Jak odróżnić człowieka żywego od umarłego?
Czterdziestoletni Amerykanin Terry Wallis odzyskał niedawno przytomność po 19 latach pozostawania w stanie śpiączki mózgowej. W 1984 r. jego auto wypadło z górskiej drogi w stanie Arkansas i stoczyło się na dno suchego potoku w dolinie. Gdy mężczyznę przewieziono do szpitala, lekarze powiedzieli matce, by szykowała się na jego pogrzeb. Terry nie umarł, ale stracił kontakt z otoczeniem: nie widział, nie słyszał, nie mówił. Po kilku miesiącach, które spędził jak bezwolna roślina, ze szpitala przewieziono go do ośrodka opieki społecznej. Nikt nie przypuszczał, że stan Wallisa może się poprawić. Tymczasem miesiąc temu, gdy pielęgniarka - na widok zbliżającej się matki Terry'ego - zapytała go: "A kto to do nas przyjechał?", usłyszała: "Mama". Matka Terry'ego zemdlała z wrażenia. Od tej chwili Terry przestaje mówić tylko wtedy, kiedy musi coś zjeść.
Zawieszenie świadomości
Co roku kilkanaście tysięcy osób na świecie zapada w stan głębokiej śpiączki mózgowej. Ich mózg uszkodzony w wyniku urazu, zatrucia czy upadku do wody i niedotlenienia, przestaje normalnie funkcjonować. Część chorych oddycha tylko dzięki respiratorom, a karmiona jest za pomocą sondy wprowadzonej do żołądka. Większość nigdy nie wraca do samodzielnego życia. W przypadku zniszczenia pnia mózgu - bardzo ważnej struktury łączącej mózg z rdzeniem kręgowym - szanse powrotu do zdrowia nie istnieją. Rozpoznawany jest wówczas stan śmierci mózgu. W wielu wypadkach rodzina lub szpital zwracają się po pewnym czasie do sądu o wydanie zgody na odłączenie tych pacjentów od aparatury utrzymującej ich przy życiu. Nieodwracalna utrata takich funkcji, jak oddychanie i przełykanie, kontrolowanych przez pień mózgu, została bowiem uznana za dowód śmierci. Taki chory, choć ma normalny puls i temperaturę, zdrową, zaróżowioną skórę i wciąż oddycha (za pomocą respiratora), może najzupełniej legalnie stać się dawcą organów, tkanek i komórek, czyli ratunkiem dla innych, żegnając się przy tym z własnym życiem. Problem polega jednak na tym, że nie w każdym przypadku śpiączki można orzec z całą pewnością, czy mózg przestał nieodwracalnie pełnić swoje funkcje. Natura uzdrawia czasem w sposób zupełnie przez lekarzy nieprzewidziany. Świadczą o tym spektakularne przebudzenia pacjentów, których dawno uznano za straconych dla życia.
Kilkanaście cudów
Odzyskanie świadomości po wielu latach śpiączki jest niezwykle rzadkie - ocenia amerykańskie czasopismo medyczne "New England Journal of Medicine". W literaturze naukowej opisano zaledwie kilkanaście takich przypadków. Prof. Bogdan Kamiński, anestezjolog, w kilkudziesięcioletniej praktyce klinicznej nie spotkał się nigdy z wypadkiem odzyskania przez pacjenta przytomności po okresie dłuższym niż kilka tygodni. "Należy zachować daleko posuniętą ostrożność w opisywaniu podobnych zdarzeń, można bowiem rozbudzić nadzieje nie do spełnienia u osób, których bliscy znaleźli się w równie dramatycznym stanie" - komentuje przebudzenie się Terry'ego Wallisa dr Philippe Azouri, szef jednego ze szpitalnych oddziałów intensywnej terapii we Francji. Jego zdaniem, jeśli głęboka śpiączka trwa dłużej niż rok, szansa odzyskania świadomości jest nikła. We Francji - jak podaje paryski dziennik "Le Figaro" - około 15 tys. osób rocznie pada ofiarą groźnych uszkodzeń czaszki, większości z nich na skutek wypadków drogowych. 200-400 poszkodowanych zapada z tego powodu w śpiączkę.
- W Polsce nikt nie prowadzi statystyki dotyczącej pacjentów w głębokiej śpiączce, choć urazy, które mogą wywołać długotrwałą utratę przytomności, zdarzają się u nas coraz częściej - mówi prof. Ewa Mayzner-Zawadzka, krajowy konsultant ds. anestezjologii i intensywnej terapii. - Dopóki w naszym szpitalu był oddział neurochirurgii, rocznie trafiało do nas 5-7 pacjentów w śpiączce mózgowej. Najczęściej nie odzyskiwali przytomności. Chorzy, których rodziny zabrały do domu, znikają nam z pola widzenia. Nie wiemy, co się z nimi dalej dzieje - wyjaśnia dr Halina Jankowska, ordynator Oddziału Intensywnej Terapii Medycznej w Wojewódzkim Szpitalu Chirurgii Urazowej w Warszawie.
- W Polsce mniej pacjentów niż za granicą pozostaje przez długie lata w śpiączce m.in. dlatego, że nie możemy im zapewnić odpowiedniej pielęgnacji. Szpital nie może ich zatrzymywać miesiącami, nie ma domów opieki społecznej, które by przyjęły takich chorych. Dla rodzin jest to obciążenie, nierzadko przerastające ich siły - uważa prof. Zbigniew Czernicki, neurochirurg. - Matka leżącej w jednym z warszawskich szpitali młodej pacjentki, która straciła przytomność po niedotlenieniu mózgu, na próżno szuka dla niej ośrodka, w którym można by poddać ją rehabilitacji. Pacjentka jest ciągle w stanie śpiączki, szpital nie może jej już pomóc, a nieprzytomnej nie można rehabilitować - opowiada prof. Jerzy Dymecki, neuropatolog z Instytutu Psychiatrii i Neurologii.
Rodzina przywraca życie
Amerykańscy lekarze wykazują więcej optymizmu w ocenie szans odzyskania świadomości przez osoby z poważnie uszkodzonym mózgiem. "Granice świadomości i możliwości natury bardzo trudno zdefiniować. Niezwykle rzadko zdarzają się jednak powroty do życia pacjentów po wielu latach śpiączki" - przypomina Jeff Victoroff, profesor neurologii i psychiatrii klinicznej z Uniwersytetu Południowej Kalifornii. Powszechnie znany jest przypadek Patrycji White Bull, która podczas narodzin swego czwartego dziecka wpadła w tzw. stan wegetatywny. Straciła przytomność, nie reagowała na żadne bodźce, nie miała kontaktu z otoczeniem. W stanie śpiączki kobieta spędziła 16 lat. W Wigilię w 1999 r. wróciła niespodziewanie do przytomności. "Nie róbcie tego" - powiedziała nagle do pielęgniarek próbujących posłać jej łóżko. Wkrótce mówiła już krótkimi zdaniami, jadła normalne potrawy i potrafiła odwzajemnić uściski dzieci. Lekarze nie umieli wyjaśnić, jak to się stało, że raptem odzyskała przytomność.
Najczęściej budzą się ludzie, z którymi bliscy utrzymywali stały kontakt. Terry'ego Wallisa przez 19 lat co drugi weekend zabierano do domu. Jak się okazało, jego pamięć długotrwała funkcjonuje znakomicie, chociaż dotyczy świata, który już nie istnieje. Prezydentem USA był wówczas Ronald Reagan, Związkiem Radzieckim rządził Konstantin Czernienko, a lady Diana dopiero urodziła młodszego syna Harry'ego. Nie było telefonów komórkowych, dysków kompaktowych i komputerów osobistych. Powrót do współczesności utrudniają mu kłopoty z pamięcią świeżą. Trudno mu zapamiętać, że ma dziewiętnastoletnią córkę.
Ubytki pamięci i obniżenie możliwości poznawczych po długotrwałej śpiączce są raczej regułą niż przypadkiem. Prof. Ewa Mayzner-Zawadzka ma na oddziale dwudziestolatka, który doznał urazu mózgu. Uszkodzenia nie są duże, lecz nastąpiły w rejonach decydujących o tym, czy organizm zapada w stan śpiączki lub czuwania. Chłopiec obudził się kilka tygodni po wypadku, ma jednak duże luki w pamięci, wymaga długotrwałej rehabilitacji neurologicznej. Prof. Jerzy Dymecki z Instytutu Psychiatrii i Neurologii opiekuje się pacjentem, który po zatruciu tlenkiem węgla i krótkotrwałej śpiączce popadł w otępienie przypominające chorobę Alzheimera.
Żyje czy nie żyje?
Większość pacjentów nie budzi się jednak z długotrwałej śpiączki. Kryteria śmierci mózgu przyjęte przez kilkadziesiąt krajów pozwalają uznać te osoby za zmarłe, jeśli zniszczony jest pień mózgu, a przy życiu utrzymuje je respirator lub sonda do sztucznego karmienia. Pierwszy raz taką definicję śmierci zaproponowano pod koniec lat 60. Sformułowano ją w Harvard Medical School. W 1981 r. te zasady zostały przyjęte przez komisję prezydencką w USA jako standardowe. W ślady USA poszło kilkadziesiąt krajów, nieco modyfikując definicję. Dawne kryteria śmierci zostały ustalone tak, aby nie uznać za osobę zmarłą kogoś, kto jeszcze żyje. Nowe kryteria - przeciwnie - mają zapobiec traktowaniu jak żywego kogoś, czyj mózg nieodwracalnie przestał pełnić funkcje najbardziej potrzebne do życia. Nowa definicja śmierci mózgu ułatwia pobieranie organów od osób, których serce ciągle bije, a którzy nie wyrażali przed śmiercią sprzeciwu wobec tego. Na przeszczepy czeka coraz więcej ludzi. W Polsce w 2002 r. nerki przeszczepiono 910 osobom, 2 tys. chorych jest na listach oczekujących, cudze serce otrzymało 109 pacjentów, 130 czeka na transplantację. Część lekarzy i etyków uważa, że współczesne kryteria śmierci pomieszały nieodwracalne ustanie czynności mózgu ze śmiercią osoby ludzkiej. Większość jednak jest przekonana, że definicja śmierci mózgu wyklucza pobranie narządów od osób w nieodwracalnym stanie śpiączki, które mogą oddychać samodzielnie, bez pomocy aparatury.
Zawieszenie świadomości
Co roku kilkanaście tysięcy osób na świecie zapada w stan głębokiej śpiączki mózgowej. Ich mózg uszkodzony w wyniku urazu, zatrucia czy upadku do wody i niedotlenienia, przestaje normalnie funkcjonować. Część chorych oddycha tylko dzięki respiratorom, a karmiona jest za pomocą sondy wprowadzonej do żołądka. Większość nigdy nie wraca do samodzielnego życia. W przypadku zniszczenia pnia mózgu - bardzo ważnej struktury łączącej mózg z rdzeniem kręgowym - szanse powrotu do zdrowia nie istnieją. Rozpoznawany jest wówczas stan śmierci mózgu. W wielu wypadkach rodzina lub szpital zwracają się po pewnym czasie do sądu o wydanie zgody na odłączenie tych pacjentów od aparatury utrzymującej ich przy życiu. Nieodwracalna utrata takich funkcji, jak oddychanie i przełykanie, kontrolowanych przez pień mózgu, została bowiem uznana za dowód śmierci. Taki chory, choć ma normalny puls i temperaturę, zdrową, zaróżowioną skórę i wciąż oddycha (za pomocą respiratora), może najzupełniej legalnie stać się dawcą organów, tkanek i komórek, czyli ratunkiem dla innych, żegnając się przy tym z własnym życiem. Problem polega jednak na tym, że nie w każdym przypadku śpiączki można orzec z całą pewnością, czy mózg przestał nieodwracalnie pełnić swoje funkcje. Natura uzdrawia czasem w sposób zupełnie przez lekarzy nieprzewidziany. Świadczą o tym spektakularne przebudzenia pacjentów, których dawno uznano za straconych dla życia.
Kilkanaście cudów
Odzyskanie świadomości po wielu latach śpiączki jest niezwykle rzadkie - ocenia amerykańskie czasopismo medyczne "New England Journal of Medicine". W literaturze naukowej opisano zaledwie kilkanaście takich przypadków. Prof. Bogdan Kamiński, anestezjolog, w kilkudziesięcioletniej praktyce klinicznej nie spotkał się nigdy z wypadkiem odzyskania przez pacjenta przytomności po okresie dłuższym niż kilka tygodni. "Należy zachować daleko posuniętą ostrożność w opisywaniu podobnych zdarzeń, można bowiem rozbudzić nadzieje nie do spełnienia u osób, których bliscy znaleźli się w równie dramatycznym stanie" - komentuje przebudzenie się Terry'ego Wallisa dr Philippe Azouri, szef jednego ze szpitalnych oddziałów intensywnej terapii we Francji. Jego zdaniem, jeśli głęboka śpiączka trwa dłużej niż rok, szansa odzyskania świadomości jest nikła. We Francji - jak podaje paryski dziennik "Le Figaro" - około 15 tys. osób rocznie pada ofiarą groźnych uszkodzeń czaszki, większości z nich na skutek wypadków drogowych. 200-400 poszkodowanych zapada z tego powodu w śpiączkę.
- W Polsce nikt nie prowadzi statystyki dotyczącej pacjentów w głębokiej śpiączce, choć urazy, które mogą wywołać długotrwałą utratę przytomności, zdarzają się u nas coraz częściej - mówi prof. Ewa Mayzner-Zawadzka, krajowy konsultant ds. anestezjologii i intensywnej terapii. - Dopóki w naszym szpitalu był oddział neurochirurgii, rocznie trafiało do nas 5-7 pacjentów w śpiączce mózgowej. Najczęściej nie odzyskiwali przytomności. Chorzy, których rodziny zabrały do domu, znikają nam z pola widzenia. Nie wiemy, co się z nimi dalej dzieje - wyjaśnia dr Halina Jankowska, ordynator Oddziału Intensywnej Terapii Medycznej w Wojewódzkim Szpitalu Chirurgii Urazowej w Warszawie.
- W Polsce mniej pacjentów niż za granicą pozostaje przez długie lata w śpiączce m.in. dlatego, że nie możemy im zapewnić odpowiedniej pielęgnacji. Szpital nie może ich zatrzymywać miesiącami, nie ma domów opieki społecznej, które by przyjęły takich chorych. Dla rodzin jest to obciążenie, nierzadko przerastające ich siły - uważa prof. Zbigniew Czernicki, neurochirurg. - Matka leżącej w jednym z warszawskich szpitali młodej pacjentki, która straciła przytomność po niedotlenieniu mózgu, na próżno szuka dla niej ośrodka, w którym można by poddać ją rehabilitacji. Pacjentka jest ciągle w stanie śpiączki, szpital nie może jej już pomóc, a nieprzytomnej nie można rehabilitować - opowiada prof. Jerzy Dymecki, neuropatolog z Instytutu Psychiatrii i Neurologii.
Rodzina przywraca życie
Amerykańscy lekarze wykazują więcej optymizmu w ocenie szans odzyskania świadomości przez osoby z poważnie uszkodzonym mózgiem. "Granice świadomości i możliwości natury bardzo trudno zdefiniować. Niezwykle rzadko zdarzają się jednak powroty do życia pacjentów po wielu latach śpiączki" - przypomina Jeff Victoroff, profesor neurologii i psychiatrii klinicznej z Uniwersytetu Południowej Kalifornii. Powszechnie znany jest przypadek Patrycji White Bull, która podczas narodzin swego czwartego dziecka wpadła w tzw. stan wegetatywny. Straciła przytomność, nie reagowała na żadne bodźce, nie miała kontaktu z otoczeniem. W stanie śpiączki kobieta spędziła 16 lat. W Wigilię w 1999 r. wróciła niespodziewanie do przytomności. "Nie róbcie tego" - powiedziała nagle do pielęgniarek próbujących posłać jej łóżko. Wkrótce mówiła już krótkimi zdaniami, jadła normalne potrawy i potrafiła odwzajemnić uściski dzieci. Lekarze nie umieli wyjaśnić, jak to się stało, że raptem odzyskała przytomność.
Najczęściej budzą się ludzie, z którymi bliscy utrzymywali stały kontakt. Terry'ego Wallisa przez 19 lat co drugi weekend zabierano do domu. Jak się okazało, jego pamięć długotrwała funkcjonuje znakomicie, chociaż dotyczy świata, który już nie istnieje. Prezydentem USA był wówczas Ronald Reagan, Związkiem Radzieckim rządził Konstantin Czernienko, a lady Diana dopiero urodziła młodszego syna Harry'ego. Nie było telefonów komórkowych, dysków kompaktowych i komputerów osobistych. Powrót do współczesności utrudniają mu kłopoty z pamięcią świeżą. Trudno mu zapamiętać, że ma dziewiętnastoletnią córkę.
Ubytki pamięci i obniżenie możliwości poznawczych po długotrwałej śpiączce są raczej regułą niż przypadkiem. Prof. Ewa Mayzner-Zawadzka ma na oddziale dwudziestolatka, który doznał urazu mózgu. Uszkodzenia nie są duże, lecz nastąpiły w rejonach decydujących o tym, czy organizm zapada w stan śpiączki lub czuwania. Chłopiec obudził się kilka tygodni po wypadku, ma jednak duże luki w pamięci, wymaga długotrwałej rehabilitacji neurologicznej. Prof. Jerzy Dymecki z Instytutu Psychiatrii i Neurologii opiekuje się pacjentem, który po zatruciu tlenkiem węgla i krótkotrwałej śpiączce popadł w otępienie przypominające chorobę Alzheimera.
Żyje czy nie żyje?
Większość pacjentów nie budzi się jednak z długotrwałej śpiączki. Kryteria śmierci mózgu przyjęte przez kilkadziesiąt krajów pozwalają uznać te osoby za zmarłe, jeśli zniszczony jest pień mózgu, a przy życiu utrzymuje je respirator lub sonda do sztucznego karmienia. Pierwszy raz taką definicję śmierci zaproponowano pod koniec lat 60. Sformułowano ją w Harvard Medical School. W 1981 r. te zasady zostały przyjęte przez komisję prezydencką w USA jako standardowe. W ślady USA poszło kilkadziesiąt krajów, nieco modyfikując definicję. Dawne kryteria śmierci zostały ustalone tak, aby nie uznać za osobę zmarłą kogoś, kto jeszcze żyje. Nowe kryteria - przeciwnie - mają zapobiec traktowaniu jak żywego kogoś, czyj mózg nieodwracalnie przestał pełnić funkcje najbardziej potrzebne do życia. Nowa definicja śmierci mózgu ułatwia pobieranie organów od osób, których serce ciągle bije, a którzy nie wyrażali przed śmiercią sprzeciwu wobec tego. Na przeszczepy czeka coraz więcej ludzi. W Polsce w 2002 r. nerki przeszczepiono 910 osobom, 2 tys. chorych jest na listach oczekujących, cudze serce otrzymało 109 pacjentów, 130 czeka na transplantację. Część lekarzy i etyków uważa, że współczesne kryteria śmierci pomieszały nieodwracalne ustanie czynności mózgu ze śmiercią osoby ludzkiej. Większość jednak jest przekonana, że definicja śmierci mózgu wyklucza pobranie narządów od osób w nieodwracalnym stanie śpiączki, które mogą oddychać samodzielnie, bez pomocy aparatury.
Między życiem a śmiercią Amerykańska Liga na rzecz Życia opisuje przypadki pacjentów, którzy wrócili do życia mimo przekonania lekarzy, iż znajdują się w trwałym stanie wegetatywnym, w nieodwracalnej śpiączce, a nawet że już umarli. Yolanda Blake z New Jersey obudziła się ze śpiączki dzień po tym, jak sąd zdecydował, że szpital powinien "pozwolić jej umrzeć z godnością", nie podłączając do aparatury podtrzymującej życie, gdyż stan kobiety oceniono jako beznadziejny. Lekarze przygotowali się do pobrania organów od 22-letniego Curta Clarka z Karoliny Północnej, o którym sądzili, że zmarł w wypadku samochodowym. Diagnoza brzmiała: śmierć mózgu. Clark zaczął się nagle poruszać, co powstrzymało chirurgów. Barbara Blodgett spędziła kilka miesięcy w śpiączce po wypadku samochodowym, który zdarzył się, gdy była w trzecim miesiącu ciąży. Miała uszkodzony pień mózgu. Nie dawano jej szans na odzyskanie przytomności. Pięć miesięcy później urodziła zdrowego syna, dzień po porodzie się obudziła. Czy ich złapali?" - tak brzmiały pierwsze słowa Morgana Phillipsa, zastępcy szeryfa w Yoknapatawpha County, kiedy obudził się po dwóch miesiącach śpiączki. "To najbardziej zdumiewający powrót do życia, jaki kiedykolwiek widziałem" - wykrzyknął lekarz Christian Dresch, świadek tego przebudzenia. Phillips doznał urazów czaszki we wrześniu 1997 r., gdy furgonetka, którą transportował dwóch podejrzanych o morderstwo mężczyzn, wypadła na pobocze i stanęła w płomieniach. 44-letnia Jacqueline Cole z Maryland zapadła w śpiączkę na skutek wylewu krwi do mózgu. Lekarze uznali, że jest w stanie trwale wegetatywnym i ma zaledwie jedną szansę wyzdrowienia na milion. Rodzina zwróciła się do sądu o pozwolenie na odłączenie kobiety od respiratora. Sąd odmówił, argumentując, że według prawa nie jest martwa, nie stwierdzono bowiem śmierci mózgu. Sześć dni później sąd zmienił zdanie, a równocześnie Jacqueline, zaprzeczając opinii prawników, obudziła się do życia. |
Hospicja dla nieprzytomnych Prof. Jerzy Dymecki neuropatolog z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie Z długotrwałej śpiączki mogą wracać do życia tylko tacy chorzy, którzy potrafili oddychać samodzielnie, czyli nie potrzebowali respiratora i zachowali zdolność przełykania. Musieli mieć również bardzo troskliwą opiekę. Chorzy w śpiączce najczęściej giną z powodu odleżyn, trzeba ich często przekładać z boku na bok, często umierają z powodu zapalenia płuc, nie kontrolują zwieraczy. Opieka nad nimi jest bardzo uciążliwa. Szpitale nie mogą długo trzymać takich chorych, usiłują ich oddać rodzinie. Najczęściej ratuje im życie, a czasem przywraca do przytomności, opieka matki lub żony. Nie zawsze jest to jednak możliwe. W Polsce nie ma domów opieki społecznej, które mogłyby część starań wziąć na siebie. Uważam więc, że dla osób, które zapadły w śpiączkę, powinniśmy stworzyć hospicja, takie jakie istnieją dla chorych na raka. Może część pacjentów dotrwałaby do czasu, gdy medycyna będzie potrafiła przywrócić im utraconą świadomość. Nie możemy zajrzeć pod czaszkę Dr Teresa Korta z Oddziału Intensywnej Terapii Centralnego Szpitala Klinicznego Akademii Medycznej w WarszawieM Podczas 25 lat mojej pracy na oddziale intensywnej terapii najdłużej nieprzytomny z naszych chorych leżał 19 miesięcy i zmarł, nie odzyskawszy przytomności. Chory, który wrócił do mniej więcej normalnego życia, pozostawał w śpiączce cztery miesiące. Stopień utraty świadomości u każdego pacjenta jest inny. Zależy od rodzaju uszkodzenia mózgu i od tego, jak jest ono rozległe i gdzie jest usytuowane. Wykres EEG wskazuje tylko, że pacjent żyje, że żyje mózg, nie można z niego odczytać, czy chory myśli, czuje, pamięta. W wypadku niektórych urazów zostają zachowane podstawowe funkcje, jak oddychanie i przełykanie, ale kora mózgowa jest zniszczona. Uważa się zwykle, że u dorosłych takie ubytki mózgu się nie regenerują. Nie możemy jednak być tego pewni. Rodziny chciałyby wiedzieć, czy obrzęk mózgu ustępuje, jaka część kory mózgowej jest zniszczona, a my nie możemy zajrzeć pod czaszkę i przewidzieć, co będzie dalej. Dlatego rokowania w wypadku długotrwałej utraty przytomności są niezwykle trudne. |
Więcej możesz przeczytać w 32/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.