Jeżeli chcesz sprawdzić, czy Pan Bóg ma poczucie humoru, opowiedz mu o swoich planach”. Nie wiem, czyj to żart, ale znakomicie się sprawdził przy okazji ekspedycji prezesa Jarosława Kaczyńskiego do pani marszałek Ewy Kopacz z petycją o odwołanie tym razem całego rządu, a nie tylko ministra Arłukowicza.
Kiedy to nastąpi, wszyscy wiedzieli – i media, i opozycja, i koalicja. Idzie więc przez korytarze sejmowe pan prezes, niesie odwołanie jak relikwię, bo on wszystko, co robi, to święte, idzie, telewizja i radia się czają, prof. Gliński schowany za jakąś kolumienką czeka na powrót z listą ekspertów, dziennikarze szykują pytania, jak było. Czy pocałował panią marszałek w rękę? Bo to człowiek starej daty, czyli dobrze wychowany. Jest mniej więcej 20 m od gabinetu przeznaczenia, aż tu nagle na pasku w telewizjach informacyjnych pojawia się napis „Papież Benedykt XVI abdykuje”. Oooo! Za chwilę drugi: „Stanie się to 28 lutego” i w tym momencie zdmuchnęło delegację jak świeczkę. Nie wiadomo nawet, czy doszła, czy cokolwiek zostawiła i co było dalej, tylko podobno poseł Błaszczak, wracając z tej wizyty, zapytał prezesa Kaczyńskiego:
– Wodzu, jak to się stało, że zamiast premiera Tuska odwołaliśmy papieża? – taką wiadomość jeszcze tego dnia przeczytałem w internecie.
Następnego dnia okazało się, że koniec świata, w związku z tą historyczną decyzją, jest w dalszym ciągu aktualny, a to dzięki tabloidom, które natychmiast zaczęły nas straszyć przepowiedniami św. Malachiasza, Nostradamusa i królowej Saby, zostawiając nareszcie Majów w spokoju. Jeśli papieżem zostanie rzymianin, mamy przechlapane, jeżeli przedstawiciel Czarnego Lądu (nie wiem, czy kogoś nie obrażam, pisząc Czarnego Lądu), to już właściwie w dniu wyboru możemy się owinąć w białe prześcieradła i podążać w stronę cmentarza. Uratować nas może tylko Kanadyjczyk albo kardynał Dziwisz. A jeszcze jakie znaki na niebie i ziemi – piorun, który uderzył w Bazylikę św. Piotra, meteor nad Czelabińskiem, asteroid w pobliżu Ziemi i izraelscy kibice wyzywający siostry Agnieszkę i Urszulę Radwańskie. To nie może się dobrze skończyć.
Czasami myślę, że właściciele tabloidów mają nadzieję, że jeśli koniec świata nastąpi, to jeszcze bardziej zwiększą swoje nakłady.
– Wodzu, jak to się stało, że zamiast premiera Tuska odwołaliśmy papieża? – taką wiadomość jeszcze tego dnia przeczytałem w internecie.
Następnego dnia okazało się, że koniec świata, w związku z tą historyczną decyzją, jest w dalszym ciągu aktualny, a to dzięki tabloidom, które natychmiast zaczęły nas straszyć przepowiedniami św. Malachiasza, Nostradamusa i królowej Saby, zostawiając nareszcie Majów w spokoju. Jeśli papieżem zostanie rzymianin, mamy przechlapane, jeżeli przedstawiciel Czarnego Lądu (nie wiem, czy kogoś nie obrażam, pisząc Czarnego Lądu), to już właściwie w dniu wyboru możemy się owinąć w białe prześcieradła i podążać w stronę cmentarza. Uratować nas może tylko Kanadyjczyk albo kardynał Dziwisz. A jeszcze jakie znaki na niebie i ziemi – piorun, który uderzył w Bazylikę św. Piotra, meteor nad Czelabińskiem, asteroid w pobliżu Ziemi i izraelscy kibice wyzywający siostry Agnieszkę i Urszulę Radwańskie. To nie może się dobrze skończyć.
Czasami myślę, że właściciele tabloidów mają nadzieję, że jeśli koniec świata nastąpi, to jeszcze bardziej zwiększą swoje nakłady.
Więcej możesz przeczytać w 8/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.