Jedyną wartością dodaną PJN była jej liderka
Nie to, żebym nie lubiła Pawła Poncyljusza. Jest to duży, ładny, dobrze ubrany mężczyzna (guziczki ma z reguły zapięte, więc spodoba się Tuskowi), który z braku lepszych zajęć – tak jak wielu innych panów – zaangażował się w politykę. Polityka – piękna rzecz! W sam raz dla prawdziwego mężczyzny, który ma bardzo dużo wolnego czasu, a to dzięki „tradycyjnej żonie". Żona taka sprząta, gotuje, wychowuje swojemu mężczyźnie dzieci. Bo takie jest jej powołanie, zapewne dane przez Boga.
Nic więc dziwnego, że Paweł Poncyljusz w radiowym wywiadzie z Konradem Piaseckim, komentując odejście Joanny Kluzik-Rostkowskiej, wyraził zdziwienie, że kobiety, które mają „obowiązki dnia codziennego", wchodzą do polityki. „Jest wiele postulatów na zasadzie dopuśćmy kobiety do polityki, wprowadźmy parytety, a potem są dzieci”, zwłaszcza te w wieku szkolnym. Takie dzieci wykluczają kobietę z polityki. „Dziecko trzeba wyprawić do szkoły”, o męża zadbać, dom posprzątać, gdzie tu miejsce na politykę?
Po co w ogóle „dopuszczać" panie do polityki, po co te parytety? Jak kobieta „spełni się zawodowo i macierzyńsko”, to na politykę może sobie pozwolić (rozumiem, że na emeryturze), wcześniej nie ma mowy! Widać to na przykładzie Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Bidulka dawała sobie jeszcze radę w czasie kampanii Jarosława Kaczyńskiego, ale już nie wtedy, kiedy chodziło o większe wyzwania, takie jak budowanie partii. Tu potrzeba prawdziwego mężczyzny! Takiego jako europoseł Kowal, który co prawda przebywa stale za granicą, ale przynajmniej nie musi odprowadzać dzieci do szkoły.
Dla członków partii Pawła Poncyljusza „najważniejsza jest Polska", dla kobiet – najważniejsza powinna być rodzina!
Opinie posła Poncyljusza o kobietach i rodzinie są – w dzisiejszej Europie – dość kuriozalne, ale niestety typowe dla wielu polskich polityków ciągle żyjących w świecie XIX-wiecznych stereotypów. W opinii posła Poncyljusza rodzina składa się wyłącznie z kobiety i dzieci. I gdy ona odprowadza je do szkoły, on, mężczyzna, może od rana do nocy budować nową partię i nową Polskę.
A jaka to będzie Polska? Taka jak sto lat temu.
W XIX wieku sfera publiczna podlegała przeobrażeniom, świat stawał się coraz bardziej nowoczesny, sfera prywatna natomiast, sfera domu – była podporządkowana feudalnym regułom i stereotypom. Politycy i naukowcy dowodzili, że kobieta nie powinna porzucać swojej „tradycyjnej", podporządkowanej mężczyźnie roli żony i matki, bo – po pierwsze – jest to niezgodne z wolą Boga; po drugie – jest to szkodliwe dla samych kobiet, oraz – po trzecie – dla rodziny i społeczeństwa w ogólności. Kobieta nie jest zdolna do edukacji – mówiono – bo jej mózg jest lżejszy od mózgu mężczyzny, nie powinna studiować, bo zagraża to jej płodności, dowodzono, że uprawianie sportów przez kobiety jest niezgodne z naturą, że jej menstruacja ogranicza do zera jej kompetencje polityczne oraz że społeczeństwo sczeźnie, jeśli kobieta będzie pracować i tworzyć tak jak mężczyzna. Kobieta ma przecież swoje „codzienne obowiązki”, mężczyzna jest stworzony do celów wyższych. Późniejszy rozwój Europy, jej wzrost gospodarczy i demokratyzacja życia związane były z odrzuceniem takich przesądów i stereotypów.
Poncyljusz o tym nie wie. Nie wie, że z faktu rodzenia przez kobietę dzieci nie wynika konieczność odprowadzania ich do szkoły i wykonywania nieodpłatnej pracy na rzecz mężczyzn, tak jak z tego, że mężczyzna ma fallusa, nie wynikają jego kompetencje polityczne lub to, że „ma jaja". Jedyna różnica to czas, który mają mężczyźni promujący stereotypy tradycyjnej roli kobiety, które pozwalają im bawić się polityką, bez udziału kobiet. Nie chciałabym żyć w Polsce zbudowanej przez posła Poncyljusza i jego partyjnych kolegów. Nie tylko dlatego, że „jest ona najważniejsza” dla mężczyzn, których mentalność zamknięta jest w XIX-wiecznym światopoglądzie.
Nie chciałabym żyć w Polsce, którą budują tak nielojalni mężczyźni jak Poncyljusz czy Kowal. Jedyną bowiem wartością dodaną PJN była jej liderka. Bez lojalności nie mogła ona daleko zajść. Choć była szansa na nową jakość na scenie politycznej. Poncyljusz jest jednak lojalny wobec swojej wizji XIX-wiecznej Polski. I ta Polska na szczęście przegra.
Nic więc dziwnego, że Paweł Poncyljusz w radiowym wywiadzie z Konradem Piaseckim, komentując odejście Joanny Kluzik-Rostkowskiej, wyraził zdziwienie, że kobiety, które mają „obowiązki dnia codziennego", wchodzą do polityki. „Jest wiele postulatów na zasadzie dopuśćmy kobiety do polityki, wprowadźmy parytety, a potem są dzieci”, zwłaszcza te w wieku szkolnym. Takie dzieci wykluczają kobietę z polityki. „Dziecko trzeba wyprawić do szkoły”, o męża zadbać, dom posprzątać, gdzie tu miejsce na politykę?
Po co w ogóle „dopuszczać" panie do polityki, po co te parytety? Jak kobieta „spełni się zawodowo i macierzyńsko”, to na politykę może sobie pozwolić (rozumiem, że na emeryturze), wcześniej nie ma mowy! Widać to na przykładzie Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Bidulka dawała sobie jeszcze radę w czasie kampanii Jarosława Kaczyńskiego, ale już nie wtedy, kiedy chodziło o większe wyzwania, takie jak budowanie partii. Tu potrzeba prawdziwego mężczyzny! Takiego jako europoseł Kowal, który co prawda przebywa stale za granicą, ale przynajmniej nie musi odprowadzać dzieci do szkoły.
Dla członków partii Pawła Poncyljusza „najważniejsza jest Polska", dla kobiet – najważniejsza powinna być rodzina!
Opinie posła Poncyljusza o kobietach i rodzinie są – w dzisiejszej Europie – dość kuriozalne, ale niestety typowe dla wielu polskich polityków ciągle żyjących w świecie XIX-wiecznych stereotypów. W opinii posła Poncyljusza rodzina składa się wyłącznie z kobiety i dzieci. I gdy ona odprowadza je do szkoły, on, mężczyzna, może od rana do nocy budować nową partię i nową Polskę.
A jaka to będzie Polska? Taka jak sto lat temu.
W XIX wieku sfera publiczna podlegała przeobrażeniom, świat stawał się coraz bardziej nowoczesny, sfera prywatna natomiast, sfera domu – była podporządkowana feudalnym regułom i stereotypom. Politycy i naukowcy dowodzili, że kobieta nie powinna porzucać swojej „tradycyjnej", podporządkowanej mężczyźnie roli żony i matki, bo – po pierwsze – jest to niezgodne z wolą Boga; po drugie – jest to szkodliwe dla samych kobiet, oraz – po trzecie – dla rodziny i społeczeństwa w ogólności. Kobieta nie jest zdolna do edukacji – mówiono – bo jej mózg jest lżejszy od mózgu mężczyzny, nie powinna studiować, bo zagraża to jej płodności, dowodzono, że uprawianie sportów przez kobiety jest niezgodne z naturą, że jej menstruacja ogranicza do zera jej kompetencje polityczne oraz że społeczeństwo sczeźnie, jeśli kobieta będzie pracować i tworzyć tak jak mężczyzna. Kobieta ma przecież swoje „codzienne obowiązki”, mężczyzna jest stworzony do celów wyższych. Późniejszy rozwój Europy, jej wzrost gospodarczy i demokratyzacja życia związane były z odrzuceniem takich przesądów i stereotypów.
Poncyljusz o tym nie wie. Nie wie, że z faktu rodzenia przez kobietę dzieci nie wynika konieczność odprowadzania ich do szkoły i wykonywania nieodpłatnej pracy na rzecz mężczyzn, tak jak z tego, że mężczyzna ma fallusa, nie wynikają jego kompetencje polityczne lub to, że „ma jaja". Jedyna różnica to czas, który mają mężczyźni promujący stereotypy tradycyjnej roli kobiety, które pozwalają im bawić się polityką, bez udziału kobiet. Nie chciałabym żyć w Polsce zbudowanej przez posła Poncyljusza i jego partyjnych kolegów. Nie tylko dlatego, że „jest ona najważniejsza” dla mężczyzn, których mentalność zamknięta jest w XIX-wiecznym światopoglądzie.
Nie chciałabym żyć w Polsce, którą budują tak nielojalni mężczyźni jak Poncyljusz czy Kowal. Jedyną bowiem wartością dodaną PJN była jej liderka. Bez lojalności nie mogła ona daleko zajść. Choć była szansa na nową jakość na scenie politycznej. Poncyljusz jest jednak lojalny wobec swojej wizji XIX-wiecznej Polski. I ta Polska na szczęście przegra.
Więcej możesz przeczytać w 24/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.