Polak uwielbia "być ponad". Gdy w jakiejś sprawie brakuje nam umiejętności, sił, środków czy tylko chęci, zaraz przybieramy pozę - jestem ponad to. Jak ten lis z bajki, co nie mogąc dosięgnąć winogron, stwierdził pogardliwie, że nie będzie ich jadł, bo są jeszcze zielone.
Politycy często wynoszą się ponad prawo, mniejsi są wyżsi ponad zasady dobrego wychowania, a niektórzy nawet ponad mycie nóg. "Nasz sztandar płynie ponad trony" głosi pieśń starej lewicy. I słusznie, bo trony nie są dla żadnej lewicy, choć ta nowsza uparcie na nie lazła, co zawsze prowadziło do zapaści. Wmawiało się wtedy społeczeństwu, że ma być ponad zgniły zachodni pęd do posiadania dóbr konsumpcyjnych, choćby to była zwyczajna kiełbasa. Dzisiaj na tronie mamy całkiem nową lewicę i stara zapaść coraz bliżej. Więc i społeczeństwo się stara. Stara się być ponad to, coraz powszechniej odmawiając udziału w demokracji zdominowanej, jego zdaniem, przez nieudaczników, złodziei i arogantów.
Bycie ponad niewątpliwie poprawia samopoczucie, ale nawet nie usiłuje udawać, że coś rozwiązuje. Więc trochę się lękam, czy może coś rozwiązać odkurzony, choć szalenie nowatorski pomysł - rząd, który jest ponad. Rząd ponadpartyjny. Pomijam już fakt, że mało jest fachowców od rządzenia nie umoczonych w żadne partie, więc zamiast gabinetu cieni łatwo może wyjść gabinet cieniasów. Gorzej, że taki ponadpartyjny rząd musiałby najpierw poprzeć partie polityczne, zapewne za cenę stanowisk w tym rządzie, i wtedy oczywiście całą ponadpartyjność można potłuc o kant stołka... przepraszam - fotela rządowego. Fotel ma więcej kantów, jak wiemy z wolnej prasy, która coraz to nowe ich kanty ujawnia. Ale bycie ponad fotelem, nawet kanciastym, jakoś nie cieszy się popularnością. Bo wystarczy lewitować choćby centymetr ponad i już ktoś może mebel wysunąć. A to boli. Nawet jeśli podłoga jest bez kantów.
Bycie ponad niewątpliwie poprawia samopoczucie, ale nawet nie usiłuje udawać, że coś rozwiązuje. Więc trochę się lękam, czy może coś rozwiązać odkurzony, choć szalenie nowatorski pomysł - rząd, który jest ponad. Rząd ponadpartyjny. Pomijam już fakt, że mało jest fachowców od rządzenia nie umoczonych w żadne partie, więc zamiast gabinetu cieni łatwo może wyjść gabinet cieniasów. Gorzej, że taki ponadpartyjny rząd musiałby najpierw poprzeć partie polityczne, zapewne za cenę stanowisk w tym rządzie, i wtedy oczywiście całą ponadpartyjność można potłuc o kant stołka... przepraszam - fotela rządowego. Fotel ma więcej kantów, jak wiemy z wolnej prasy, która coraz to nowe ich kanty ujawnia. Ale bycie ponad fotelem, nawet kanciastym, jakoś nie cieszy się popularnością. Bo wystarczy lewitować choćby centymetr ponad i już ktoś może mebel wysunąć. A to boli. Nawet jeśli podłoga jest bez kantów.
Więcej możesz przeczytać w 14/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.