Liżąc klej na kopertach, połykamy jaja karaluchów - głosi jeden z internetowych dowcipów
Specjalne skrzynki w czterech budynkach uniwersytetu zapełniły się prezerwatywami. Studenci wrzucali je, bo poinformowano ich, że zawierają mikroskopijne otwory. Wszyscy otrzymali e-maile od asystenta dyrektora McKinley Health Center. To pracownicy centrum rozdawali wadliwe prezerwatywy. McKinley Health Center świadczy usługi medyczne studentom i pracownikom Uniwersytetu Stanu Illinois. Ci, którzy wrzucili prezerwatywy do skrzynek, byli oburzeni - ryzykowali nie chcianą ciążę swoich partnerek, a nawet zarażenie wirusem HIV. Z tego powodu studenci zorganizowali pikietę przed centrum zdrowia. Wkrótce okazało się, że cała sprawa jest primaaprilisowym żartem.
Najbardziej znane publiczne wystąpienie amerykańskiego pisarza Kurta Vonneguta miało zostać wygłoszone dla absolwentów Massachusetts Institute of Technology. Tekst zyskał międzynarodową sławę, bo był dowcipny i zawierał przekorne życiowe mądrości. Cytowano go w największych światowych magazynach. Któregoś dnia ów tekst trafił do skrzynki pocztowej żony pisarza Jill Krementz. Dopiero wówczas przeczytał go sam Vonnegut i stwierdził, że nigdy nie przemawiał do absolwentów MIT. Autorką przemówienia okazała się Mary Schmich, dziennikarka "Chicago Tribune". Ktoś usunął jej nazwisko spod tekstu i wstawił tam nazwisko słynnego pisarza, a następnie rozesłał wystąpienie pocztą elektroniczną. Tak powstał jeden z najbardziej wiarygodnych internetowych dowcipów. W realnym świecie kawały robi się zwykle z okazji prima aprilis, w Internecie robi się je przez cały rok.
Koty bonsai
W jednym z sieciowych dowcipów sugerowano, że polizanie kleju na kopertach kolportowanych przez dużą amerykańską firmę kurierską powoduje, iż zawarte w kleju jaja karaluchów przedostają się do przewodu pokarmowego i tam dojrzewają. W innym tego rodzaju dowcipie - popartym fotografią - pokazano węża, który połknął człowieka. Na kolejnym zdjęciu widać oblepioną mazią ofiarę, wyciągniętą z brzucha węża. W Internecie można też znaleźć zdjęcie przedstawiające rekina ludojada rzucającego się na płetwonurka, który wspina się po drabince do zawieszonego nad wodą helikoptera. Rzecz miała się dziać w południowej Afryce. Wiele gazet uznało fotografię za autentyczną. W rzeczywistości był to zgrabny montaż: helikoptera prowadzącego akcję ratowniczą w pobliżu mostu Golden Gate w San Francisco oraz osobno sfotografowanego rekina.
Dwa lata temu w sieci krążył list, w którym opisywano niedolę małych kotków. Ponoć pewien Japończyk, mieszkaniec Nowego Jorku, upychał je w słoikach i modelował jak drzewka bonsai. Autor listu nawoływał do podjęcia akcji protestacyjnej, zalecał wysłanie apelu do jak największej liczby osób. W liście znalazł się adres strony o Bonsai Kitten, gdzie zamieszczono zdjęcia kociaków patrzących przez szklane dno słoika. Wiele osób podjęło krucjatę przeciwko dręczycielowi, nie wiedząc, że to tylko niewybredny żart. Dowcipem okazała się sensacja na skalę światową - pierwsza męska ciąża. Na specjalnej witrynie szczegółowo opisano, jak doszło do zapłodnienia. Poznajemy też męską matkę - niejakiego pana Lee z Tajwanu, śledzimy medyczne zabiegi i szczegóły planowanego porodu, możemy oglądać zdjęcia i filmy. Oczywiście, pan Lee jest postacią wymyśloną.
Popularnością cieszy się w sieci spreparowane zdjęcie, znane m.in. pod nazwą Tourist Guy. Pojawiło się tuż po zamachu na WTC. Przedstawia młodego człowieka pozującego na tle panoramy Nowego Jorku. Za jego plecami widać zbliżający się samolot. Można by przypuszczać, że autor zrobił to zdjęcie kilka sekund przed zamachem. Tak zresztą sugerował załączony do zdjęcia komentarz.
Wirusowa paranoja
Zwykle 1 kwietnia w sieci pojawia się wiadomość o wiosennym czyszczeniu Internetu. "Jak pewnie wiecie, każdego roku Internet musi być zamknięty na 24 godziny. To niezbędne, byśmy mogli uporządkować sieć. Dzięki czyszczeniu, polegającym na usunięciu martwych kont elektronicznych, nieżywych serwerów FTP, stron WWW oraz gopherów, sieć będzie lepiej i szybciej działać" - głosi pojawiający się od 1997 r. komunikat. Zawiera on też zalecenia, jak należy się zachować podczas czyszczenia sieci: odłączyć komputery od Internetu i wyłączyć serwery.
"Pojawił się nowy wirus niszczący dysk C. Jeśli dostaniesz list z nagłówkiem 'Osama vs Bush', natychmiast go skasuj. Inaczej stracisz wszystkie dane. Jeśli go otworzysz, pojawi się pytanie: 'Czy ta wojna wpłynie na światową gospodarkę?'. Kliknięcie w jakikolwiek klawisz spowoduje, że system zostanie zamknięty i już nigdy nie wznowi pracy. Wirus wyrządził wielkie szkody w USA, w Indiach i innych krajach świata. Nie wykryto na niego jeszcze szczepionki, więc koniecznie roześlij to ostrzeżenie do jak największej liczby osób". Opisywany wirus nie istnieje. To jeden z tysięcy fałszywych alarmów, trafiających do skrzynek pocztowych internautów. Ich autorzy powołują się na wiarygodne źródła informacji. Raz jest to CNN, kiedy indziej producenci oprogramowania antywirusowego.
Często ostrzeżenia przybierają humorystyczne formy. "Właśnie otrzymałeś amiszowego wirusa. Ponieważ nie używamy elektryczności ani komputerów, potraktuj to honorowo. Wykasuj wszystkie pliki ze swojego twardego dysku, a następnie prześlij wiadomość do wszystkich osób z listy adresowej" - zalecano w Amish Virus Alert.
Ustawa 602P
W Niemczech posiadaczy telefonów komórkowych ostrzegano (przez SMS-y) przed wybieraniem niektórych kombinacji cyfr, mających grozić odczytywaniem karty SIM przez osoby postronne (co powodowałoby wzrost opłat telefonicznych). To żart, który narodził się przed trzema laty w Irlandii. Gdy tam przestał być skuteczny, ktoś rozpowszechnił go na kontynencie.
Internetowe żarty nie omijają osobistości z pierwszych stron gazet. Podczas ostatniej kampanii wyborczej w USA, gdy o mandat senatora w Nowym Jorku walczyli Rick Lazio i Hillary Clinton, w debacie telewizyjnej padło pytanie, co kontrkandydaci sądzą o projekcie ustawy "Bill 602P". Miała ona wprowadzić pięciocentową opłatę za każdy e-mail. Zbici z tropu kandydaci nie potrafili odpowiedzieć. Okazało się, że dziennikarka prowadząca program zadała pytanie przysłane przez żartownisia.
Prima aprilis z Wałęsą
Primaaprilisowe żarty robione przez stacje telewizyjne, radiowe czy prasę są zazwyczaj następnego dnia prostowane. W Internecie nie da się niczego zdementować: raz puszczona w świat wiadomość odrywa się od źródła i zaczyna żyć własnym życiem. Demaskatorskie wyjaśnienia często są uznawane za mniej wiarygodne niż fałszywe wiadomości i rzekome sensacje.
Polacy lubią primaaprilisowe żarty: 68,8 proc. badanych przez SMG/KRC uważa prima aprilis za wartą kontynuowania tradycję. Gdyby można było zrobić dowcip znanej osobie, Polacy najchętniej wybraliby na ofiarę Lecha Wałęsę (22,7 proc.), Aleksandra Kwaśniewskiego (13,6 proc.) oraz Leszka Balcerowicza (13,0 proc.).
Dzięki Internetowi odżyły żarty z lat 20. XX wieku autorstwa Jana Lechonia, Antoniego Słonimskiego i Juliana Tuwima. 1 kwietnia 1925 r. donosili oni: "Straszny wybuch prochów. Prochy Tu-Ten-Hamena wybuchły, mnóstwo ofiar złożono na ręce lekarzy. (...) Wiadomość o wybuchu potwierdza się. Wczoraj i przedwczoraj, w ogóle od paru lat, dawały się słyszeć ciche detonacje. Zdetonowana ludność zebrała się na naradę, przy czym uproszono władze angielskie o pomoc. Na miejsce wypadku zjechała komisja śledcza". W innym dowcipie trójca kpiarzy informowała: "Chłop z gminy Brwinów, trzydziestoletni Jan Kania, kopiąc grunta należące do Meycrów i Stanisława Lilpopa, natknął się na grudę wielkości głowy ludzkiej, mieniącą się i dźwięczącą jak złoto. Po przyniesieniu bryły do chaty zawezwany kupiec Michaił Skropatkow ocenił bryłę na sześćdziesiąt tysięcy złotych. Michaił wręczył Kani trzydzieści złotych zaliczki, wziął złoto i ulotnił się, obiecując resztę przysłać z zagranicy. Wieść o złocie rozeszła się po wsi i wieś rozeszła się po polach, kopiąc dołki. Wszędzie odkryto mnóstwo złota bądź w grudach, czyli rudach, bądź też w starożytnych monetach".
Najbardziej znane publiczne wystąpienie amerykańskiego pisarza Kurta Vonneguta miało zostać wygłoszone dla absolwentów Massachusetts Institute of Technology. Tekst zyskał międzynarodową sławę, bo był dowcipny i zawierał przekorne życiowe mądrości. Cytowano go w największych światowych magazynach. Któregoś dnia ów tekst trafił do skrzynki pocztowej żony pisarza Jill Krementz. Dopiero wówczas przeczytał go sam Vonnegut i stwierdził, że nigdy nie przemawiał do absolwentów MIT. Autorką przemówienia okazała się Mary Schmich, dziennikarka "Chicago Tribune". Ktoś usunął jej nazwisko spod tekstu i wstawił tam nazwisko słynnego pisarza, a następnie rozesłał wystąpienie pocztą elektroniczną. Tak powstał jeden z najbardziej wiarygodnych internetowych dowcipów. W realnym świecie kawały robi się zwykle z okazji prima aprilis, w Internecie robi się je przez cały rok.
Koty bonsai
W jednym z sieciowych dowcipów sugerowano, że polizanie kleju na kopertach kolportowanych przez dużą amerykańską firmę kurierską powoduje, iż zawarte w kleju jaja karaluchów przedostają się do przewodu pokarmowego i tam dojrzewają. W innym tego rodzaju dowcipie - popartym fotografią - pokazano węża, który połknął człowieka. Na kolejnym zdjęciu widać oblepioną mazią ofiarę, wyciągniętą z brzucha węża. W Internecie można też znaleźć zdjęcie przedstawiające rekina ludojada rzucającego się na płetwonurka, który wspina się po drabince do zawieszonego nad wodą helikoptera. Rzecz miała się dziać w południowej Afryce. Wiele gazet uznało fotografię za autentyczną. W rzeczywistości był to zgrabny montaż: helikoptera prowadzącego akcję ratowniczą w pobliżu mostu Golden Gate w San Francisco oraz osobno sfotografowanego rekina.
Dwa lata temu w sieci krążył list, w którym opisywano niedolę małych kotków. Ponoć pewien Japończyk, mieszkaniec Nowego Jorku, upychał je w słoikach i modelował jak drzewka bonsai. Autor listu nawoływał do podjęcia akcji protestacyjnej, zalecał wysłanie apelu do jak największej liczby osób. W liście znalazł się adres strony o Bonsai Kitten, gdzie zamieszczono zdjęcia kociaków patrzących przez szklane dno słoika. Wiele osób podjęło krucjatę przeciwko dręczycielowi, nie wiedząc, że to tylko niewybredny żart. Dowcipem okazała się sensacja na skalę światową - pierwsza męska ciąża. Na specjalnej witrynie szczegółowo opisano, jak doszło do zapłodnienia. Poznajemy też męską matkę - niejakiego pana Lee z Tajwanu, śledzimy medyczne zabiegi i szczegóły planowanego porodu, możemy oglądać zdjęcia i filmy. Oczywiście, pan Lee jest postacią wymyśloną.
Popularnością cieszy się w sieci spreparowane zdjęcie, znane m.in. pod nazwą Tourist Guy. Pojawiło się tuż po zamachu na WTC. Przedstawia młodego człowieka pozującego na tle panoramy Nowego Jorku. Za jego plecami widać zbliżający się samolot. Można by przypuszczać, że autor zrobił to zdjęcie kilka sekund przed zamachem. Tak zresztą sugerował załączony do zdjęcia komentarz.
Wirusowa paranoja
Zwykle 1 kwietnia w sieci pojawia się wiadomość o wiosennym czyszczeniu Internetu. "Jak pewnie wiecie, każdego roku Internet musi być zamknięty na 24 godziny. To niezbędne, byśmy mogli uporządkować sieć. Dzięki czyszczeniu, polegającym na usunięciu martwych kont elektronicznych, nieżywych serwerów FTP, stron WWW oraz gopherów, sieć będzie lepiej i szybciej działać" - głosi pojawiający się od 1997 r. komunikat. Zawiera on też zalecenia, jak należy się zachować podczas czyszczenia sieci: odłączyć komputery od Internetu i wyłączyć serwery.
"Pojawił się nowy wirus niszczący dysk C. Jeśli dostaniesz list z nagłówkiem 'Osama vs Bush', natychmiast go skasuj. Inaczej stracisz wszystkie dane. Jeśli go otworzysz, pojawi się pytanie: 'Czy ta wojna wpłynie na światową gospodarkę?'. Kliknięcie w jakikolwiek klawisz spowoduje, że system zostanie zamknięty i już nigdy nie wznowi pracy. Wirus wyrządził wielkie szkody w USA, w Indiach i innych krajach świata. Nie wykryto na niego jeszcze szczepionki, więc koniecznie roześlij to ostrzeżenie do jak największej liczby osób". Opisywany wirus nie istnieje. To jeden z tysięcy fałszywych alarmów, trafiających do skrzynek pocztowych internautów. Ich autorzy powołują się na wiarygodne źródła informacji. Raz jest to CNN, kiedy indziej producenci oprogramowania antywirusowego.
Często ostrzeżenia przybierają humorystyczne formy. "Właśnie otrzymałeś amiszowego wirusa. Ponieważ nie używamy elektryczności ani komputerów, potraktuj to honorowo. Wykasuj wszystkie pliki ze swojego twardego dysku, a następnie prześlij wiadomość do wszystkich osób z listy adresowej" - zalecano w Amish Virus Alert.
Ustawa 602P
W Niemczech posiadaczy telefonów komórkowych ostrzegano (przez SMS-y) przed wybieraniem niektórych kombinacji cyfr, mających grozić odczytywaniem karty SIM przez osoby postronne (co powodowałoby wzrost opłat telefonicznych). To żart, który narodził się przed trzema laty w Irlandii. Gdy tam przestał być skuteczny, ktoś rozpowszechnił go na kontynencie.
Internetowe żarty nie omijają osobistości z pierwszych stron gazet. Podczas ostatniej kampanii wyborczej w USA, gdy o mandat senatora w Nowym Jorku walczyli Rick Lazio i Hillary Clinton, w debacie telewizyjnej padło pytanie, co kontrkandydaci sądzą o projekcie ustawy "Bill 602P". Miała ona wprowadzić pięciocentową opłatę za każdy e-mail. Zbici z tropu kandydaci nie potrafili odpowiedzieć. Okazało się, że dziennikarka prowadząca program zadała pytanie przysłane przez żartownisia.
Prima aprilis z Wałęsą
Primaaprilisowe żarty robione przez stacje telewizyjne, radiowe czy prasę są zazwyczaj następnego dnia prostowane. W Internecie nie da się niczego zdementować: raz puszczona w świat wiadomość odrywa się od źródła i zaczyna żyć własnym życiem. Demaskatorskie wyjaśnienia często są uznawane za mniej wiarygodne niż fałszywe wiadomości i rzekome sensacje.
Polacy lubią primaaprilisowe żarty: 68,8 proc. badanych przez SMG/KRC uważa prima aprilis za wartą kontynuowania tradycję. Gdyby można było zrobić dowcip znanej osobie, Polacy najchętniej wybraliby na ofiarę Lecha Wałęsę (22,7 proc.), Aleksandra Kwaśniewskiego (13,6 proc.) oraz Leszka Balcerowicza (13,0 proc.).
Dzięki Internetowi odżyły żarty z lat 20. XX wieku autorstwa Jana Lechonia, Antoniego Słonimskiego i Juliana Tuwima. 1 kwietnia 1925 r. donosili oni: "Straszny wybuch prochów. Prochy Tu-Ten-Hamena wybuchły, mnóstwo ofiar złożono na ręce lekarzy. (...) Wiadomość o wybuchu potwierdza się. Wczoraj i przedwczoraj, w ogóle od paru lat, dawały się słyszeć ciche detonacje. Zdetonowana ludność zebrała się na naradę, przy czym uproszono władze angielskie o pomoc. Na miejsce wypadku zjechała komisja śledcza". W innym dowcipie trójca kpiarzy informowała: "Chłop z gminy Brwinów, trzydziestoletni Jan Kania, kopiąc grunta należące do Meycrów i Stanisława Lilpopa, natknął się na grudę wielkości głowy ludzkiej, mieniącą się i dźwięczącą jak złoto. Po przyniesieniu bryły do chaty zawezwany kupiec Michaił Skropatkow ocenił bryłę na sześćdziesiąt tysięcy złotych. Michaił wręczył Kani trzydzieści złotych zaliczki, wziął złoto i ulotnił się, obiecując resztę przysłać z zagranicy. Wieść o złocie rozeszła się po wsi i wieś rozeszła się po polach, kopiąc dołki. Wszędzie odkryto mnóstwo złota bądź w grudach, czyli rudach, bądź też w starożytnych monetach".
Wirtualne oszustwa |
---|
Urban Legends and Folklore http://urbanlegends.about.com Wielkie składowisko "miejskich legend". Znajdziemy tu opowieści typu "aligatory w kanałach", fałszywe alarmy wirusowe, sfabrykowane zdjęcia itp. Vmyths http://www.vmyths.com Serwis poświęcony fałszywym alarmom wirusowym, "miejskim legendom" i innym elementom folkloru internetowego. Symantec AntiVirus Research Center http://www.sarc.com Strona producenta oprogramowania antywirusowego, obszerne źródło informacji o prawdziwych oraz fałszywych wirusach (te ostatnie można znaleźć w dziale "Hoaxes"). McAfee http://www.mcafee.com/anti-virus Witryna innego producenta programów antywirusowych. Zawiera m. in. opisy wirusów, kalendarz (można tu sprawdzić, kiedy uaktywniają się konkretne wirusy) oraz archiwum fałszywych alarmów. |
Więcej możesz przeczytać w 14/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.