Tomasz Musiał, sędzia piłkarskiej Ekstraklasy, przyznaje, że jako dzieciak nie marzył o bieganiu z gwizdkiem. Umówmy się, na podwórku każdy chce być napastnikiem, a nie gościem, który tylko przerywa grę. Do tego był synem słynnego Adama Musiała, legendy Wisły Kraków, obrońcy ze słynnej drużyny Orłów Górskiego. Miał 14 lat, kiedy nadczynność tarczycy odesłała marzenia do kąta. Wiedział, że nie wytrzyma bez piłki. Ale zostać sędzią? Z perspektywy piłkarza arbiter najczęściej jest niesprawiedliwy i robi ci krzywdę. Poza tym nikt sędziów nie lubi. – Jak ktoś przegra mecz, to przecież nie z powodu braku umiejętności, tylko przez sędziego. Zawsze ktoś będzie miał pretensje – mówi Musiał. Ostatnio pretensje do niego miało Kolegium Sędziów przy PZPN. Z wakacji wrócił z trzykilogramową nadwagą. Miał świetny poprzedni sezon: w głosowaniu piłkarzy został wybrany na najlepszego sędziego Ekstraklasy. W nagrodę miał sędziować w towarzyskim meczu Lechii Gdańsk z FC Barcelona. Ale zamiast biegać za Leo Messim, będzie rączo kłusował po bieżni, żeby zrzucić zbędne kilogramy. – Przyjmuję to z pokorą, żałuję tylko, że zrobiła się z tego taka afera, że mówiono o tym w „Wiadomościach”, jakby nie było ciekawszych tematów. Teraz, jak wyjdę na mecz ligowy, z trybun popłyną docinki. A przecież i tak nie mamy lekko – mówi Musiał.
Niewdzięczność
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.