Jestem za, a nawet przeciw rządowi Leszka Millera - Aleksander Kwaśniewski jeszcze nie mówi językiem Lecha Wałęsy, ale już robi to, co on, i myśli jego kategoriami. W czerwcu 2002 r. zapewniał: "Nasza przyjaźń z Leszkiem Millerem jest tak mocna jak złoty". Trzy tygodnie później, podczas rekonstrukcji rządu, stwierdził: "Prędzej dam sobie zagipsować obie ręce, żebym nie mógł utrzymać pióra, niż podpiszę nominację Kołodki". W imię przyjaźni odwołał swoje spotkanie z Leszkiem Millerem, sugerując w ten sposób, że nie akceptuje proponowanych przez premiera zmian w rządzie. Czy chodziło naprawdę o Kołodkę, czy była to manifestacja siły?
Kwaśniewski za, a nawet przeciw
Jestem za, a nawet przeciw rządowi Leszka Millera - Aleksander Kwaśniewski jeszcze nie mówi językiem Lecha Wałęsy, ale już robi to, co on, i myśli jego kategoriami. W czerwcu 2002 r. zapewniał: "Nasza przyjaźń z Leszkiem Millerem jest tak mocna jak złoty". Trzy tygodnie później, podczas rekonstrukcji rządu, stwierdził: "Prędzej dam sobie zagipsować obie ręce, żebym nie mógł utrzymać pióra, niż podpiszę nominację Kołodki". W imię przyjaźni odwołał swoje spotkanie z Leszkiem Millerem, sugerując w ten sposób, że nie akceptuje proponowanych przez premiera zmian w rządzie.
Czy chodziło naprawdę o Kołodkę, czy była to manifestacja siły? Choć od lipca 2002 r. nie było miesiąca, żeby prezydent nie próbował pokazać premierowi, kto tu rządzi, publicznie nadal deklarował przyjaźń - choćby w październiku i listopadzie 2002 r., a także w styczniu i lutym 2003 r. (po spotkaniu z kierownictwem SLD). W marcu tego roku, po posiedzeniu rady gabinetowej, poklepywał premiera po plecach i po raz kolejny zapewniał o przyjaźni, a w tym czasie autoryzował wywiad dla "Rzeczpospolitej", w którym stwierdził w lekko zawoalowanej formie, że to dramatyczne, ale największą przeszkodą w drodze do unii może się okazać Leszek Miller. A wcześniej dodał: "Premier wraz z rządem znalazł się na huśtawce". Innymi słowy - Kwaśniewski stwierdził, że Miller się zużył i powinien ustąpić pola młodszym.
Lech Kwaśniewski, czyli syndrom Wałęsy
Tak jak Wałęsa Kwaśniewski nie ma już przyjaciół, lecz byłych przyjaciół i dworaków. Gdy Wałęsa kończył prezydenturę, za przyjaciół uważał Margaret Thatcher, George'a Busha i Helmuta Kohla. Przyjaciółmi obecnego prezydenta są George W. Bush i Javier Solana. Powołując się na mandat z powszechnych wyborów, Lech Wałęsa przez całą kadencję próbował przejmować kompetencje rządów wywodzących się z jego obozu. Kwaśniewski robi to samo. Jego obecna wojna z Millerem bardzo przypomina sytuację z 1992 r., kiedy Lech Wałęsa wojował z premierem Janem Olszewskim. Z kolei niedawna próba rozpędzenia przez Kwaśniewskiego KRRiTV przypomina odwołanie przez Wałęsę - w marcu 1994 r. - Marka Markiewicza i Macieja Iłowieckiego, jego nominatów w KRRiTV.
Lech Wałęsa rozbił własny obóz polityczny, bo bał się, że na jego czele stanie Jarosław Kaczyński. Rozproszył konkurencję i okazało się, że nie ma żadnego politycznego zaplecza. Kwaśniewski wspomógł SdRP, by urósł z niej silny SLD, i też jest osamotniony. Dlatego prezydent sondował inicjatywę powołania nowej partii centrowej, a gdy okazało się to ryzykownym pomysłem (Wałęsa taką partię powołał - Bezpartyjny Blok Wspierania Reform - lecz głosowało na nią tylko 5,4 proc. wyborców), chce odebrać Millerowi kontrolę nad SLD.
Mimetyzm, czyli każdemu to, czego sobie życzy
Aleksander Kwaśniewski to mistrz politycznego mimetyzmu - w biologii określanego jako zdolność upodabniania się wyglądem do otoczenia, by zyskać dodatkową ochronę przed naturalnymi wrogami. Kwaśniewski upodabnia się nie tylko wyglądem (raz chudnie, raz przybiera na wadze), lecz także tym, co mówi. Miesiąc po zaprzysiężeniu oznajmił, że Polacy powinni poznać zawartość archiwów MSW i UOP, by potem zawetować ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej umożliwiającą otwarcie archiwów. Polacy deklarują katolicyzm, więc Kwaśniewski śpiewa kolędy i dzieli się opłatkiem, głos mu drży podczas spotkań z Janem Pawłem II i - jak większość - używa raczej określenia "Ojciec Święty" niż "papież". Ateizm nie cieszy się wzięciem, więc deklaruje, że jest poszukującym agnostykiem. To daje mu prawo do tłumaczenia papieskich nauk: "Powinniśmy być lepsi wobec siebie; uczynić wszystko, aby w działalności publicznej na czele wszystkich spraw była zawsze 'sprawa człowieka'. Aby papieskie nauczanie - ową 'wyobraźnię miłosierdzia' - przełożyć na nasze codzienne czyny" - wywodził po ubiegłorocznej pielgrzymce Jana Pawła II do ojczyzny.
Polacy interesują się sportem, toteż prezydent spotyka się z reprezentacją piłkarską, a nawet jedzie z nią na mistrzostwa świata do Korei, podobnie jak jeździ na konkursy skoków z udziałem Adama Małysza. Polacy lubią piosenki Edyty Górniak, więc i on jest jej fanem. Polacy z sentymentem wspominają PRL, toteż prezydent organizuje w swoich ogrodach piknik z okazji 1 Maja. Gdy media zarzucają mu, że przesadza z sympatią dla lewicy, przypina Ordery Orła Białego tym, którzy PRL obalali - Leszkowi Kołakowskiemu, Gustawowi Herlingowi-Grudzińskiemu, Jerzemu Giedroyciowi, Jackowi Kuroniowi, Markowi Edelmanowi. Gdy kilka lat temu odwiedził Maisson Lafitte, chwalił się, że za młodu czytał głównie paryską "Kulturę", wychowując się na myśli politycznej Jerzego Giedroycia i Juliusza Mieroszewskiego.
Kwaśniewski to nie tylko mistrz mimetyzmu, ale także koniunkturalista. Raz przyjaźni się z socjaldemokratami: Billem Clintonem, Gerhardem Schröderem, Tonym Blairem, Lionelem Jospinem, Göranem Perssonem. Spaceruje po Gdańsku ze Schröderem i spędza wakacje z Javierem Solaną. Innym razem przyjaciółmi Kwaśniewskiego są "dear George" (Bush), "cher Jacques" (Chirac), "caro José Maria" (Aznar). W Davos pochyla się nad problemami globalizacji. W Kijowie jest zwolennikiem dialogu między prezydentem Kuczmą a opozycją. Na szczycie NATO w Pradze zwalcza światowy terroryzm i zaprasza nowych członków. Mówi o Polsce jak o mocarstwie: "Nie uczynimy niczego, co mogłoby osłabić więź między USA a Europą i Europą a Stanami Zjednoczonymi". Odnosi sukcesy: kilka dni temu brał udział w telekonferencji wraz z prezydentem USA oraz premierami Wielkiej Brytanii i Australii.
Standardy Kwaśniewskiego
Mimetyzm jest strategią przetrwania - w biologii nie podlega on moralnej ocenie. Kwaśniewski stara się, żeby tak samo było w polityce i życiu publicznym. Wprawdzie popada często z tego powodu w sprzeczności i kręci, ale Polacy nie biorą mu tego za złe (80-82 proc. popiera prezydenta). Kiedy CBOS pytał, jak oceniają oskarżenia wysuwane pod adresem Kwaśniewskiego podczas poprzedniej kampanii prezydenckiej (kłamstwa w sprawie magisterium i zatajenie w oświadczeniu majątkowym należących do żony akcji Polisy), tylko co piąty badany uznawał to za istotne.
Upoważniony przez większość społeczeństwa Kwaśniewski stosuje wobec siebie inne standardy niż wobec innych. "Oczekuję, że właściwe urzędy wyjaśnią sprawę bezzwłocznie" - grzmiał w ostatnich dniach grudnia, tuż po publikacji tekstu "Przychodzi Rywin do Millera" w "Gazecie Wyborczej". W niedawnym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" napominał premiera Millera i Adama Michnika, że nie zgłosili sprawy do prokuratury. Kilka dni później okazało się, że sam tego nie zrobił. Mało tego, nie ujawnił dowodu - listu od Lwa Rywina, którym dysponował od 28 lipca 2002 r. Skoro tego nie zrobił, mógł złamać art. 231 par. 1 kodeksu karnego. Gdyby nadal nie ujawniał notatki otrzymanej od Rywina, mógłby się narazić na zarzut z art. 239 kk. Stanowi on: "Kto utrudnia lub udaremnia postępowanie karne, pomagając sprawcy przestępstwa uniknąć odpowiedzialności karnej (...), podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat". Zatajając przez wiele miesięcy fakt istnienia listu, Kwaśniewski wpłynął na przebieg przesłuchań Roberta Kwiatkowskiego, prezesa TVP, przed komisją śledczą i prokuratorem.
21 lutego tego roku prezydent zaapelował o powstrzymanie się od komentowania prac sejmowej komisji powołanej do wyjaśnienia sprawy Rywina. "W ten sposób przeszkadzamy komisji w wypełnieniu zadania" - stwierdził. Już 10 marca sam zaczął sprawę komentować. "Sam publicznie deklarował, że powstrzyma się od bieżących komentarzy, a tutaj złamał to, zarówno jeśli chodzi o sytuację rządu, jak i komisji śledczej, bo też deklarował i apelował o powstrzymywanie się od komentarzy i niepotrzebnie sam tego nie dotrzymuje" - ubolewał Krzysztof Janik, minister spraw wewnętrznych i administracji. Na komentarzach zresztą się nie skończyło, bo Kwaśniewski zaapelował, by KRRiTV podała się do dymisji. Siedmiu członków rady - poza Danutą Waniek i Waldemarem Dubaniowskim - wezwanie zignorowało, więc Kwaśniewski zapowiedział, że nie przyjmie sprawozdania KRRiTV. Wystarczyło jednak, że na czele rady stanęła Danuta Waniek, by złagodził swoje stanowisko wobec tego gremium. Zaczął nawet twierdzić, że nie wzywał członków rady do złożenia dymisji, lecz apelował, by oddali się do dyspozycji tych organów, które ich powołały.
Pierwszy sprawiedliwy
Jedną z ulubionych strategii prezydenta jest odcinanie się od tego, co sam zapoczątkował, i stawanie na czele sanacyjnej krucjaty. "Brak separacji między światami polityki i biznesu" jest źródłem zła - orzekł Kwaśniewski i zaapelował do polityków, by przestali biesiadować z biznesmenami. Prezydent zapomniał, że to on był promotorem ścisłych związków biznesu i polityki. To on przecież często gościł u siebie Jana Kulczyka, grywał w tenisa z Ryszardem Krauzem oraz odwiedzał sponsorowane przez niego turnieje tenisowe w Sopocie. To on bywał w Juracie w pensjonacie Zbigniewa Niemczyckiego. Gdy Zbigniew Wróbel, obecny prezes Orlenu, był wiceprezesem PepsiCo. na Europę Środkową i Wschodnią, znalazł się w prezydenckim zespole konsultantów ds. rolnictwa i rozwoju wsi. W marcu 1999 r. Aleksander Kwaśniewski odznaczył go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski "za wybitne zasługi we wspieraniu rozwoju gospodarki żywnościowej i rolnictwa". Kwaśniewski otwierał też w podwarszawskiej Wólce powstały z inicjatywy Tomasza Gudzowatego (syna Aleksandra) klub jeździecki i uczestniczył w wielu podobnych imprezach.
Na fetę z okazji imienin prezydenta w grudniu 2002 r. zaproszono ponad 600 osób. Większość stanowili przedstawiciele polityki i biznesu. Tych ostatnich reprezentowali m. in. Ryszard Krauze, Jacek Kseń, Zbigniew Niemczycki, January Gościmski, Janusz Kiljańczyk, Bogusław Kott, Krzysztof Olszewski, Jarosław Pachowski, Jerzy Starak, Michał Sołowow, Cezary Stypułkowski, Ryszard Varisella, Zbigniew Wróbel, Sobiesław Zasada i Lew Rywin. Kilka tygodni później jakby nigdy nic Kwaśniewski zaapelował o powrót do wyraźnego podziału między biznesem, mediami i polityką. Dlaczego? Bo "powstaje wrażenie 'zblatowania'. Te związki stają się obciążeniem dla każdej ze stron. (...) Od początku roku zakazałem moim ministrom uczestnictwa w wydarzeniach natury prywatno-osobistej ludzi biznesu czy ludzi mediów.(...) Mają nie chodzić na imieniny. Nie chcę, żeby później opowiadano, że ten powiedział to, drugi tamto".
Anestezjolog, czyli każdemu dobrze
Kwaśniewski jest idealnym produktem na polski rynek: już luksusowym, ale jeszcze tanim; już światowym, ale nadal swojskim; już zachodnim, ale jeszcze wschodnim; już należącym do III RP, ale jeszcze tkwiącym w PRL. Jest produktem udanej autopromocji: zyskuje poparcie nie za to, co robi, lecz za to, jak o tym mówi. - Kwaśniewskiemu udało się oddzielić od ogólnego, niepochlebnego obrazu polskich polityków. Może dlatego, że tak często dystansuje się wobec tego środowiska, mimo że wcale nie jest mu ono obce. Ostatnio jednak przez konflikt z premierem zniżył się do politycznej codzienności. Powstaje pytanie, czy nie spowoduje to spadku jego popularności - zastanawia się prof. Andrzej Rychard, socjolog.
Kwaśniewski zachowuje się jak anestezjolog, który łagodzi ból i każdemu mówi, że będzie dobrze, chociaż to od chirurgów zależy powodzenie operacji. Na kongresie OPZZ twierdził: "Jako prezydent jestem przekonany, że Polacy to zdolny i dzielny naród. Polacy to ludzie, którzy potrafią sobie z trudnościami poradzić. Polacy to społeczeństwo, które wobec trudnych wyzwań potrafi się zjednoczyć, działać wspólnie i odnosić sukcesy. Ja nie tylko w to wierzę - ja to wiem! Wiem, że ten dzielny naród i polskie osiąg-nięcia to zasługi takich ludzi jak ci, którzy tutaj są przede mną, jak wielu z was, jak przedstawiciele OPZZ". Przed innym audytorium, na konferencji poświęconej "Strategii Polski na lata 2004-2015 po akcesji do Unii Europejskiej", powiedział: "Nie jesteśmy nadzwyczajnie pracowici, ogromnie twórczy, fantastycznie konsekwentni i jednocześnie wytrwali i gotowi do ponoszenia kolejnych ofiar. W związku z tym wiara, że można w jakimkolwiek autarkicznym systemie - czy to gospodarczym, czy to intelektualnym, czy kulturowym - żyć we współczesnym świecie, jest moim zdaniem błędna". Znowu prezydent jest za, a nawet przeciw.
Świętowit, główne bóstwo Słowian, jest przedstawiany jako postać o czterech twarzach. Każdej stronie świata pokazuje inną twarz - taką, jakiej sobie życzy odbiorca. Kwaśniewski stał się współczesnym ucieleśnieniem Świętowita.
Jestem za, a nawet przeciw rządowi Leszka Millera - Aleksander Kwaśniewski jeszcze nie mówi językiem Lecha Wałęsy, ale już robi to, co on, i myśli jego kategoriami. W czerwcu 2002 r. zapewniał: "Nasza przyjaźń z Leszkiem Millerem jest tak mocna jak złoty". Trzy tygodnie później, podczas rekonstrukcji rządu, stwierdził: "Prędzej dam sobie zagipsować obie ręce, żebym nie mógł utrzymać pióra, niż podpiszę nominację Kołodki". W imię przyjaźni odwołał swoje spotkanie z Leszkiem Millerem, sugerując w ten sposób, że nie akceptuje proponowanych przez premiera zmian w rządzie.
Czy chodziło naprawdę o Kołodkę, czy była to manifestacja siły? Choć od lipca 2002 r. nie było miesiąca, żeby prezydent nie próbował pokazać premierowi, kto tu rządzi, publicznie nadal deklarował przyjaźń - choćby w październiku i listopadzie 2002 r., a także w styczniu i lutym 2003 r. (po spotkaniu z kierownictwem SLD). W marcu tego roku, po posiedzeniu rady gabinetowej, poklepywał premiera po plecach i po raz kolejny zapewniał o przyjaźni, a w tym czasie autoryzował wywiad dla "Rzeczpospolitej", w którym stwierdził w lekko zawoalowanej formie, że to dramatyczne, ale największą przeszkodą w drodze do unii może się okazać Leszek Miller. A wcześniej dodał: "Premier wraz z rządem znalazł się na huśtawce". Innymi słowy - Kwaśniewski stwierdził, że Miller się zużył i powinien ustąpić pola młodszym.
Lech Kwaśniewski, czyli syndrom Wałęsy
Tak jak Wałęsa Kwaśniewski nie ma już przyjaciół, lecz byłych przyjaciół i dworaków. Gdy Wałęsa kończył prezydenturę, za przyjaciół uważał Margaret Thatcher, George'a Busha i Helmuta Kohla. Przyjaciółmi obecnego prezydenta są George W. Bush i Javier Solana. Powołując się na mandat z powszechnych wyborów, Lech Wałęsa przez całą kadencję próbował przejmować kompetencje rządów wywodzących się z jego obozu. Kwaśniewski robi to samo. Jego obecna wojna z Millerem bardzo przypomina sytuację z 1992 r., kiedy Lech Wałęsa wojował z premierem Janem Olszewskim. Z kolei niedawna próba rozpędzenia przez Kwaśniewskiego KRRiTV przypomina odwołanie przez Wałęsę - w marcu 1994 r. - Marka Markiewicza i Macieja Iłowieckiego, jego nominatów w KRRiTV.
Lech Wałęsa rozbił własny obóz polityczny, bo bał się, że na jego czele stanie Jarosław Kaczyński. Rozproszył konkurencję i okazało się, że nie ma żadnego politycznego zaplecza. Kwaśniewski wspomógł SdRP, by urósł z niej silny SLD, i też jest osamotniony. Dlatego prezydent sondował inicjatywę powołania nowej partii centrowej, a gdy okazało się to ryzykownym pomysłem (Wałęsa taką partię powołał - Bezpartyjny Blok Wspierania Reform - lecz głosowało na nią tylko 5,4 proc. wyborców), chce odebrać Millerowi kontrolę nad SLD.
Mimetyzm, czyli każdemu to, czego sobie życzy
Aleksander Kwaśniewski to mistrz politycznego mimetyzmu - w biologii określanego jako zdolność upodabniania się wyglądem do otoczenia, by zyskać dodatkową ochronę przed naturalnymi wrogami. Kwaśniewski upodabnia się nie tylko wyglądem (raz chudnie, raz przybiera na wadze), lecz także tym, co mówi. Miesiąc po zaprzysiężeniu oznajmił, że Polacy powinni poznać zawartość archiwów MSW i UOP, by potem zawetować ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej umożliwiającą otwarcie archiwów. Polacy deklarują katolicyzm, więc Kwaśniewski śpiewa kolędy i dzieli się opłatkiem, głos mu drży podczas spotkań z Janem Pawłem II i - jak większość - używa raczej określenia "Ojciec Święty" niż "papież". Ateizm nie cieszy się wzięciem, więc deklaruje, że jest poszukującym agnostykiem. To daje mu prawo do tłumaczenia papieskich nauk: "Powinniśmy być lepsi wobec siebie; uczynić wszystko, aby w działalności publicznej na czele wszystkich spraw była zawsze 'sprawa człowieka'. Aby papieskie nauczanie - ową 'wyobraźnię miłosierdzia' - przełożyć na nasze codzienne czyny" - wywodził po ubiegłorocznej pielgrzymce Jana Pawła II do ojczyzny.
Polacy interesują się sportem, toteż prezydent spotyka się z reprezentacją piłkarską, a nawet jedzie z nią na mistrzostwa świata do Korei, podobnie jak jeździ na konkursy skoków z udziałem Adama Małysza. Polacy lubią piosenki Edyty Górniak, więc i on jest jej fanem. Polacy z sentymentem wspominają PRL, toteż prezydent organizuje w swoich ogrodach piknik z okazji 1 Maja. Gdy media zarzucają mu, że przesadza z sympatią dla lewicy, przypina Ordery Orła Białego tym, którzy PRL obalali - Leszkowi Kołakowskiemu, Gustawowi Herlingowi-Grudzińskiemu, Jerzemu Giedroyciowi, Jackowi Kuroniowi, Markowi Edelmanowi. Gdy kilka lat temu odwiedził Maisson Lafitte, chwalił się, że za młodu czytał głównie paryską "Kulturę", wychowując się na myśli politycznej Jerzego Giedroycia i Juliusza Mieroszewskiego.
Kwaśniewski to nie tylko mistrz mimetyzmu, ale także koniunkturalista. Raz przyjaźni się z socjaldemokratami: Billem Clintonem, Gerhardem Schröderem, Tonym Blairem, Lionelem Jospinem, Göranem Perssonem. Spaceruje po Gdańsku ze Schröderem i spędza wakacje z Javierem Solaną. Innym razem przyjaciółmi Kwaśniewskiego są "dear George" (Bush), "cher Jacques" (Chirac), "caro José Maria" (Aznar). W Davos pochyla się nad problemami globalizacji. W Kijowie jest zwolennikiem dialogu między prezydentem Kuczmą a opozycją. Na szczycie NATO w Pradze zwalcza światowy terroryzm i zaprasza nowych członków. Mówi o Polsce jak o mocarstwie: "Nie uczynimy niczego, co mogłoby osłabić więź między USA a Europą i Europą a Stanami Zjednoczonymi". Odnosi sukcesy: kilka dni temu brał udział w telekonferencji wraz z prezydentem USA oraz premierami Wielkiej Brytanii i Australii.
Standardy Kwaśniewskiego
Mimetyzm jest strategią przetrwania - w biologii nie podlega on moralnej ocenie. Kwaśniewski stara się, żeby tak samo było w polityce i życiu publicznym. Wprawdzie popada często z tego powodu w sprzeczności i kręci, ale Polacy nie biorą mu tego za złe (80-82 proc. popiera prezydenta). Kiedy CBOS pytał, jak oceniają oskarżenia wysuwane pod adresem Kwaśniewskiego podczas poprzedniej kampanii prezydenckiej (kłamstwa w sprawie magisterium i zatajenie w oświadczeniu majątkowym należących do żony akcji Polisy), tylko co piąty badany uznawał to za istotne.
Upoważniony przez większość społeczeństwa Kwaśniewski stosuje wobec siebie inne standardy niż wobec innych. "Oczekuję, że właściwe urzędy wyjaśnią sprawę bezzwłocznie" - grzmiał w ostatnich dniach grudnia, tuż po publikacji tekstu "Przychodzi Rywin do Millera" w "Gazecie Wyborczej". W niedawnym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" napominał premiera Millera i Adama Michnika, że nie zgłosili sprawy do prokuratury. Kilka dni później okazało się, że sam tego nie zrobił. Mało tego, nie ujawnił dowodu - listu od Lwa Rywina, którym dysponował od 28 lipca 2002 r. Skoro tego nie zrobił, mógł złamać art. 231 par. 1 kodeksu karnego. Gdyby nadal nie ujawniał notatki otrzymanej od Rywina, mógłby się narazić na zarzut z art. 239 kk. Stanowi on: "Kto utrudnia lub udaremnia postępowanie karne, pomagając sprawcy przestępstwa uniknąć odpowiedzialności karnej (...), podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat". Zatajając przez wiele miesięcy fakt istnienia listu, Kwaśniewski wpłynął na przebieg przesłuchań Roberta Kwiatkowskiego, prezesa TVP, przed komisją śledczą i prokuratorem.
21 lutego tego roku prezydent zaapelował o powstrzymanie się od komentowania prac sejmowej komisji powołanej do wyjaśnienia sprawy Rywina. "W ten sposób przeszkadzamy komisji w wypełnieniu zadania" - stwierdził. Już 10 marca sam zaczął sprawę komentować. "Sam publicznie deklarował, że powstrzyma się od bieżących komentarzy, a tutaj złamał to, zarówno jeśli chodzi o sytuację rządu, jak i komisji śledczej, bo też deklarował i apelował o powstrzymywanie się od komentarzy i niepotrzebnie sam tego nie dotrzymuje" - ubolewał Krzysztof Janik, minister spraw wewnętrznych i administracji. Na komentarzach zresztą się nie skończyło, bo Kwaśniewski zaapelował, by KRRiTV podała się do dymisji. Siedmiu członków rady - poza Danutą Waniek i Waldemarem Dubaniowskim - wezwanie zignorowało, więc Kwaśniewski zapowiedział, że nie przyjmie sprawozdania KRRiTV. Wystarczyło jednak, że na czele rady stanęła Danuta Waniek, by złagodził swoje stanowisko wobec tego gremium. Zaczął nawet twierdzić, że nie wzywał członków rady do złożenia dymisji, lecz apelował, by oddali się do dyspozycji tych organów, które ich powołały.
Pierwszy sprawiedliwy
Jedną z ulubionych strategii prezydenta jest odcinanie się od tego, co sam zapoczątkował, i stawanie na czele sanacyjnej krucjaty. "Brak separacji między światami polityki i biznesu" jest źródłem zła - orzekł Kwaśniewski i zaapelował do polityków, by przestali biesiadować z biznesmenami. Prezydent zapomniał, że to on był promotorem ścisłych związków biznesu i polityki. To on przecież często gościł u siebie Jana Kulczyka, grywał w tenisa z Ryszardem Krauzem oraz odwiedzał sponsorowane przez niego turnieje tenisowe w Sopocie. To on bywał w Juracie w pensjonacie Zbigniewa Niemczyckiego. Gdy Zbigniew Wróbel, obecny prezes Orlenu, był wiceprezesem PepsiCo. na Europę Środkową i Wschodnią, znalazł się w prezydenckim zespole konsultantów ds. rolnictwa i rozwoju wsi. W marcu 1999 r. Aleksander Kwaśniewski odznaczył go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski "za wybitne zasługi we wspieraniu rozwoju gospodarki żywnościowej i rolnictwa". Kwaśniewski otwierał też w podwarszawskiej Wólce powstały z inicjatywy Tomasza Gudzowatego (syna Aleksandra) klub jeździecki i uczestniczył w wielu podobnych imprezach.
Na fetę z okazji imienin prezydenta w grudniu 2002 r. zaproszono ponad 600 osób. Większość stanowili przedstawiciele polityki i biznesu. Tych ostatnich reprezentowali m. in. Ryszard Krauze, Jacek Kseń, Zbigniew Niemczycki, January Gościmski, Janusz Kiljańczyk, Bogusław Kott, Krzysztof Olszewski, Jarosław Pachowski, Jerzy Starak, Michał Sołowow, Cezary Stypułkowski, Ryszard Varisella, Zbigniew Wróbel, Sobiesław Zasada i Lew Rywin. Kilka tygodni później jakby nigdy nic Kwaśniewski zaapelował o powrót do wyraźnego podziału między biznesem, mediami i polityką. Dlaczego? Bo "powstaje wrażenie 'zblatowania'. Te związki stają się obciążeniem dla każdej ze stron. (...) Od początku roku zakazałem moim ministrom uczestnictwa w wydarzeniach natury prywatno-osobistej ludzi biznesu czy ludzi mediów.(...) Mają nie chodzić na imieniny. Nie chcę, żeby później opowiadano, że ten powiedział to, drugi tamto".
Anestezjolog, czyli każdemu dobrze
Kwaśniewski jest idealnym produktem na polski rynek: już luksusowym, ale jeszcze tanim; już światowym, ale nadal swojskim; już zachodnim, ale jeszcze wschodnim; już należącym do III RP, ale jeszcze tkwiącym w PRL. Jest produktem udanej autopromocji: zyskuje poparcie nie za to, co robi, lecz za to, jak o tym mówi. - Kwaśniewskiemu udało się oddzielić od ogólnego, niepochlebnego obrazu polskich polityków. Może dlatego, że tak często dystansuje się wobec tego środowiska, mimo że wcale nie jest mu ono obce. Ostatnio jednak przez konflikt z premierem zniżył się do politycznej codzienności. Powstaje pytanie, czy nie spowoduje to spadku jego popularności - zastanawia się prof. Andrzej Rychard, socjolog.
Kwaśniewski zachowuje się jak anestezjolog, który łagodzi ból i każdemu mówi, że będzie dobrze, chociaż to od chirurgów zależy powodzenie operacji. Na kongresie OPZZ twierdził: "Jako prezydent jestem przekonany, że Polacy to zdolny i dzielny naród. Polacy to ludzie, którzy potrafią sobie z trudnościami poradzić. Polacy to społeczeństwo, które wobec trudnych wyzwań potrafi się zjednoczyć, działać wspólnie i odnosić sukcesy. Ja nie tylko w to wierzę - ja to wiem! Wiem, że ten dzielny naród i polskie osiąg-nięcia to zasługi takich ludzi jak ci, którzy tutaj są przede mną, jak wielu z was, jak przedstawiciele OPZZ". Przed innym audytorium, na konferencji poświęconej "Strategii Polski na lata 2004-2015 po akcesji do Unii Europejskiej", powiedział: "Nie jesteśmy nadzwyczajnie pracowici, ogromnie twórczy, fantastycznie konsekwentni i jednocześnie wytrwali i gotowi do ponoszenia kolejnych ofiar. W związku z tym wiara, że można w jakimkolwiek autarkicznym systemie - czy to gospodarczym, czy to intelektualnym, czy kulturowym - żyć we współczesnym świecie, jest moim zdaniem błędna". Znowu prezydent jest za, a nawet przeciw.
Świętowit, główne bóstwo Słowian, jest przedstawiany jako postać o czterech twarzach. Każdej stronie świata pokazuje inną twarz - taką, jakiej sobie życzy odbiorca. Kwaśniewski stał się współczesnym ucieleśnieniem Świętowita.
Prezydent powiedział |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 14/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.