Nie piszę tego jako przeciwnik PiS i napisałbym to samo o każdym, kto na taki krok by się zdecydował. Nie będę się też pastwił nad obrońcami pomysłu, bo po prostu nie warto im poświęcać jednego słowa. Ze szczerego zdenerwowania wpadłem w ton, który wyklucza poważną analizę innych strategii, ale korzystając z gościnnych łamów prasowych, nie bacząc w tym wypadku na zdanie naczelnego, podrzucam właściwie oczywiste hasło dla kampanii SLD. Brzmi ono: „Sami swoi". Hasło jest wypromowane, w sądzie prawa autorskiego się obroni, bo w filmie tytułowo użyte było z ironią, tak przynajmniej to odczytywałem, a w kampanii brzmiałoby serio i oddawało stan rzeczywisty. Podwodniak pan premier Miller wynurzy się w Gdyni z morza, a jego łódź ochrzci żona wprawiona w tym morskokatolickim obrzędzie – sukces gwarantowany. I proszę podwodniaka nie nazywać spadochroniarzem, bo w tym sporcie specjalizuje się premier Pawlak, dosłownie spadając nam z nieba.
Kampania biedoty partyjnej, czyli PJN, oparta jest na karteczkach bez lodówki, czyli opisie czegoś, czego nie mogą zrobić, bo nie mają pieniędzy. PO ma się nie chwalić, w związku z tym chwali się bez przerwy przez zaprzeczanie zarzutom. Tylko Palikot działa w podziemiu, w związku z tym jego rachuby są tajemnicze i trudne do określenia. Co to będzie dalej? Jak ciekawy będzie sierpień i wrzesień, ileż to spotów i billboardów umili nam wakacje? Ciekawa przyszłość w cień usuwająca problemy z frankiem i giełdowe krachy.
Chciałbym się odciąć od wszystkich ironizujących na temat PKP i długości podróży na przykład z Warszawy na Hel. Proszę się zastanowić, jaka to niepowtarzalna okazja do podziwiania naszego kraju. Ileż refleksji, ile pięknych pejzaży, które można oglądać, kiedy pociąg wolno jedzie. Władcom PKP podrzucam jeszcze jeden pomysł. Macie panią rzeczniczkę o niebanalnej urodzie i pięknie opowiadającą o przyszłości. Może mogłaby chodzić na tych dalekich trasach po przedziałach i pięknie opowiadać, co mijamy, który dworzec jest zabytkowy, a który w przebudowie. Jestem wśród tych podróżnych, którzy taką innowację przyjęliby z otwartymi ramionami.
Na zakończenie dwie dobre nowiny. Pierwsza: Lech Wałęsa wyzdrowiał. Druga: po kuracji wspólnie z przewodniczącym Dudą kruszą lody między ojcem i niesforną córką „Solidarnością", która to organizacja chce być na swoim miejscu z dala od polityki. To dobra, nawet bardzo dobra wiadomość, osładzająca czasy beznadziei frankowo-giełdowej.
Chciałbym wydać prywatne oświadczenie w sprawie szeroko omawianej sytuacji dotyczącej sekretarza PZPN, pana Kręciny. Pan Kręcina jest znany z wielu rzeczy, ale również z tego, że piekielnie boi się latać samolotem. Kiedy już musi lecieć, a robi to tylko wtedy, kiedy jego poczucie obowiązku każe mu być szybszym niż wiatr, przed lotem i w samolocie, z potwornego strachu zaczyna zachowywać się nienaturalnie. Pan Kręcina, decydując się na lot z Wrocławia do Warszawy, nie powiadomił o tym nikogo, bo kiedy powiadamia o locie współpracowników, ci robią wszystko, aby nie leciał. Tym razem zaczęli to robić w ostatniej chwili. Udało się to dopiero w samolocie, bo najbliższe współpracowniczki wydelegowane przez prezesa PZPN Grzegorza Latę, aby powstrzymać samowolę sekretarza, na lotnisku nie dały rady. Dała radę dopiero straż graniczna, którą o przysługę zabronienia lotu sekretarzowi poprosiły władze UEFA w obawie, że coś sekretarzowi się stanie złego. Sekretarz, działając w silnych emocjach i w panicznym strachu, mówi, że chce odwrotnie, niż myśli naprawdę. Stąd inwektywy pod adresem prezesa aktualnego i byłego.Jeśli mówi o nich coś brzydkiego, to znaczy, że w rzeczywistości po prostu ich kocha.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.