Rzeczywiście, sytuacja gospodarcza w USA i peryferyjnych krajach strefy euro jest trudna. Główne problemy to: wysokie bezrobocie, które w Hiszpanii sięga blisko 21 proc. a w USA ponad 9 proc., wysokie zadłużenie finansów publicznych i gospodarstw domowych oraz ciągle osłabiony sektor bankowy, który zamiast rozwijać akcję kredytową, jest w procesie tzw. delewarowania. Towarzyszą temu brak inwestycji i niskie tempo wzrostu gospodarczego, które dodatkowo pogarsza sytuację, ponieważ gospodarka nie tworzy nowych miejsc pracy, oraz rośnie ciężar obsługi długu publicznego. Konsumenci ograniczają wydatki. Tworzy to niebezpieczną spiralę kryzysu w krajach najbardziej zadłużonych, w których dług publiczny do PKB wynosi około 80–120 proc., a roczne potrzeby pożyczkowe rządów przekraczają 3–5 proc. PKB. Dodatkowo od kilku kwartałów gospodarki wschodzące, w których zagrożeniem jest z kolei inflacja, spowalniają na skutek podwyżek stóp procentowych. Jeszcze kilka miesięcy temu oczekiwano utrzymania solidnego wzrostu gospodarczego w tym oraz w 2012 roku. Obecne załamanie na rynkach finansowych wynika właśnie z obaw, że tempo wzrostu światowej gospodarki, w tym głównie USA, będzie w nadchodzących kwartałach bardzo niskie. Prognozy ekonomiczne nie zakładają jednak recesji, tylko istotne spowolnienie wzrostu. Nadzieją dla tych rynków jest dobra kondycja przedsiębiorstw, których wyniki rosną, a sytuacja jest stabilna.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.