Im bardziej widoczne stają się dziury w naszej sieci drogowej, których nie uda się załatać do euro 2012, tym chętniej minister Grabarczyk mówi o planach budowy superszybkiej kolei.
Rafał Burka, właściciel firmy transportowej Go! Trans z Wrocławia, za przewozy do stolicy dolicza 15 proc. – To męczące sześć godzin. A przecież do niewiele bliższego Krakowa jedzie się 2,5 godziny – tłumaczy. – Najgorszy jest odcinek gierkówki ciągnący się 100 km od Warszawy do zjazdu w Piotrkowie Trybunalskim. Trwają tam prace budowlane i z drogi dwujezdniowej robi się jeden pas, którym samochody wloką się 30 kilometrów na godzinę.
Podobne opowieści można usłyszeć w całej Polsce. Dotyczą dróg, ale także linii kolejowych. Na wakacje na Hel jechać będziemy w tym roku pociągiem ze stolicy ponad 10 godzin. Jednocześnie okazuje się, że autostrada z Warszawy do Łodzi nie będzie gotowa na Euro 2012, że autostrada A4 skończy się kawałek za Krakowem, zamiast dowieźć kibiców do granicy z Ukrainą, autostradą A1 z Gdańska dotrzeć będzie można tylko do Torunia. Kompromitacja rządu i ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka czy skutki uboczne przebywania na największym w Europie placu budowy? A może jedno i drugie?
Podobne opowieści można usłyszeć w całej Polsce. Dotyczą dróg, ale także linii kolejowych. Na wakacje na Hel jechać będziemy w tym roku pociągiem ze stolicy ponad 10 godzin. Jednocześnie okazuje się, że autostrada z Warszawy do Łodzi nie będzie gotowa na Euro 2012, że autostrada A4 skończy się kawałek za Krakowem, zamiast dowieźć kibiców do granicy z Ukrainą, autostradą A1 z Gdańska dotrzeć będzie można tylko do Torunia. Kompromitacja rządu i ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka czy skutki uboczne przebywania na największym w Europie placu budowy? A może jedno i drugie?
Więcej możesz przeczytać w 24/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.