PO jest królem sytuacji. Dziś respektuje ustawę kwotową najlepiej ze wszystkich. Nie żeby członkowie rozumieli, że sytuacja, gdzie na listach wyborczych znajdują się prawie sami mężczyźni, jest chora, ale dlatego, że Tusk jest silnym przywódcą. Gdyby nie jego wola, ustawa kwotowa pozostałaby na papierze. Pytanie na co przekłada się jego siła? Sądzę, że wyłącznie na utrzymanie status quo. W tym celu Tusk toleruje w partii „kosmitów" takich jak poseł Czuma, człowiek, który jedyny spoza PiS nie czuł w IV RP żadnych nacisków, a może też człowiek, który umiejętnie wykorzystał okazję do dokonania zemsty za dymisję z funkcji ministra sprawiedliwości lub umieszczenie go na szóstej pozycji na liście wyborczej. Czuma – „hrabia Monte Christo” – będzie zapewne cieszył się powodzeniem tych, którzy brzydzą się PiS, choć mają podobne poglądy, więc zagłosują na prawe ramię PO. Gwiazdą tej grupy jest Jarosław Gowin. Równie cyniczny jak katolicki, pan poseł tworzy przęsło między PO a PiS, zgarniając elektorat, który woli ortodoksyjną wiarę i XIX-wieczny konserwatyzm odziane w garnitury od Armaniego niż przaśną, radiomaryjną i funeralną prawicowość Jarosława Kaczyńskiego.
Media nie czepiają się natomiast PJN, które jest przecież najbardziej kuriozalną partią wyborów, być może dlatego, że PJN nie ma szans na wejście do parlamentu. Jej szefowa E. Jakubiak skoligaciła się z najbardziej prymitywnym politykiem, rodem z science fiction, jakim jest Korwin-Mikke, i najbardziej ortodoksyjnokatolickim ideologiem, jakim jest Marek Jurek. Jak podaje prasa, na pierwszych miejscach ultrakonserwatywnych list są przede wszystkim mężczyźni. Nietrudno sobie też wyobrazić, co dzieje się poniżej pierwszych miejsc, skoro koalicjanci są przekonani, że rolą kobiety jest rodzenie, a rolą mężczyzny jest rządzenie. Może tak jak w zapowiedziach PiS, którego przywódca, krytykując ustawę kwotową, mówił, że trzeba będzie zaprosić na listy babki, ciotki i inne krewne. Partie „prorodzinne" nie znają bowiem kobiet, które mają inne aspiracje niż być żoną, matką, córką. Sądzę, że owe zapowiadane ironicznie przez PiS matki i ciotki sprawdziłyby się lepiej w parlamencie niż wielu nieudolnych członków partii Kaczyńskiego. Tylko czy zajmą one miejsca wyższe niż „niebrane”?
Niewiele wiadomo, co dzieje się z PSL, ale zapewne to samo co zwykle. Partia ma żelazny elektorat i coraz więcej świetnych kobiet (6 jedynek i 42 proc. kobiet na listach!). Mogą zrobić niespodziankę. A Palikot? Mimo wrogości mediów – które wolą obserwować politycznych celebrytów i medialny show niż pracę u podstaw – ciężko pracuje. Może będzie czarnym koniem tych wyborów? A może wszystko będzie tak jak zawsze?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.