GUSTLIK: Ale gdzie?! Co, psiakrew! Miejsca nie ma, won mi stąd.
GRZEGORZ NAPIERALSKI: Miejsce się znajdzie. Nie trzeba się denerwować, zawsze trzeba konstruktywnie. Coś się zmieni, kogoś przełoży i raz dwa miejsce będzie. Pan na przykład, pan jest długi i chudy, to do lufy proszę się wsunąć, pan z sierścią, czyli pan Szarik, proszę, won do budy, a pan do…
JANEK: Ale, hola, hola! Ja tu wydaję rozkazy, ja decyduję o rozmieszczeniu załogi. Ale przede wszystkim – po jaką cholerę tu wleźliście?!
GRZEGORZ NAPIERALSKI: Otóż, szanowni panowie, drogie zwierzęta. Udajecie się na Zachód, a to obszar obcy kulturowo dla nas, Polaków. Miejsce pełne ludzi o przerośniętym ego, przeczulonych na swoim punkcie. Więc my – nowoczesna, postępowa, liberalna, europejska siła, chcemy wam pomóc do tych ludzi dotrzeć.
GUSTLIK: A, eee.
MAREK WIKIŃSKI: A właśnie. Zabrakło języka w gębie. A tu trzeba być sprawnym jak na polu minowym, jedno słowo niewłaściwe i wybuch gotowy, a jak wiadomo, saper…
GUSTLIK: Dobra, dobra, konkrety. O co chodzi z tą nowoczesnością, bo my tu w relacjach dosyć tradycyjni jesteśmy. Janek nas, czyli załogę, gnoi, a jak chcemy to odreagować, to się czasami Szarika w tyłek kopnie, a jak on se z tym radzi, to już nie wiem.
MAREK WIKIŃSKI: Może to zabrzmi dziwnie, ale w sumie nie chodzi o relacje, tylko o język. Chodzi o to, żeby nie zawsze człowiek mówił to, co o drugim myśli. Niedługo wjedziecie w tę Europę, a tam przeróżne typki i trzeba wiedzieć, jak do nich mówić. Widzicie kolorowego jakiegoś, na przykład czarnucha, to trzeba do niego w najgorszym wypadku „panie Murzynie" mówić, ale lepiej „cześć, Afroamerykanin”.
OPIS: Janek dyskretnie zaczyna notować w swoim kajecie. GRZEGORZ NAPIERALSKI: I dalej to już prosto, tak jak poseł Marek wyjaśnia: „szkop" – „Niemiec”, „żydek” – „Żyd”, choć tu jest kłopot, cholera, w ogóle dobrego słowa nie ma, więc lepiej „bracia starsi” mówić. „Pedał”, „ciota” znaczy, to „gej” trzeba powiedzieć i rękę jeszcze podać. „Pepiki, knedle”, to „Czesi”, „baby” to zawsze…
GUSTLIK: Proszę się zatrzymać! Ja to se o ludziach mogę różne rzeczy myśleć i różne rzeczy mówić. Ale ma być jedno i to samo. A nie we łbie jedno, a na języku drugie. Wysiadam.
MAREK WIKIŃSKI: Choroba lokomocyjna? Zrobiło się panu niedobrze?
GUSTLIK: W pewnym sensie. Żeby użyć właściwego słowa – my, naród, z wami nie jedziemy.
OPIS: Załoga opuszcza wnętrze czołgu i działacze SLD zostają sami. Poseł Wikiński wychyla się z czołgu. Po chwili wpada do środka przerażony.
MAREK WIKIŃSKI: Ruskie po prawej, a szkopy po lewej! Grzesiek, co my, kurka, robimy?! To przecież wojna jest.
GRZEGORZ NAPIERALSKI: Spokojnie. Strzelamy do szkopów, a ruskim machamy. Ciesz się, że nie jesteśmy z PiS, bo musielibyśmy strzelać w dwie strony równocześnie, a mamy tylko jedną lufę.
MAREK WIKIŃSKI (rechocząc): Jedna lufa na prawdziwego chłopa to za mało, a na babę…
OPIS: Dalsze słowa zagłusza huk wystrzału. Jego skuteczność można określić na jakieś 4-6 proc.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.