Wzruszyła nas postawa Hanny Gucwińskiej z Unii Pracy, która w sprawie zgody na aresztowanie posła Jagiełły wstrzymała się od głosu. Widać deklaracja Jagiełły, że nie wiedział o istnieniu Centralnego Biura Śledczego, przekonała ją, iż chłopina stoi ewolucyjnie stopień niżej i trzeba się nim zaopiekować. No, właśnie - zaczną od obrączkowania.
Po Semiku i Kurniku przyszła kolej na Ocipkę. To kolejny zausznik ministra Janika oskarżany o machloje i łamanie ustawy antykorupcyjnej. Podniecone aferą media nie zwróciły uwagi na istotny aspekt tej sprawy. Wreszcie wiadomo, dla kogo rezerwowane są stanowiska, do których w SLD nie dopuszcza się "chujów" (copyright by Adam Halber). Dla Ocipek.
Sekretarz generalny SLD Marek Dyduch zdradził, że władze partii zastanawiają się, czy nie zakazać łączenia funkcji partyjnych z działalnością biznsesową. A nie prościej byłoby zakazać Janikowi zatrudniania doradców o dziwnych nazwiskach? Na jedno by wyszło.
Tak inteligentnego cynika jak Janik musiało nieźle bawić to, że właśnie on przedstawiał w Sejmie rządowy program walki z korupcją. Nas też to nieźle ubawiło. Okazało się, że prócz Semika, Kurnika i Ocipki rząd ma jeszcze inne pomysły na uzdrawianie Polski. Na pewno niebawem przeczytamy o nich w "Rzeczpospolitej" lub innych gazetach.
Jak wiadomo, Warszawa to grajdoł, więc trudno tu o intymność. Przekonała się o tym ekipa Ministerstwa Skarbu z wiceminister Małgorzatą Ostrowską (to ona już nie śpiewa w Lombardzie?) na czele. Ekipa biesiadowała w restauracji Dom Polski w zacnej kompanii przedstawicieli Rafinerii Gdańskiej oraz ComputerLandu. Było wesoło na tyle, że śpiewano rosyjskie piosenki, co w Polsce jest oznaką sporego rozochocenia. Pod koniec imprezki wiceminister Ostrowska wzniosła coś na kształt toastu. "No to mamy już firmę, która będzie komputeryzować rafinerię!" - zakrzyknęła dziarsko. Czyżby nadchodził zmierzch ery Prokomu?
A tak na marginesie: z tej scenki wynika, że w roku 2003 są w Polsce jeszcze jakieś nie skomputeryzowane firmy. Ale w sumie co w tym dziwnego, skoro autostrady też mamy głównie w spadku po III Rzeszy. Na zdrowy rozum wynika z tego, że Organizacja Todta zrobiła dla naszej ojczyzny więcej niż wicepremier Pol. Ech, szkoda, że wtedy nie znano mikroprocesorów...
W programie "Oblicza mediów" redaktor naczelny tygodnika "Przegląd" Jerzy Domański przekonywał, że telewizja publiczna jest słabiuteńka, zagryzana przez komercyjną konkurencję i pozbawiona politycznego wsparcia. Przed kamery nie powinno się jednak wpuszczać ludzi po halucynogenach.
Szczerze mówiąc, mamy już dosyć. W każdej gazecie każdego dnia jest przynajmniej jedna informacja, że działacz SLD kogoś okradł, oszukał albo coś złamał. O głupim mataczeniu już nawet nie wspominamy. Znudzeni nagminnością lewicowych przekrętów chcielibyśmy napisać o szlachetnym czynie, jakiego dokonał premier Leszek Miller. Otóż wpłacił on 6 tys. zł na konto Widzewa Łódź, by uratować swój kochany klub przed upadkiem. Z Widzewem może mu się uda. Ocalić sojusz będzie trudniej.
W SLD pojawiło się dwóch bezkompromisowych. Minister Kurczak (znowu słyszeliśmy, jak pan kaleczy polszczyznę, panie Kurczuk!) chce pakować swoich partyjnych kolegów do aresztu, a marszałek Borowski zastanawia się nad powołaniem komisji śledczej do wyjaśnienia sprawy starachowickiej. Panowie, a do dekomunizacji nie dacie się przekonać?
Zdaje się, że nowe otwarcie w mediach publicznych bardzo szybko się zamknęło. W nowej radzie nadzorczej Telewizji Białoruskiej Oddział w Warszawie większość uzyskali ludzie lewicy związani ze stowarzyszeniem Ordynacka. I wcale się nie palą do odwoływania Brunatnego Roberta. My się z tego akurat cieszymy, bo fajna ksywka by się nam zmarnowała. No, i odwołanie to stanowczo za mało. Tu by się jakaś Norymberga przydała.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.