Baszar Assad chciał być okulistą, jednak musiał wziąć na siebie obowiązek zarządzania folwarkiem, który od 40 lat znajduje się w rękach rodziny. Ten folwark w świecie znany jest jako Syria, a okulista stał się bezwzględnym dyktatorem walczącym z własnym narodem. Prezydent Syrii Baszar Assad musi mieć poczucie déją vu. Kiedy miał 17 lat, jego ojciec Hafez Assad nakazał swojemu bratu zrobić porządek ze zbuntowanym miastem Hama. Znany z twardej ręki stryj Rifaat w ciągu miesiąca zrównał z ziemią centrum Hamy. Zginęło – według różnych szacunków – od 17 do 40 tys. ludzi. Dziś historia się powtarza: Hama znów została ukarana za rebelię przeciwko rodzinie Assadów. W ostrzale i pacyfikacji miasta zginęło już około 150 ludzi, jednak walki wciąż trwają, podobnie jak w Homs i innych miastach Syrii. Krwawa rozprawa z opozycją spowodowała zaostrzenie sankcji przez USA. Od reżimu odwrócili się Saudowie i inne kraje arabskie, a nawet Turcja, która zawsze utrzymywała przyjacielskie relacje z Damaszkiem. Ale rodzina Assadów nie przejmuje się międzynarodowymi naciskami i rozbija ośrodki opozycji. Rolę twardziela w rodzinie, zarezerwowaną kiedyś dla stryja obecnego prezydenta Rifaata Assada, gra teraz Maher Assad, młodszy brat Baszara. Maher lubi mokrą robotę. W Damaszku osobiście strzelał do bezbronnych demonstrantów, krwawo stłumił już zamieszki w Daarze, Hamie i na wschodzie Syrii, a teraz dowodzi operacją w prowincji Homs. Od wiosny, gdy w Syrii zaczęły się antyrządowe demonstracje, oddziały Mahera zabiły już ponad 1700 osób. W czasie gdy Maher nakręca spiralę terroru, jego brat gra ojca narodu. Pozuje do zdjęć, na których z troską pochyla się nad szpitalnym łóżkiem rannego w walkach ulicznych żołnierza. Nie da się wykluczyć, że to autentyczna troska. Przecież prezydent Baszar Assad inaczej planował sobie życie i rolę w rodzinie, która od 1970 r. rządzi Syrią. Kwestia odpowiedzialności Wszystkiemu winna mgła. Gdyby nie ona, Baszar Assad w ogóle nie byłby prezydentem,tylko spokojnie prowadziłby praktykę lekarską w Londynie. Jako okulista zapowiadał się świetnie. Skończył medycynę w Damaszku i właśnie robił specjalizację w Western Eye Hospital w Londynie, gdy 24 stycznia 1994 r. został pilnie wezwany do kraju. Tego dnia rano jego starszy brat Basil przeoczył na spowitej mgłą autostradzie zjazd na lotnisko i roztrzaskał się na poboczu. Basil Assad, energiczny oficer dowodzący prezydencką Gwardią Narodową, był typem arabskiego macho. Mistrz jazdy konnej, utytułowany kierowca wyścigowy i poliglota, od wczesnych lat przygotowywany był do kariery politycznej. Baszar był jego przeciwieństwem: nieśmiały i małomówny już jako dziecko i nastolatek mógł się przekonać, że polityka to nic miłego. Gdy miał dwa lata, Syria dostała upokarzające lanie od Izraela i straciła Wzgórza Golan. Gdy miał lat 10, jego ojciec, zajmując Liban, wplątał się w wojnę domową, która całkowicie zniszczyła tę perłę Lewantu. Pięć lat później islamscy zamachowcy obrzucili ojca granatami. Stary Assad cudem uszedł z życiem. W odwecie za atak na brata porywczy stryj Rifaat pojechał do więzienia pod Palmyrą i rozstrzelał 300 więźniów politycznych. Nie przeszkodziło mu to parę lat później – gdy Baszar zaczynałstudia medyczne – niemal doprowadzić do wojny domowej próbą obalenia chorego na serce prezydenta Assada. Polityka w wydaniu syryjskim to ciężki kawałek chleba, nic więc dziwnego, że Baszar wolał zostać okulistą. Los chciał inaczej. – Nie ubiegam się o żadne urzędy, ale też nie uchylę się od odpowiedzialności – ogłosił, zamieniając po śmierci brata Basila londyńską klinikę okulistyczną na syryjską akademię wojskową w Homs. W ciągu czterech lat lekarz awansował na pułkownika armii syryjskiej. Próbował wejść w rolę przeciwnika korupcji i zwolennika internetu. Jego pierwszą publiczną funkcją była posada prezesa syryjskiego towarzystwa komputerowego. Krytycy reżimu zwracali uwagę, że związek liczył ledwie 2 tys. członków – tylko tylu w Syrii wolno było korzystać z sieci. W 1999 r. posłuszny parlament zmienił konstytucję, obniżając minimalny wiek kandydatów na prezydenta z 40 do 34 lat, by 35-letni Baszar mógł ubiegać się o prezydenturę. Służby specjalne brutalnie stłumiły protesty zwolenników wygnanego Rifaata. W referendum ogłoszonym po śmierci Hafeza Assada w 2000 r. 97,2 proc. Syryjczyków wybrało Baszara na jego następcę. Nowo wybrany ojciec narodu poślubił poznaną w Londynie Asmę Akhras. Asma, córka kardiologa i dyplomatki, skończyła londyński King’s College i miała za sobą karierę w Deutsche Banku i JP Morgan. Atrakcyjna i nowoczesna kobieta, mówiąca kilkoma językami, miała wzmacniać wizerunek Baszara jako reformatora zdolnego wyciągnąć Syrię z getta zacofanych satrapii patronujących międzynarodowemu terroryzmowi. Pudrowanie autokracji Jedną z pierwszych decyzji Baszara była likwidacja osławionego więzienia Mezze. W tej górującej nad Damaszkiem twierdzy krzyżowców jego ojciec kazał torturować więźniów politycznych. Syria zaczęła wycofywać wojska z Libanu i sygnalizować gotowość do rozmów ze śmiertelnym wrogiem Izraelem. Młody Assad polecił rozbudowywać sieć internetową. Poluzował też rygory polityczne, zapewniające monopol władzy partii BAAS kontrolowanej przez jego rodzinę – zakładanej w latach 30. przez Franza Reicherta, rezydenta NSDAP w Jerozolimie, a po wojnie wspieranej przez doradców z KPZR. Eksperyment z politycznym pluralizmem trwał, dopóki Riad Seif, przedstawiciel Adidasa w Syrii i jeden z liderów ruchu demokratycznego, nie zaczął mieszać się do interesów rodziny Assada. Seifowi nie podobało się, że jedyną sieć komórkową w Syrii kontroluje rodzina matki Baszara Assada. To przypieczętowało jego los. Za próbę obalenia porządku konstytucyjnego kraju do dziś (z kilkoma krótkimi przerwami) gnije w więzieniu. Reformatorzy mniejszego kalibru dostali nawet dziesięcioletnie wyroki. W ciągu niespełna roku więzienia znów zapełniły się dysydentami. Po 11 września próby zbliżenia z Izraelem też nie przyniosły efektu. Zachód wytykał Baszarowi, że nie zaprzestał sponsorowania Hezbollahu i Hamasu. Po amerykańskiej inwazji na Irak Syria stała się zaś zapleczem dla irackich bojówek Al-Kaidy. W 2005 r. notowania Baszara sięgnęły dna, gdy okazało się, że jego brat zamieszany był w zabójstwo premiera Libanu Rafika Hariri. Mord przyczynił się do wybuchu cedrowej rewolucji w Libanie i wycofania wojsk syryjskich z tego kraju. Przeprowadzone przez ONZ śledztwo ujawniło udział Assadów w aferze korupcyjnej związanej z upadkiem libańskiego banku Al-Madina, służącego za pralnię pieniędzy z irackiego programu „Ropa za żywność” (na którym obłowili się wysocy rangą politycy z Europy, Bliskiego Wschodu i ONZ). Gdy w 2007 r. Baszar rozpoczął kolejną, siedmioletnią kadencję, odciął Syrię od internetu i zakazał dysydentom opuszczania kraju. W zabetonowanym politycznie i społecznie kraju trwał przy władzy, aż do Damaszku dotarł rewolucyjny ferwor z Tunezji, Egiptu i Libii. Gra o przetrwanie – Mamy do czynienia z uzbrojonymi bandami kryminalistów – oświadczył Baszar Assad w dzień po tym, jak Rada Bezpieczeństwa potępiła Syrię za masakry cywilów. Wydał dekret wprowadzający system wielopartyjny, jednocześnie służby bezpieczeństwa rozbijają wielotysięczne demonstracje. Prezydentowi brakuje może zręczności ojca, ale stara się stosować jego sprawdzoną taktykę gry na kilku fortepianach. Jest to tym łatwiejsze, że w porównaniu ze zdradzonymi przez część własnych elit dyktatorami z Libii i Egiptu Assadowie mają się na kim oprzeć. Ich armia i służby specjalne zdominowane są przez niewielką, dobrze zorganizowaną szyicką sektę alawitów, która poprzez partię BAAS rządzi Syrią od lat 60. Alawici islam mieszają z chrześcijaństwem, zoroastryzmem i wiarą w reinkarnację. Przez sunnicką większość zawsze uważani byli za odszczepieńców i pariasów. Zdrada nie wchodzi więc w grę. Już Lawrence z Arabii pisał o alawitach: „Prędzej umrą, niż zdradzą członków własnej sekty, ale wobec obcych nie zadrży im ręka”.
Więcej możesz przeczytać w 33/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.