Wprost: Kazano panu przejść na emeryturę?
Ppłk Bartosz Stroiński: Miałem zakaz lotów. Ale nikt oczywiście na mnie bezpośrednio nie naciskał. Chciałem być daleko od tego, co się w armii dzieje. Przynajmniej w lotnictwie. Jeżeli ktoś sądzi, że coś po tej katastrofie zmieniło się na lepsze, to się myli.
Szkolenia fikcyjne – o tym pan mówi?
Nie o to chodzi. Teraz w lotnictwie najważniejsze jest wypełnianie dokumentów, a nie latanie. Te dokumenty tak naprawdę zabezpieczają osoby, które są wyżej w hierarchii wojskowej. A jest ich bardzo dużo. Zaraz mnie państwo zapytają o przyczynę katastrofy, to od razu powiem, że jedną z przyczyn było to, że nasz specpułk miał nad sobą tak wielu zwierzchników.
Dlaczego?
Bo to powodowało bezwładność, niemożność działania. I dlatego byliśmy daleko w tyle za lotnictwem cywilnym. Lotnictwo cywilne się rozwijało, a nas krępowały procedury.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.