Po pierwsze, jak powszechnie wiadomo, kibice dwóch różnych drużyn znajdujący się na tym samym stadionie w tym samym czasie tworzą problemy. Rzecz jasna, mogliby się tam znaleźć w różnym czasie – ale w tym kraju nikt nie chce realizować moich genialnych pomysłów.
Po drugie, gdybyśmy wpuścili kibiców, zaraz pojawiłaby się pokusa, aby wpuścić na murawę piłkarzy. I znowu by się zaczęło. Faule, partaczenie, nierealizowanie założeń taktycznych przyjętych na odprawie przedmeczowej. W ogóle dno.
Po trzecie, przyjechałaby telewizja. Zwłaszcza ta z tendencją do żółtego paska: „Kibice siedzą cicho, niepokoi się Komenda Główna Policji". Cały kraj czekałby na informacje z linii frontu, zamiast generować dochód narodowy.
I po czwarte, stadion zacząłby być używany. Szłyby za tym same nieszczęścia. Zużycie prądu, wystroju, w ogóle zużycie tego bardzo ładnego stadionu, na którym nie można odbywać meczów – i bardzo dobrze.
Toczy się spór o to, kto ma być patronem nowego obiektu. Chyba najrozsądniejsze byłoby nazwanie go: Zawsze Nowy Stadion Narodowy Imienia Sześćdziesięciosiedmioletniej Emerytki. Nazwa ta upamiętniałaby wielką reformę, primo. Promowałaby czynny styl życia wśród starszego pokolenia, secundo. Zawierałaby wiele pozytywnej energii i zaburzyłaby nieszczęsne stereotypy dotyczące płci. Na dodatek, gdyby jednak reforma emerytalna skończyła się tak jak wszystko, zostanie chociaż pomnik dobrych chęci.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.