich, którzy odwiedzają to piękne gościnne miasto. Gdynia dba o bezpieczeństwo wszystkich, w tym moje. W Gdyni zainstalowano najbezpieczniejszy bankomat świata. Wkłada się do niego kartę, wstukuje się PIN oraz kwotę, którą chce się wypłacić. Ponieważ PIN jest prawidłowy, słychać, jak bankomat wysypuje pieniądze. Pojawia się napis: „wyjmij kartę". Karty nie można wyjąć, ponieważ nie ma wcześniej komunikatu, że potrzebne do tego są szczypczyki. Po 30 sekundach na ekranie pojawia się napis, że karta dla mojego bezpieczeństwa została zablokowana. Również dla mojego bezpieczeństwa, niby wydane pieniądze, nie zostają mi wydane. Potwierdzam, że w Gdyni można się czuć bezpiecznie, kiedy nie ma się ani karty, ani pieniędzy. Tyle o rzeczach, których sam doświadczyłem.
A teraz o tym, co słyszę i widzę w telewizji. Ogromny sukces odniosła polska reprezentacja, która nie pozwoliła Francuzom strzelić gola. W momencie, kiedy w ramach rozwoju strategii dojdziemy do tego, żeby uświadomić naszych piłkarzy, że bramki strzela się przeciwnikom, a nie sobie, będziemy mogli mówić o jeszcze większym sukcesie niż dobra gra w przegranym meczu.
Usłyszałem wczoraj, że z trybuny sejmowej bardzo elegancki minister infrastruktury pan Cezary Grabarczyk powiedział całej Polsce, że autostrada A2 ma pecha. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że pech nie dotyczy ministra Grabarczyka, który według opinii prawie całego społeczeństwa ma dużo szczęścia. Widocznie taki się urodził.
Firma globalna – PricewaterhouseCoopers – zajmuje się na całym świecie doradztwem w najpoważniejszych sprawach. Firma ta doradziła wybranym osobom, stanowiącym elitę naszego kraju w różnych kategoriach, ażeby osoby te ubrały się bardzo elegancko i zgromadziły o jednej godzinie w Teatrze Wielkim na spektaklu, którego bohaterem był znany amerykański aktor pan Malkovich. Pan Malkovich, którego firma PricewaterhouseCoopers oprowadzała po całej wschodniej Europie, zamiast coś zagrać, opowiedział o swojej gehennie, jaką przeżył, odwiedzając kraj nasz i kraje ościenne. Tak naprawdę, a wiem to z licznych relacji osób, które wytrzymały obecność pana Malkovicha na scenie, do końca to nie wiadomo, czy był to pan Malkovich, bo występował u nas, ale nie mógł się wylegitymować paszportem, który podobno stracił w Czechach. I tak na przykład w Łodzi publiczność powitała ogromną owacją nie pana Malkovicha, tylko dyrygenta orkiestry, która towarzyszyła panu Malkovichowi, bo wszyscy myśleli, że wielokrotny morderca, który miał być bohaterem spektaklu, jest siwym starszym panem. Pan Malkovich nic nie grał, tylko czytał oraz w pewnym momencie pokazał, jak udusić stanikiem fałszującą (zdaniem specjalistów) śpiewaczkę operową. Nie widziałem tego wydarzenia i opieram się na relacjach bezpośrednich świadków. Nie wiem, czy mogę się posłużyć zdaniem absolutnej większości obecnych na wydarzeniu bezpośrednio i odpowiedzieć na pytanie, czy firma PricewaterhouseCoopers doradziła elitom obecność na chałturze, czy też przepaść dzieląca nas od światowej awangardy teatralnej jest tak daleka, że musimy się ciągle uczyć. Kończę moje spostrzeżenia, podkreślając, jak trudno mieć własne zdanie o czymś, czego się nie widziało.
Zacznę od festiwalu. Ponieważ nie znam werdyktu, nie mogę napisać, kto jest faworytem. Z nasłuchu wiem, że faworytów do głównych nagród jest wielu, bo jest dużo dobrych filmów. Przeważa opinia, że lepiej obejrzeć 12 filmów niezłych niż 50 beznadziejnych. Ten trend, dość odkrywczy, dominuje w myśleniu o festiwalu.
Jeszcze parę słów o tym, co przeżyłem w Gdyni. Jest to rodzaj ostrzeżenia dla wszystkich, którzy odwiedzają to piękne gościnne miasto. Gdynia dba o bezpieczeństwo wszystkich, w tym moje. W Gdyni zainstalowano najbezpieczniejszy bankomat świata. Wkłada się do niego kartę, wstukuje się PIN oraz kwotę, którą chce się wypłacić. Ponieważ PIN jest prawidłowy, słychać, jak bankomat wysypuje pieniądze. Pojawia się napis: „wyjmij kartę". Karty nie można wyjąć, ponieważ nie ma wcześniej komunikatu, że potrzebne do tego są szczypczyki. Po 30 sekundach na ekranie pojawia się napis, że karta dla mojego bezpieczeństwa została zablokowana. Również dla mojego bezpieczeństwa, niby wydane pieniądze, nie zostają mi wydane. Potwierdzam, że w Gdyni można się czuć bezpiecznie, kiedy nie ma się ani karty, ani pieniędzy. Tyle o rzeczach, których sam doświadczyłem.
A teraz o tym, co słyszę i widzę w telewizji. Ogromny sukces odniosła polska reprezentacja, która nie pozwoliła Francuzom strzelić gola. W momencie, kiedy w ramach rozwoju strategii dojdziemy do tego, żeby uświadomić naszych piłkarzy, że bramki strzela się przeciwnikom, a nie sobie, będziemy mogli mówić o jeszcze większym sukcesie niż dobra gra w przegranym meczu.
Usłyszałem wczoraj, że z trybuny sejmowej bardzo elegancki minister infrastruktury pan Cezary Grabarczyk powiedział całej Polsce, że autostrada A2 ma pecha. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że pech nie dotyczy ministra Grabarczyka, który według opinii prawie całego społeczeństwa ma dużo szczęścia. Widocznie taki się urodził.
Firma globalna – PricewaterhouseCoopers – zajmuje się na całym świecie doradztwem w najpoważniejszych sprawach. Firma ta doradziła wybranym osobom, stanowiącym elitę naszego kraju w różnych kategoriach, ażeby osoby te ubrały się bardzo elegancko i zgromadziły o jednej godzinie w Teatrze Wielkim na spektaklu, którego bohaterem był znany amerykański aktor pan Malkovich. Pan Malkovich, którego firma PricewaterhouseCoopers oprowadzała po całej wschodniej Europie, zamiast coś zagrać, opowiedział o swojej gehennie, jaką przeżył, odwiedzając kraj nasz i kraje ościenne. Tak naprawdę, a wiem to z licznych relacji osób, które wytrzymały obecność pana Malkovicha na scenie, do końca to nie wiadomo, czy był to pan Malkovich, bo występował u nas, ale nie mógł się wylegitymować paszportem, który podobno stracił w Czechach. I tak na przykład w Łodzi publiczność powitała ogromną owacją nie pana Malkovicha, tylko dyrygenta orkiestry, która towarzyszyła panu Malkovichowi, bo wszyscy myśleli, że wielokrotny morderca, który miał być bohaterem spektaklu, jest siwym starszym panem. Pan Malkovich nic nie grał, tylko czytał oraz w pewnym momencie pokazał, jak udusić stanikiem fałszującą (zdaniem specjalistów) śpiewaczkę operową. Nie widziałem tego wydarzenia i opieram się na relacjach bezpośrednich świadków. Nie wiem, czy mogę się posłużyć zdaniem absolutnej większości obecnych na wydarzeniu bezpośrednio i odpowiedzieć na pytanie, czy firma PricewaterhouseCoopers doradziła elitom obecność na chałturze, czy też przepaść dzieląca nas od światowej awangardy teatralnej jest tak daleka, że musimy się ciągle uczyć. Kończę moje spostrzeżenia, podkreślając, jak trudno mieć własne zdanie o czymś, czego się nie widziało.
Więcej możesz przeczytać w 24/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.