KPT. JACEK OLCHAWSKI: Tak, wielokrotnie. Była u nas kobieta, która wyrzuciła swoje nowo narodzone dziecko przez okno. Inna zmiażdżyła dziecko własnym ciałem, jeszcze inna spaliła w piecu. Była taka, która topiła dzieci, ale zapewniała, że zawsze robiła to tak, by nie patrzeć im w oczy. Mamy u nas kobietę, która – jak wynika z akt sprawy – głodziła kilkumiesięczne niemowlę i biła je tępymi narzędziami, być może uderzała nim o ścianę. Gdy z nią rozmawiam, patrzy wielkimi, pełnymi błagania oczami i tłumaczy, że chłopak ją zostawił z gromadką dzieci. Jedno z nich cierpiało na kolki, ciągle płakało i w końcu doprowadziło ją to do szału. Zaczęła je bić, żeby było cicho. Jest u nas również więźniarka, która popełniła tzw. dzieciobójstwo bierne. Z akt sprawy wynika, że „zaniechała udzielenia pomocy, przez co doprowadziła do zgonu dziecka". Bo kiedy rodzi się niemowlę, trzeba przeciąć pępowinę, oczyścić nos i usta, otulić czymś ciepłym i nakarmić. Ta kobieta nie zrobiła tego. Urodziła dziecko, a potem pozwoliła mu umrzeć. Raz, potem drugi, trzeci i kolejny. Zabiła czwórkę swoich dzieci.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.