- Juliusz Braun (niegdyś, bardzo dawno temu i bardzo słabiutko związany z Unią Wolności) podał się do dymisji. Znaczy się, nie jest już przewodniczącym Krajowej Rady Tego i Owego. Decyzję tę ocenić trzeba jako słuszną. Z mediami w Polsce gorzej już być nie może, zatem misję Brauna można uznać za zakończoną.
- Nawet i bez Brauna Unia Wolności chce jednak walczyć o elektroniczne media. Zresztą zawsze walczyła o ich apolityczność. Zapewne dlatego członkiem rady nadzorczej TVP jest wiceprzewodnicząca UW Anna Popowicz. I to ona wkroczyła do akcji, domagając się od rady usunięcia Roberta Kwiatkowskiego ze stanowiska prezesa telewizji publicznej. Rada tak się tym przejęła, że postanowiła się sprawą zająć kiedyś tam. Brawo, pani Aniu! To kolejny sukces w nadzorowaniu Roberta Kwiatkowskiego. Jak to miło wiedzieć, że robi się w życiu coś sensownego...
- Najsłynniejszy polski Mulat ranny! Protestując przeciw wojnie, Andrzej Lepper starł się z sejmowymi drzwiami, które zaatakowały go zdalnie sterowaną (tzw. inteligentną) szybą. Bez wątpienia amerykańską. A może nawet izraelską. Na szczęście Opatrzność czuwała nad przywódcą Samoobrony i zabójcze odłamki jedynie drasnęły Leppera w opaloną dłoń. Najsłynniejszy polski Mulat, choć stracił nieco krwi, to nie stracił tej zimnej i czym prędzej zademonstrował swą ranę mediom, a następnie pobiegł zrobić sobie obdukcję. W tej sytua-cji można zrobić tylko jedno: zazdrościć lekarzowi.
- Adam Woś nie jest już członkiem klubu PSL. Ta wieść wstrząsnęła nami do głębi. Ale jeszcze bardziej wstrząsające są kulisy tego rozstania. Jest ono efektem konfliktu Wosia z Burym. Janem Burym, ludowcem ani chybi coraz ważniejszym, bo coraz częściej go w telewizji pokazują (publicznej oczywiście, bo na komercyjną z pewnych względów się nie łapie). Oba chłopy pochodzą z Podkarpacia i tam właśnie poseł Bury rozpętał "kampanię nienawiści" wymierzoną w Wosia. Licho wie dlaczego, ale brawo! Lepsze to niż antysemityzm.
- Także Prawo i Sprawiedliwość poniosło bolesną stratę. Z partii odszedł jej niedawny lider w Łodzi Michał Kasiński. Wkurzyło go poparcie PiS dla wojny z Irakiem, którą on uważa za niemoralną. A zwłaszcza wystąpienia kolegów w sejmowej debacie na temat naszego udziału w ataku na państwo Husajna. "Jak stanowisko PiS ma się do słów Jana Pawła II potępiającego atak na Irak?" - pytał Kasiński. Jak nic PiS skończy w piekle. Nawet Marek Jurek.
- Nie to co Halina Nowina-Konopczyna i Liga Polskich Rodzin. Te, jak należy, są przeciwko wojnie. Ale można powątpiewać, czy stoją na pozycjach papiesko-katolickich. Pacyfa, pod którą Nowina-Konopczyna protestowała w Sejmie przeciwko wojnie, sugerowałaby raczej klimaty rodem z filmu "Easy Rider". Ale co tu się dziwić. Najpierw ostro wciągał Gabriel Janowski, potem aresztowano młodego działacza ligi handlującego amfetaminą... Nie zdziwilibyśmy się, gdyby na klubach LPR jarano trawę i słuchano Janis Joplin.
- Wojennej debacie przysłuchiwał się były przywódca Unii Wolności Bronisław Geremek. A potem w telewizji stwierdził, że w debacie nic ciekawego nie powiedziano, a jej poziom był taki, że lepiej spuścić na nią zasłonę milczenia. Profesor wyraził też żal, że Sejm tak wiele czasu poświęca na konflikty, a tak mało na sprawy ważne i bliskie ludziom. No tak, jak kiedyś Jan Król albo Andrzej Wielowieyski palnęli mówkę, to aż rodziny zamierały przy telewizorach. Jak przy Małyszu.
- A my pozwolimy sobie nie zgodzić się z Profesorem. Debata miała i porywające momenty. Nam najbardziej podobała się konkluzja Zygmunta Wrzodaka: "Neokonserwatyści pragną doprowadzić do zderzenia cywilizacji łacińskiej z islamem, a czynią to z pozycji globalistycznych, które nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem". Wow! Czyżby Huntington przyjaźnił się już nie tylko z Tadeo Iwińskim? Jak nic wpada na weekendy do Ursusa.
- Aż dwa sukcesy odniosła opozycja. Dwa razy próbowała odwołać wicepremiera Marka Pola i dwa razy jej się nie udało. I bardzo dobrze. Ten facet odwala dla opozycji robotę lepszą niż Tusk z Kaczyńskim razem wzięci. Gdyby SLD miał takiego hopla na punkcie agentów jak prawica, już dawno by go zlustrowali. Musiał być kiedyś co najmniej ministrantem.
- Sąd skazał na grzywnę niegdysiejszych zarządców Polskiej Miedzi. Ci faceci za firmowe pieniądze urządzili Marianowi Krzaklewskiemu pobyt w Szklarskiej Porębie, coby się tam nauczył mówić po ludzku przed wyborami prezydenckimi. To akurat się nie udało, ale wybory prezydenckie były gwoździem do trumny politycznej kariery AWS. I teraz ani on, ani ona nic nie mówią, a nawet jak mówią, to my tego nie słyszymy. Czyli nie były to pieniądze wyrzucone w błoto.
Więcej możesz przeczytać w 14/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.