Kiedy Kamil Stoch zdobywał swój pierwszy medal na igrzyskach w Soczi, w biurze Moniki Łagockiej, zamiast wznosić toasty, wszyscy ruszyli do komputerów i zaczęli gorączkowe podliczanie. Analizowano, ile razy nazwisko Stocha pojawiło się w artykułach prasowych, ile razy o nim wspomniano w telewizji, ilu nowych fanów zdobył na Facebooku. Chodziło o oszacowanie kwoty, jaką reklamodawca musiałby wyłożyć na zorganizowanie tak wielkiego szumu w mediach. – Przed Soczi wartość reklamowa Stocha wynosiła maksymalnie 400 tys. zł. Po zdobyciu złotego medalu wzrosła do 700 tys. zł – mówi Łagocka z agencji marketingu sportowego Kiwisport. Tyle musiałaby przelać na konto skoczka firma, która chciałaby zorganizować dużą kampanię marketingową z jego udziałem. – Chętni na pewno już się ustawiają w kolejce – mówi Konrad Pudło z wrocławskiej firmy Pentagon Research zajmującej się od lat wyceną marketingową sportowców.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.