Własny wymiar sprawiedliwości tworzą przedsiębiorcy
Ludzie będą działać racjonalnie wtedy i tylko wtedy, gdy wyczerpią wszystkie inne możliwości" - głosi krążące w Internecie prawo Katza. Uznający je polscy przedsiębiorcy wiedzą już, że korzy
stanie z usług państwowych sądów w rozstrzyganiu sporów z kontrahentami lub klientami jest bezcelowe, więc zaczynają się procesować "prywatnie".
Oddają sprawy pod osąd arbitrom, czyli osobom dysponującym wiedzą i autorytetem respektowanymi przez obie strony sporu.
Jeśli proces toczy się dziś w państwowym sądzie na przykład o brak zapłaty za towar, wierzyciel może się de facto pożegnać z pieniędzmi, bo - wedle szacunków - już po pół roku szansa na odzyskanie długu maleje o 75 proc. Tymczasem taka sprawa trwa u nas przed sądem średnio trzy lata. Dla małych firm i osób fizycznych (w wypadku spraw o kredyty, odszkodowania z polis ubezpieczeniowych itp.) kilkuletni proces oznacza poważne kłopoty finansowe, czasem nawet jest równoznaczny z bankructwem. Dlatego wszystkie umowy wynajmu powierzchni handlowej w otwartym w 2003 r. centrum handlowym Wola Park w Warszawie zawierają klauzulę o rozstrzyganiu wszelkich sporów między stronami przez prywatny sąd arbitrażowy. Podobnie postępują sieci supermarketów i dwie największe spółki giełdowe: TP SA i PKN Orlen. Do sądów arbitrażowych trafia już co trzecia sprawa gospodarcza w Polsce! Sądy te działają średnio pięć razy szybciej niż powszechne, a opłaty są w nich o 20 proc. niższe.
Równoległy świat prawa
- Zmierzamy do modelu amerykańskiego, gdzie 70 proc. spraw gospodarczych rozpatrują sądy arbitrażowe, a spory kończą się ugodą - mówi Wiesław Szczepiński, arbiter w sądzie przy Krajowej Izbie Gospodarczej, wspólnik w kancelarii Wardyński i Wspólnicy. W USA wynika to z kilkudziesięcioletniej tradycji i rozwiniętych metod mediacji między stronami, u nas i w wielu innych krajach europejskich - z racjonalnego zachowania biznesmenów, będącego odpowiedzią na nieudolność i lenistwo państwowych sędziów. - Czterech na pięciu szwedzkich przedsiębiorców wpisuje w zawieranych umowach, że wynikające z nich spory rozwiążą arbitrzy, a nie sądy powszechne.
W pierwszym wypadku rozstrzygnięcie sprawy następuje w ciągu roku, w drugim zajęłoby 5-8 lat - mówi Claes Zettermarck,
członek zarządu firmy prawniczej White & Case LLP, sędzia szwedzkiego sądu arbitrażowego. Podobnie jest w Polsce. Wbrew tłumaczeniom sędziów i Ministerstwa Sprawiedliwości, przyczyną zatorów w polskich sądach nie jest brak rąk do pracy, czyli sędziowskich etatów. Przeciwnie! W USA na 100 tys. mieszkańców przypada czterech sędziów, w Wielkiej Brytanii dwóch, a w Polsce - siedemnastu. Proporcjonalnie mamy więc czterokrotnie więcej sędziów niż Amerykanie.
- W co drugim kontrakcie biznesowym wpisujemy dziś klauzulę o rozwiązywaniu sporów przez sąd arbitrażowy - przyznaje Maciej Rogalski, dyrektor departamentu prawnego Ery GSM. Arbitraż w Polsce to odwrotność publicznego sądownictwa; równoległy świat, w którym wymiar sprawiedliwości funkcjonuje tak, jak powinien. Postępowanie przed sądami działającymi przy organizacjach pracodawców, zrzeszeniach poszczególnych branż czy po prostu doraźnie wybranymi na rozjemców osobami trwa u nas przeciętnie sześć miesięcy. W najstarszym i największym Sądzie Arbitrażowym przy KIG (istnieje od 1950 r., rozpatrzył 9 tys. spraw, a na jego liście arbitrów figuruje 126 osób) sędziom, którzy nie wydadzą wyroku przez 30 dni od ostatniej rozprawy, obniża się wynagrodzenie albo całkowicie je odbiera. Chętnych do roli arbitra nie brakuje.
Arbitrzy kontra ignoranci
Różnica merytorycznej "jakości" orzeczeń sądów powszechnych i prywatnych jest szokująca. Regulamin tych ostatnich przewiduje odwołanie się od ich wyroku do państwowego sądu, lecz robi to jedynie co setny klient. W powszechnych sądach gospodarczych do drugiej instancji zaskarżanych jest 80 proc. wyroków!
- W Polsce do sądzenia, także spraw gospodarczych, kieruje się często ludzi młodych, którzy nie mają dostatecznej wiedzy i doświadczenia w zakresie ekonomii i biznesu, nie wspominając o prawie spółek, rachunkowości czy skomplikowanych operacjach finansowych i giełdowych. Sprawy tego rodzaju przerastają niedoświadczonych sędziów - tłumaczy prof. Józef Okolski, prezes Sądu Arbitrażowego przy KIG w Warszawie, kierownik Katedry Prawa Handlowego na Uniwersytecie Warszawskim. Jego zdaniem, może to być przyczyną braku odwagi w podejmowaniu decyzji rozstrzygających spór, co wpływa na przewlekłość procesów.
W sądach prywatnych to zainteresowane strony wybierają arbitrów (na ogół pozwany wybiera jednego, powód drugiego, a wspólnie uzgadniają kandydaturę trzeciego). Jeżeli nie mogą dojść do porozumienia, wówczas prezes sądu arbitrażowego wskazuje tzw. superarbitra. Orzeczenia są posłusznie wykonywane - po pierwsze, nikt nie powinien się czuć pokrzywdzony przez stronniczego sędziego, po drugie, arbitrami są zawodowcy: ekonomiści, prawnicy specjalizujący się w prawie handlowym lub regulacjach dotyczących poszczególnych branż (energetyki, telekomunikacji, budownictwa itp.). Na listach arbitrów, które znajdziemy w 30 działających w Polsce prywatnych sądach tego typu, figurują nazwiska m.in. prezesa Trybunału Konstytucyjnego prof. Marka Safjana, szefa Kancelarii Sejmu Krzysztofa Czeszejko-Sochackiego, prof. Tadeusza Erecińskiego, wykładowcy na Wydziale Prawa i Administracji UW i przewodniczącego Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, Juliana Conrada Juergensmeyera, wykładowcy prawa na Uniwersytecie Stanu Georgia w Atlancie, Piero Bernardiniego, profesora prawa uniwersytetu w Rzymie. Rozprawy mogą być prowadzone praktycznie we wszystkich językach europejskich, a wyroki są respektowane w ponad stu państwach.
Sąd ostateczny
Sądy arbitrażowe konkurują między sobą opłatami i szybkością rozpatrywania spraw, tak jak firmy na wolnym rynku. Z sądem przy KIG rywalizują na przykład Sąd Wielkopolskiej Izby Przemysłowo-Handlowej w Poznaniu, Sąd Pomorskiej Izby Przemysłowo-Handlowej w Gdańsku. Liczba trafiających do nich spraw rośnie lawinowo (KIG w 2003 r. rozpatrzy ich dwukrotnie więcej niż przed rokiem). Przy Związku Banków Polskich od 2002 r. działa arbiter bankowy, pośredniczący w sporach między bankami a ich klientami, wkrótce powstanie sąd polubowny dla klientów towarzystw ubezpieczeniowych. Długie tradycje arbitraż ma wśród eksporterów bawełny i firm budowlanych.
Sądy arbitrażowe wygrywają konkurencję z niemrawym sądownictwem publicznym (nie dziwi więc, że orzekający w sądach gospodarczych traktują arbitraż lekceważąco). - Kiedy w grę wchodzą miliony dolarów, nie zamierzamy czekać latami albo narażać naszych kontrahentów z Europy Zachodniej na kontakt z państwowymi sądami. Dla Anglików lub Niemców mógłby to być szok - mówi Aleksandra Kretkiewicz, główny prawnik PKN Orlen.
stanie z usług państwowych sądów w rozstrzyganiu sporów z kontrahentami lub klientami jest bezcelowe, więc zaczynają się procesować "prywatnie".
Oddają sprawy pod osąd arbitrom, czyli osobom dysponującym wiedzą i autorytetem respektowanymi przez obie strony sporu.
Jeśli proces toczy się dziś w państwowym sądzie na przykład o brak zapłaty za towar, wierzyciel może się de facto pożegnać z pieniędzmi, bo - wedle szacunków - już po pół roku szansa na odzyskanie długu maleje o 75 proc. Tymczasem taka sprawa trwa u nas przed sądem średnio trzy lata. Dla małych firm i osób fizycznych (w wypadku spraw o kredyty, odszkodowania z polis ubezpieczeniowych itp.) kilkuletni proces oznacza poważne kłopoty finansowe, czasem nawet jest równoznaczny z bankructwem. Dlatego wszystkie umowy wynajmu powierzchni handlowej w otwartym w 2003 r. centrum handlowym Wola Park w Warszawie zawierają klauzulę o rozstrzyganiu wszelkich sporów między stronami przez prywatny sąd arbitrażowy. Podobnie postępują sieci supermarketów i dwie największe spółki giełdowe: TP SA i PKN Orlen. Do sądów arbitrażowych trafia już co trzecia sprawa gospodarcza w Polsce! Sądy te działają średnio pięć razy szybciej niż powszechne, a opłaty są w nich o 20 proc. niższe.
Równoległy świat prawa
- Zmierzamy do modelu amerykańskiego, gdzie 70 proc. spraw gospodarczych rozpatrują sądy arbitrażowe, a spory kończą się ugodą - mówi Wiesław Szczepiński, arbiter w sądzie przy Krajowej Izbie Gospodarczej, wspólnik w kancelarii Wardyński i Wspólnicy. W USA wynika to z kilkudziesięcioletniej tradycji i rozwiniętych metod mediacji między stronami, u nas i w wielu innych krajach europejskich - z racjonalnego zachowania biznesmenów, będącego odpowiedzią na nieudolność i lenistwo państwowych sędziów. - Czterech na pięciu szwedzkich przedsiębiorców wpisuje w zawieranych umowach, że wynikające z nich spory rozwiążą arbitrzy, a nie sądy powszechne.
W pierwszym wypadku rozstrzygnięcie sprawy następuje w ciągu roku, w drugim zajęłoby 5-8 lat - mówi Claes Zettermarck,
członek zarządu firmy prawniczej White & Case LLP, sędzia szwedzkiego sądu arbitrażowego. Podobnie jest w Polsce. Wbrew tłumaczeniom sędziów i Ministerstwa Sprawiedliwości, przyczyną zatorów w polskich sądach nie jest brak rąk do pracy, czyli sędziowskich etatów. Przeciwnie! W USA na 100 tys. mieszkańców przypada czterech sędziów, w Wielkiej Brytanii dwóch, a w Polsce - siedemnastu. Proporcjonalnie mamy więc czterokrotnie więcej sędziów niż Amerykanie.
- W co drugim kontrakcie biznesowym wpisujemy dziś klauzulę o rozwiązywaniu sporów przez sąd arbitrażowy - przyznaje Maciej Rogalski, dyrektor departamentu prawnego Ery GSM. Arbitraż w Polsce to odwrotność publicznego sądownictwa; równoległy świat, w którym wymiar sprawiedliwości funkcjonuje tak, jak powinien. Postępowanie przed sądami działającymi przy organizacjach pracodawców, zrzeszeniach poszczególnych branż czy po prostu doraźnie wybranymi na rozjemców osobami trwa u nas przeciętnie sześć miesięcy. W najstarszym i największym Sądzie Arbitrażowym przy KIG (istnieje od 1950 r., rozpatrzył 9 tys. spraw, a na jego liście arbitrów figuruje 126 osób) sędziom, którzy nie wydadzą wyroku przez 30 dni od ostatniej rozprawy, obniża się wynagrodzenie albo całkowicie je odbiera. Chętnych do roli arbitra nie brakuje.
Arbitrzy kontra ignoranci
Różnica merytorycznej "jakości" orzeczeń sądów powszechnych i prywatnych jest szokująca. Regulamin tych ostatnich przewiduje odwołanie się od ich wyroku do państwowego sądu, lecz robi to jedynie co setny klient. W powszechnych sądach gospodarczych do drugiej instancji zaskarżanych jest 80 proc. wyroków!
- W Polsce do sądzenia, także spraw gospodarczych, kieruje się często ludzi młodych, którzy nie mają dostatecznej wiedzy i doświadczenia w zakresie ekonomii i biznesu, nie wspominając o prawie spółek, rachunkowości czy skomplikowanych operacjach finansowych i giełdowych. Sprawy tego rodzaju przerastają niedoświadczonych sędziów - tłumaczy prof. Józef Okolski, prezes Sądu Arbitrażowego przy KIG w Warszawie, kierownik Katedry Prawa Handlowego na Uniwersytecie Warszawskim. Jego zdaniem, może to być przyczyną braku odwagi w podejmowaniu decyzji rozstrzygających spór, co wpływa na przewlekłość procesów.
W sądach prywatnych to zainteresowane strony wybierają arbitrów (na ogół pozwany wybiera jednego, powód drugiego, a wspólnie uzgadniają kandydaturę trzeciego). Jeżeli nie mogą dojść do porozumienia, wówczas prezes sądu arbitrażowego wskazuje tzw. superarbitra. Orzeczenia są posłusznie wykonywane - po pierwsze, nikt nie powinien się czuć pokrzywdzony przez stronniczego sędziego, po drugie, arbitrami są zawodowcy: ekonomiści, prawnicy specjalizujący się w prawie handlowym lub regulacjach dotyczących poszczególnych branż (energetyki, telekomunikacji, budownictwa itp.). Na listach arbitrów, które znajdziemy w 30 działających w Polsce prywatnych sądach tego typu, figurują nazwiska m.in. prezesa Trybunału Konstytucyjnego prof. Marka Safjana, szefa Kancelarii Sejmu Krzysztofa Czeszejko-Sochackiego, prof. Tadeusza Erecińskiego, wykładowcy na Wydziale Prawa i Administracji UW i przewodniczącego Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, Juliana Conrada Juergensmeyera, wykładowcy prawa na Uniwersytecie Stanu Georgia w Atlancie, Piero Bernardiniego, profesora prawa uniwersytetu w Rzymie. Rozprawy mogą być prowadzone praktycznie we wszystkich językach europejskich, a wyroki są respektowane w ponad stu państwach.
Sąd ostateczny
Sądy arbitrażowe konkurują między sobą opłatami i szybkością rozpatrywania spraw, tak jak firmy na wolnym rynku. Z sądem przy KIG rywalizują na przykład Sąd Wielkopolskiej Izby Przemysłowo-Handlowej w Poznaniu, Sąd Pomorskiej Izby Przemysłowo-Handlowej w Gdańsku. Liczba trafiających do nich spraw rośnie lawinowo (KIG w 2003 r. rozpatrzy ich dwukrotnie więcej niż przed rokiem). Przy Związku Banków Polskich od 2002 r. działa arbiter bankowy, pośredniczący w sporach między bankami a ich klientami, wkrótce powstanie sąd polubowny dla klientów towarzystw ubezpieczeniowych. Długie tradycje arbitraż ma wśród eksporterów bawełny i firm budowlanych.
Sądy arbitrażowe wygrywają konkurencję z niemrawym sądownictwem publicznym (nie dziwi więc, że orzekający w sądach gospodarczych traktują arbitraż lekceważąco). - Kiedy w grę wchodzą miliony dolarów, nie zamierzamy czekać latami albo narażać naszych kontrahentów z Europy Zachodniej na kontakt z państwowymi sądami. Dla Anglików lub Niemców mógłby to być szok - mówi Aleksandra Kretkiewicz, główny prawnik PKN Orlen.
Poczet arbitrów Na listach arbitrów, które znajdziemy w 30 działających w Polsce prywatnych sądach arbitrażowych, figurują nazwiska ekonomistów, prawników specjalizujących się w prawie handlowym lub regulacjach dotyczących poszczególnych branż (energetyki, telekomunikacji, budownictwa itp.). Krzysztof Czeszejko-Sochacki szef Kancelarii Sejmu prof. dr hab. Tadeusz Ereciński* wykładowca na Wydziale Prawa i Administracji UW, przewodniczący Izby Cywilnej Sądu Najwyższego prof. dr hab. Marek Safjan* wykładowca na Wydziale Prawa i Administracji UW, prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. dr hab. Jerzy Rajski wykładowca na Wydziale Prawa i Administracji UW, arbiter wybrany przez polski rząd w sporze z Eureco o PZU prof. dr hab. Stanisław Sołtysiński wykładowca na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, współtwórca kodeksu spółek handlowych dr hab. Janusz Szwaja wykładowca na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, współtwórca kodeksu spółek handlowych *- do zakończenia kadencji sędziego nie może być arbitrem |
Więcej możesz przeczytać w 32/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.