Piszę to bez cienia cynizmu – już teraz, w lutym, plebiscyt na Najbardziej Rozczulający Gest 2012 wygrywa bezapelacyjnie Andrzej Gołota, pisząc wiersz pożegnalny dla Wisławy Szymborskiej. Nie macie prawa śmiać się z Andrzeja. Żebyście wyobrazili sobie skalę poświęcenia, użyję przykładu. Wyobraźcie sobie, że umiera Mike Tyson (odpukać) i aby uczcić jego pamięć, mój kolega, poeta polski Jacek Dehnel wychodzi na ring, aby stoczyć pojedynek bokserski w wadze ciężkiej. To mniej więcej ten sam poziom odwagi.
Podobno artysta Gotye, objawienie internetu ostatnich tygodni, ma już w Polsce platynę. To dobrze, że ludzie kupują płyty, ale ja wciąż nie wiem, co moi rodacy dostrzegli w tym wychudłym, posmarowanym akrylem nieszczęśniku, łkającym tak rozpaczliwie jak student błagający o karnet na stołówkę. Biorąc pod uwagę, że masę płyt sprzedaje u nas również staruszek Cohen, chyba chodzi o jakiś nasz zbiorowy, polski instynkt opiekuńczy.
Jak niektórzy wiedzą, średni budżet polskiego klipu muzycznego oscyluje wokół ceny kartonu papierosów. Aby jeszcze bardziej przyoszczędzić na kosztach, w Polsce nastała nowa moda – ogłaszania publicznych nagonek na chętnych do występu w teledysku. W ten sposób oszczędza się na gażach aktorskich, zakładając, że w teledysku powinien być jeszcze ktoś poza artystą i jego psem. Ostatnio taki plebiscyt ogłosiła wokalistka Steczkowska Magda. No cóż, zakładając, że ludzie sprawdzili sobie, kim Magda Steczkowska w ogóle jest, może i ktoś się zgłosił.
1 sierpnia 2012 kolejny występ Madonny w Polsce i kolejne kontrowersje. Poprzednim razem artystka wystąpiła u nas 15 sierpnia 2009, co zagotowało obchodzących święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, znane również jako Święto Matki Boskiej Zielnej. Demonstracji można spodziewać się i tym razem – w końcu 1 sierpnia to rocznica powstania warszawskiego. Łącząc te fakty, w końcu rozumiem, po co w ogóle Madonna przyjeżdża do nas grać tak często – cieszy ją, że jest jeszcze na tej planecie jakieś miejsce, w którym jej występy oburzają i szokują kogokolwiek.
Obejrzałem, dzięki uprzejmości portalu Pudelek, trailer do filmu „Kac Wawa", czyli nakręconej w pośpiechu podróby „Kac Vegas” z Szycem i w trójwymiarze. Pomijając, że ludzi chcących wydać na bilet na to 30 zł uważam za bogatych ekscentryków, sądzę, że generalnie to dobrze, że premiera tego filmu ma miejsce. Po prostu – gorzej już nie można i po „Kac Wawa” polskie kino może być już tylko lepsze.
Jakiś czas temu, pisząc o Krakowskim Biurze Festiwalowym i mających tam miejsce zadymach z dotacjami, niesłusznie posądziłem prezydenta Majchrowskiego o torpedowanie krakowskiej kultury do spółki z radnymi PO. Kajam się i z zadowoleniem informuję, że KBF otrzymało o 3,5 mln zł dotacji więcej, co pozwoli na zorganizowanie Selector Festivalu i Off Plus Camera. Nie odbędą się za to wianki. I bardzo dobrze. Do młodego kina i ambitnej muzyki elektronicznej dopłacać warto. Do darmowych spędów z popisami formacji Kult i Coma chyba już niespecjalnie.
Dopiero co na nasze ekrany weszła wstrząsająca „Róża", a Wojciech Smarzowski zapowiada już kolejny film, tym razem według własnego scenariusza. „7 dni” ma być kryminałem politycznym, którego akcja – jak podaje portal Interia – zacznie się na tylnym siedzeniu radiowozu, a zakończy w Brukseli. Panie Wojtku, życzę tylko, aby stres pana nie wypalił. W końcu bycie praktycznie jedynym reżyserem w Polsce, który umie zrobić kino i sensowne, i zwracające się, to potworna presja.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.