Wiesław Kaczmarek buduje własne zaplecze biznesowe
Czy spółki z udziałem skarbu państwa nadają się do zabawy w gry stra- tegiczne? Wiesław Kaczmarek i związani z nim menedżerowie uważają, że tak. Te gry przypominają czasem zabawę klockami. Klockami są niezależni operatorzy telekomunikacyjni, w których państwo pośrednio ma udziały lub akcje - przez takie firmy, jak Polskie Sieci Elektroenergetyczne, PKN Orlen, KGHM czy PKP. Zabawę, o której mowa, oficjalnie nazywa się konsolidacją. Jej głównym celem jest zbudowanie z klocków spółki telekomunikacyjnej mogącej konkurować z TP SA, w której dominuje kapitał France Télécom i Jana Kulczyka.
Reguły zabawy - zapoczątkowanej przez Kaczmarka, gdy był on ministrem skarbu - zmieniają się wraz z pojawianiem się i znikaniem kolejnych ministrów skarbu i prezesów firm biorących udział w tej grze. Świetnie na tym zarabiają autorzy zamawianych co chwila nowych biznesplanów, prognoz i strategii - głównie firma CAIB Financial Advisors, która odegrała ważną rolę w planach grupy Kaczmarka.
Kaczmarek opatrznościowy
Zabawy w telekomunikacyjne klocki nie wymyślił Wiesław Kaczmarek. Do połączenia słabo radzących sobie na rynku małych operatorów przymierzała się już ekipa Jerzego Buzka, ale skończyło się na snuciu mgławicowych scenariuszy w stylu "czy KGHM znajdzie inwestora dla Telefonii Lokalnej Dialog, czy najpierw połączy ją z El-Netem, kontrolowanym przez Elektrim?" albo "czy Netia weźmie udział w konsolidacji i co na to Szeptel?". Kaczmarek szybko dostrzegł, że ta zabawa może przynieść wielkie korzyści, a w dodatku można ją przedstawić jako prowadzoną w interesie publicznym. "Konsolidacja sektora telekomunikacyjnego (...) pozytywnie wpłynęłaby na rozwój rynku, co byłoby korzystne zarówno dla samych przedsiębiorców, jak i dla konsumentów" - przekonywał Kaczmarek w Sejmie. I otrzymał zielone światło od Rady Ministrów i posłów SLD.
Swoje eksperymenty z tworzeniem nowego telekomu Kaczmarek zaczął od Tel-Energo, spółki zależnej Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE mają w niej 84,87 proc. akcji). Jako firma, do której miały być dobudowywane kolejne telekomunikacyjne klocki, Tel-Energo na starcie dysponowało obejmującą cały kraj siecią światłowodów i najnowocześniejszą w Polsce siecią transmisji danych. Istotny w tym projekcie był też Niezależny Operator Międzystrefowy (NOM) - spółka zależna od Tel-Energo, która pierwsza zaczęła oferować konkurencyjne dla TP SA połączenia międzystrefowe (przez prefiks 1044). Mimo tych atutów w zestawieniu z narodowym operatorem, czyli TP SA, Tel-Energo przypominało mrówkę zamierzającą się na słonia.
Kaczmarek zaczął budować konkurencję dla TP SA z zaufanymi ludźmi. Na czele PSE postawił Stanisława Dobrzańskiego, byłego ministra obrony, nie mającego żadnego doświadczenia w zarządzaniu firmami. Prezesem Tel-Energo został Andrzej Arendarski, minister współpracy gospodarczej z zagranicą w rządzie Hanny Suchockiej. Stanowisko wiceprezesa ds. technicznych Tel-Energo objął Witold Czyżewski, brat obecnego ministra skarbu Piotra Czyżewskiego.
Nieprzejrzysta prywatyzacja
W lipcu 2002 r. Komitet Rady Ministrów powołał specjalny zespół, który miał przedstawić komisjom sejmowym plan "konsolidacji aktywów telekomunikacyjnych skarbu państwa". Rząd do tej pory nie przedstawił tego planu posłom, dlatego Tadeusz Jarmuziewicz (PO) z sejmowej Komisji Infrastruktury wystąpił z interpelacją do premiera. "Sygnały dochodzące (...) z Tel-Energo wskazują na proces prywatyzacji nieprzejrzystej i bez rządowej kontroli" - pisał Jarmuziewicz. W odpowiedzi usłyszał (z mównicy sejmowej), że rząd nie interesuje się tym, co się dzieje ze spółkami zależnymi państwowej spółki PSE. "Skarb państwa nie posiada akcji w Tel-Energo. (...) Podmiotami decydującymi o ewentualnej sprzedaży posiadanych akcji są ich właściciele, czyli akcjonariusze Tel-Energo" - odpowiedział na interpelację wiceminister skarbu Tadeusz Soroka.
W planie budowy konkurencji dla TP SA mieścił się zakup przez Tel-Energo udziałów w spółce oferującej szybki dostęp do Internetu (tzw. broadband). Kiedy Arendarski został prezesem Tel-Energo, rozważano odkupienie części majątku internetowej spółki Formus. Była ona tania, bo przeinwestowała i postawiono ją w stan upadłości. Zarząd Tel-Energo wybrał jednak spółkę Pro Futuro, innego operatora szerokopasmowego dostępu do Internetu. Za 64,1 mln zł Tel-Energo objęło obligacje zamienne na akcje tej firmy. Na wybór Pro Futuro wpłynął zapewne fakt, że głównym udziałowcem tej spółki jest Narodowy Fundusz Inwestycyjny Jupiter, zarządzany przez Trinity Management. Prezesem obu tych spółek był jeszcze kilka miesięcy wcześniej Ireneusz Nawrocki, bliski współpracownik Wiesława Kaczmarka. Gdy transakcja z obligacjami Pro Futuro doszła do skutku, Nawrocki kierował już - z rekomendacji Kaczmarka - radą nadzorczą PSE.
Andrzejowi Arendarskiemu inwestycję w Pro Futuro zarekomendowała firma CAIB Financial Advisors, doradzająca PSE przy planach budowy nowego telekomu. CAIB Financial Advisors należy do austriackiego banku inwestycyjnego CAIB (część niemieckiej grupy HVB, kontrolującej m. in. polski bank BPH-PBK), którego działalnością w naszym kraju kieruje Alicja Kornasiewicz. W rządzie Jerzego Buzka jako sekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa nadzorowała prywatyzację strategicznych spółek, m.in. TP SA.
Nielegalny doradca
Po inwestycji w Pro Futuro Andrzej Arendarski kupił spółkę Telbank, specjalizującą się w obsłudze telekomunikacyjnej instytucji finansowych. Miało to wzmocnić pozycję rynkową Tel-Energo. Właścicielem 74 proc. akcji Telbanku był bank centralny, który na mocy ustawy o Narodowym Banku Polskim do końca ubiegłego roku musiał się pozbyć udziałów we wszystkich spółkach świadczących usługi poza sektorem bankowym i finansowym. Inwestora dla Telbanku NBP zaczął szukać dopiero w grudniu 2001 r. Zamiast ogłosić przetarg na doradcę ds. sprzedaży Telbanku, wybrano go z wolnej ręki - po miesięcznych negocjacjach prowadzonych tylko z CAIB Financial Advisors. Kierownictwo NBP tłumaczy decyzję o skorzystaniu z usług tej spółki brakiem czasu i uchwałą zarządu banku nr 4 z 1999 r., która zezwala na wybór doradcy z wolnej ręki ze względu na bezpieczeństwo.
CAIB Financial Advisors nie powinno dostać tego kontraktu, bo wcześniej doradzało sprzedawanej właśnie firmie i jednemu z kandydatów do jej zakupu. Kilka miesięcy wcześniej rada nadzorcza Telbanku, w której decydujący głos miał NBP, powierzyła CAIB Financial Advisors przygotowanie biznesplanu dla przeznaczonej do prywatyzacji spółki. Oprócz strategii działania do 2005 r. doradca sporządził także listę potencjalnych inwestorów dla Telbanku. Znalazło się na niej Tel-Energo, wówczas stały klient CAIB Financial Advisors. - To przecież klient ocenia, czy istnieje ryzyko konfliktu interesów, i decyduje się na wybór dostawcy usług - odpiera zarzuty Arkadiusz Hajduk z CAIB. Poza ofertą z Tel-Energo NBP otrzymał jeszcze trzy propozycje odkupienia Telbanku - od Netii Holdings, Enterprise Investors i funduszu z grupy Bancroft.
Według Tomasza Pasikowskiego, który w zarządzie NBP odpowiadał za sprzedaż Telbanku, doradca przedstawił jedynie analizę złożonych ofert i swoją rekomendację. - Wyboru inwestora dla Telbanku nie dokonała firma CAIB Financial Advisors, lecz zarząd NBP - informuje Pasikowski.
Sknocona konsolidacja
Zakup Telbanku przez Tel-Energo - zamiast przyspieszyć - opóźnił narodziny rywala TP SA. Spółki nie udało się zintegrować z Tel-Energo. Według pracowników Tel-Energo, z którymi rozmawialiśmy, Telbank okazał się mało przydatny: jego sieci światłowodów i przesyłu danych od infrastruktury Tel-Energo różni głównie wielkość. Inna spółka zależna Tel-Energo - NOM (prefiks 1044) - zaczęła konkurować ze swą firmą-matką, m.in. w usługach transmisji danych. W efekcie konsolidacja operatorów niezależnych wyhamowała. To zła wiadomość dla prezesa Stanisława Dobrzańskiego, który do końca roku musi zacząć wyprzedaż wszystkich udziałów PSE w telekomach, bo inaczej nie zrealizuje aktualizowanego w styczniu rządowego programu restrukturyzacji spółki. Dlatego ogłosił przetarg na sprzedaż Tel-Energo; do piątku miały wpłynąć oferty. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Energis (dzierżawi światłowody PKP) oferuje za akcje Tel-Energo... własne akcje. Gotówkę zaś skłonna jest wyłożyć jedynie Netia, ale będzie to kwota pomniejszona m. in. o kredyt zaciągnięty przez Tel-Energo na zakup Telbanku. Wysokie zadłużenie i kłopoty z integracją Telbanku nie są jedyną bolączką Tel-Energo. Nie rozwiązany jest też problem systemów wydzielonych (łączności rządowej, w tym służb specjalnych), które obsługuje Tel-Energo. Przed sprzedażą tej spółki systemy wydzielone powinny zostać przeniesione aportem do innej firmy; przed prywatyzacją TP SA przekazano je Tel-Energo.
Piechota za Kaczmarka?
Szefowie PSE i Tel-Energo związani z Wiesławem Kaczmarkiem nie potrafili zbudować realnej konkurencji dla TP SA. Inicjatywę odebrało im niedawno otoczenie Jacka Piechoty, wiceministra gospodarki, który przewodnicząc komisji łączności w Sejmie II kadencji, miał szansę poznać zasady funkcjonowania telekomunikacji. Dowodem wejścia do gry Piechoty są ostatnie przetasowania we władzach Tel-Energo. Jego szefem nie jest już Andrzej Arendarski, który z początkiem października został przewodniczącym rady nadzorczej spółki. Obowiązki prezesa Tel-Energo pełni tymczasowo dawny działacz SZSP Piotr J. Rutkowski (jako wiceprezes PSE zasiada w Rządowym Zespole ds. Aktywów Telekomunikacyjnych). Wcześniej doradzał Jackowi Piechocie w resorcie gospodarki, wkrótce może być mu potrzebny w przejściu z rządu do biznesu telekomunikacyjnego. Piechota, który nadzoruje formalnie nieudaną reformę górnictwa, idealnie nadaje się do roli kozła ofiarnego podczas następnej fali niepokojów społecznych.
Ktokolwiek będzie kontynuował budowę TP SA bis, będzie miał związane ręce, dopóki nie wyjaśnią się losy Polkomtela, operatora sieci Plus GSM. Według zapowiedzi rządu, krajowi akcjonariusze Polkomtela związani ze skarbem państwa (Orlen i KGHM mają w Polkomtelu po 19,61 proc. akcji, PSE - 16,05 proc., Węglokoks - 4 proc., Tel-Energo - 1,01 proc., a Telbank - 0,5 proc.) mają sprzedać swoje akcje inwestorowi finansowemu lub branżowemu. Dopóki to nie nastąpi, PSE nie mogą sprzedać grupy Tel-Energo (z Telbankiem i NOM) inwestorowi, który mógłby konkurować z TP SA w telefonii stacjonarnej i takich usługach, jak szybki Internet czy transmisja danych. Gdyby PSE sprzedały Tel-Energo i Telbank razem z ich udziałem w Polkomtelu (1,51 proc.), działałyby na szkodę własnych interesów i innych krajowych akcjonariuszy sieci komórkowej. Mogłoby to wpłynąć na obniżenie rynkowej wartości należących do nich pakietów akcji Polkomtela.
Stawką w tej grze jest premia za akcje operatora Plus GSM, jaką polskie firmy mogą uzyskać od zagranicznych akcjonariuszy Polkomtela. Zapłacą oni maksymalną premię tylko za taką pulę akcji, która da im pełną kontrolę nad spółką. Najmniej realny wariant przewiduje, że polscy akcjonariusze Polkomtela wniosą swoje akcje tej spółki do nowego koncernu (tzw. Krajowy Operator Telekomunikacyjny), w zamian za co otrzymają w nim udziały.
Awaryjny plan Kaczmarka
Akuszerzy TP SA bis zdążyli się już zorientować, że będzie to operacja skomplikowana i długotrwała. Wiesław Kaczmarek ma więc plan awaryjny. Biznesowe zaplecze byłego ministra, z jego kolegą i dyrektorem gabinetu politycznego Andrzejem Piechockim, odkupiło na giełdzie niewielką spółkę telekomunikacyjną Szeptel, która z powodu nadużyć swych poprzednich właścicieli stanęła na skraju bankructwa. Jeśli ludziom Kaczmarka uda się postawić Szeptela na nogi, to nawet wtedy, gdy konsolidację operatorów telekomunikacyjnych będzie kontynuował inny niż SLD-owski rząd, spółka z Szepietowa w Łomżyńskiem (a wraz z nią cała grupa Kaczmarka) będzie się liczyć w tej grze - jako element TP SA bis.
Reguły zabawy - zapoczątkowanej przez Kaczmarka, gdy był on ministrem skarbu - zmieniają się wraz z pojawianiem się i znikaniem kolejnych ministrów skarbu i prezesów firm biorących udział w tej grze. Świetnie na tym zarabiają autorzy zamawianych co chwila nowych biznesplanów, prognoz i strategii - głównie firma CAIB Financial Advisors, która odegrała ważną rolę w planach grupy Kaczmarka.
Kaczmarek opatrznościowy
Zabawy w telekomunikacyjne klocki nie wymyślił Wiesław Kaczmarek. Do połączenia słabo radzących sobie na rynku małych operatorów przymierzała się już ekipa Jerzego Buzka, ale skończyło się na snuciu mgławicowych scenariuszy w stylu "czy KGHM znajdzie inwestora dla Telefonii Lokalnej Dialog, czy najpierw połączy ją z El-Netem, kontrolowanym przez Elektrim?" albo "czy Netia weźmie udział w konsolidacji i co na to Szeptel?". Kaczmarek szybko dostrzegł, że ta zabawa może przynieść wielkie korzyści, a w dodatku można ją przedstawić jako prowadzoną w interesie publicznym. "Konsolidacja sektora telekomunikacyjnego (...) pozytywnie wpłynęłaby na rozwój rynku, co byłoby korzystne zarówno dla samych przedsiębiorców, jak i dla konsumentów" - przekonywał Kaczmarek w Sejmie. I otrzymał zielone światło od Rady Ministrów i posłów SLD.
Swoje eksperymenty z tworzeniem nowego telekomu Kaczmarek zaczął od Tel-Energo, spółki zależnej Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE mają w niej 84,87 proc. akcji). Jako firma, do której miały być dobudowywane kolejne telekomunikacyjne klocki, Tel-Energo na starcie dysponowało obejmującą cały kraj siecią światłowodów i najnowocześniejszą w Polsce siecią transmisji danych. Istotny w tym projekcie był też Niezależny Operator Międzystrefowy (NOM) - spółka zależna od Tel-Energo, która pierwsza zaczęła oferować konkurencyjne dla TP SA połączenia międzystrefowe (przez prefiks 1044). Mimo tych atutów w zestawieniu z narodowym operatorem, czyli TP SA, Tel-Energo przypominało mrówkę zamierzającą się na słonia.
Kaczmarek zaczął budować konkurencję dla TP SA z zaufanymi ludźmi. Na czele PSE postawił Stanisława Dobrzańskiego, byłego ministra obrony, nie mającego żadnego doświadczenia w zarządzaniu firmami. Prezesem Tel-Energo został Andrzej Arendarski, minister współpracy gospodarczej z zagranicą w rządzie Hanny Suchockiej. Stanowisko wiceprezesa ds. technicznych Tel-Energo objął Witold Czyżewski, brat obecnego ministra skarbu Piotra Czyżewskiego.
Nieprzejrzysta prywatyzacja
W lipcu 2002 r. Komitet Rady Ministrów powołał specjalny zespół, który miał przedstawić komisjom sejmowym plan "konsolidacji aktywów telekomunikacyjnych skarbu państwa". Rząd do tej pory nie przedstawił tego planu posłom, dlatego Tadeusz Jarmuziewicz (PO) z sejmowej Komisji Infrastruktury wystąpił z interpelacją do premiera. "Sygnały dochodzące (...) z Tel-Energo wskazują na proces prywatyzacji nieprzejrzystej i bez rządowej kontroli" - pisał Jarmuziewicz. W odpowiedzi usłyszał (z mównicy sejmowej), że rząd nie interesuje się tym, co się dzieje ze spółkami zależnymi państwowej spółki PSE. "Skarb państwa nie posiada akcji w Tel-Energo. (...) Podmiotami decydującymi o ewentualnej sprzedaży posiadanych akcji są ich właściciele, czyli akcjonariusze Tel-Energo" - odpowiedział na interpelację wiceminister skarbu Tadeusz Soroka.
W planie budowy konkurencji dla TP SA mieścił się zakup przez Tel-Energo udziałów w spółce oferującej szybki dostęp do Internetu (tzw. broadband). Kiedy Arendarski został prezesem Tel-Energo, rozważano odkupienie części majątku internetowej spółki Formus. Była ona tania, bo przeinwestowała i postawiono ją w stan upadłości. Zarząd Tel-Energo wybrał jednak spółkę Pro Futuro, innego operatora szerokopasmowego dostępu do Internetu. Za 64,1 mln zł Tel-Energo objęło obligacje zamienne na akcje tej firmy. Na wybór Pro Futuro wpłynął zapewne fakt, że głównym udziałowcem tej spółki jest Narodowy Fundusz Inwestycyjny Jupiter, zarządzany przez Trinity Management. Prezesem obu tych spółek był jeszcze kilka miesięcy wcześniej Ireneusz Nawrocki, bliski współpracownik Wiesława Kaczmarka. Gdy transakcja z obligacjami Pro Futuro doszła do skutku, Nawrocki kierował już - z rekomendacji Kaczmarka - radą nadzorczą PSE.
Andrzejowi Arendarskiemu inwestycję w Pro Futuro zarekomendowała firma CAIB Financial Advisors, doradzająca PSE przy planach budowy nowego telekomu. CAIB Financial Advisors należy do austriackiego banku inwestycyjnego CAIB (część niemieckiej grupy HVB, kontrolującej m. in. polski bank BPH-PBK), którego działalnością w naszym kraju kieruje Alicja Kornasiewicz. W rządzie Jerzego Buzka jako sekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa nadzorowała prywatyzację strategicznych spółek, m.in. TP SA.
Nielegalny doradca
Po inwestycji w Pro Futuro Andrzej Arendarski kupił spółkę Telbank, specjalizującą się w obsłudze telekomunikacyjnej instytucji finansowych. Miało to wzmocnić pozycję rynkową Tel-Energo. Właścicielem 74 proc. akcji Telbanku był bank centralny, który na mocy ustawy o Narodowym Banku Polskim do końca ubiegłego roku musiał się pozbyć udziałów we wszystkich spółkach świadczących usługi poza sektorem bankowym i finansowym. Inwestora dla Telbanku NBP zaczął szukać dopiero w grudniu 2001 r. Zamiast ogłosić przetarg na doradcę ds. sprzedaży Telbanku, wybrano go z wolnej ręki - po miesięcznych negocjacjach prowadzonych tylko z CAIB Financial Advisors. Kierownictwo NBP tłumaczy decyzję o skorzystaniu z usług tej spółki brakiem czasu i uchwałą zarządu banku nr 4 z 1999 r., która zezwala na wybór doradcy z wolnej ręki ze względu na bezpieczeństwo.
CAIB Financial Advisors nie powinno dostać tego kontraktu, bo wcześniej doradzało sprzedawanej właśnie firmie i jednemu z kandydatów do jej zakupu. Kilka miesięcy wcześniej rada nadzorcza Telbanku, w której decydujący głos miał NBP, powierzyła CAIB Financial Advisors przygotowanie biznesplanu dla przeznaczonej do prywatyzacji spółki. Oprócz strategii działania do 2005 r. doradca sporządził także listę potencjalnych inwestorów dla Telbanku. Znalazło się na niej Tel-Energo, wówczas stały klient CAIB Financial Advisors. - To przecież klient ocenia, czy istnieje ryzyko konfliktu interesów, i decyduje się na wybór dostawcy usług - odpiera zarzuty Arkadiusz Hajduk z CAIB. Poza ofertą z Tel-Energo NBP otrzymał jeszcze trzy propozycje odkupienia Telbanku - od Netii Holdings, Enterprise Investors i funduszu z grupy Bancroft.
Według Tomasza Pasikowskiego, który w zarządzie NBP odpowiadał za sprzedaż Telbanku, doradca przedstawił jedynie analizę złożonych ofert i swoją rekomendację. - Wyboru inwestora dla Telbanku nie dokonała firma CAIB Financial Advisors, lecz zarząd NBP - informuje Pasikowski.
Sknocona konsolidacja
Zakup Telbanku przez Tel-Energo - zamiast przyspieszyć - opóźnił narodziny rywala TP SA. Spółki nie udało się zintegrować z Tel-Energo. Według pracowników Tel-Energo, z którymi rozmawialiśmy, Telbank okazał się mało przydatny: jego sieci światłowodów i przesyłu danych od infrastruktury Tel-Energo różni głównie wielkość. Inna spółka zależna Tel-Energo - NOM (prefiks 1044) - zaczęła konkurować ze swą firmą-matką, m.in. w usługach transmisji danych. W efekcie konsolidacja operatorów niezależnych wyhamowała. To zła wiadomość dla prezesa Stanisława Dobrzańskiego, który do końca roku musi zacząć wyprzedaż wszystkich udziałów PSE w telekomach, bo inaczej nie zrealizuje aktualizowanego w styczniu rządowego programu restrukturyzacji spółki. Dlatego ogłosił przetarg na sprzedaż Tel-Energo; do piątku miały wpłynąć oferty. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Energis (dzierżawi światłowody PKP) oferuje za akcje Tel-Energo... własne akcje. Gotówkę zaś skłonna jest wyłożyć jedynie Netia, ale będzie to kwota pomniejszona m. in. o kredyt zaciągnięty przez Tel-Energo na zakup Telbanku. Wysokie zadłużenie i kłopoty z integracją Telbanku nie są jedyną bolączką Tel-Energo. Nie rozwiązany jest też problem systemów wydzielonych (łączności rządowej, w tym służb specjalnych), które obsługuje Tel-Energo. Przed sprzedażą tej spółki systemy wydzielone powinny zostać przeniesione aportem do innej firmy; przed prywatyzacją TP SA przekazano je Tel-Energo.
Piechota za Kaczmarka?
Szefowie PSE i Tel-Energo związani z Wiesławem Kaczmarkiem nie potrafili zbudować realnej konkurencji dla TP SA. Inicjatywę odebrało im niedawno otoczenie Jacka Piechoty, wiceministra gospodarki, który przewodnicząc komisji łączności w Sejmie II kadencji, miał szansę poznać zasady funkcjonowania telekomunikacji. Dowodem wejścia do gry Piechoty są ostatnie przetasowania we władzach Tel-Energo. Jego szefem nie jest już Andrzej Arendarski, który z początkiem października został przewodniczącym rady nadzorczej spółki. Obowiązki prezesa Tel-Energo pełni tymczasowo dawny działacz SZSP Piotr J. Rutkowski (jako wiceprezes PSE zasiada w Rządowym Zespole ds. Aktywów Telekomunikacyjnych). Wcześniej doradzał Jackowi Piechocie w resorcie gospodarki, wkrótce może być mu potrzebny w przejściu z rządu do biznesu telekomunikacyjnego. Piechota, który nadzoruje formalnie nieudaną reformę górnictwa, idealnie nadaje się do roli kozła ofiarnego podczas następnej fali niepokojów społecznych.
Ktokolwiek będzie kontynuował budowę TP SA bis, będzie miał związane ręce, dopóki nie wyjaśnią się losy Polkomtela, operatora sieci Plus GSM. Według zapowiedzi rządu, krajowi akcjonariusze Polkomtela związani ze skarbem państwa (Orlen i KGHM mają w Polkomtelu po 19,61 proc. akcji, PSE - 16,05 proc., Węglokoks - 4 proc., Tel-Energo - 1,01 proc., a Telbank - 0,5 proc.) mają sprzedać swoje akcje inwestorowi finansowemu lub branżowemu. Dopóki to nie nastąpi, PSE nie mogą sprzedać grupy Tel-Energo (z Telbankiem i NOM) inwestorowi, który mógłby konkurować z TP SA w telefonii stacjonarnej i takich usługach, jak szybki Internet czy transmisja danych. Gdyby PSE sprzedały Tel-Energo i Telbank razem z ich udziałem w Polkomtelu (1,51 proc.), działałyby na szkodę własnych interesów i innych krajowych akcjonariuszy sieci komórkowej. Mogłoby to wpłynąć na obniżenie rynkowej wartości należących do nich pakietów akcji Polkomtela.
Stawką w tej grze jest premia za akcje operatora Plus GSM, jaką polskie firmy mogą uzyskać od zagranicznych akcjonariuszy Polkomtela. Zapłacą oni maksymalną premię tylko za taką pulę akcji, która da im pełną kontrolę nad spółką. Najmniej realny wariant przewiduje, że polscy akcjonariusze Polkomtela wniosą swoje akcje tej spółki do nowego koncernu (tzw. Krajowy Operator Telekomunikacyjny), w zamian za co otrzymają w nim udziały.
Awaryjny plan Kaczmarka
Akuszerzy TP SA bis zdążyli się już zorientować, że będzie to operacja skomplikowana i długotrwała. Wiesław Kaczmarek ma więc plan awaryjny. Biznesowe zaplecze byłego ministra, z jego kolegą i dyrektorem gabinetu politycznego Andrzejem Piechockim, odkupiło na giełdzie niewielką spółkę telekomunikacyjną Szeptel, która z powodu nadużyć swych poprzednich właścicieli stanęła na skraju bankructwa. Jeśli ludziom Kaczmarka uda się postawić Szeptela na nogi, to nawet wtedy, gdy konsolidację operatorów telekomunikacyjnych będzie kontynuował inny niż SLD-owski rząd, spółka z Szepietowa w Łomżyńskiem (a wraz z nią cała grupa Kaczmarka) będzie się liczyć w tej grze - jako element TP SA bis.
Więcej możesz przeczytać w 45/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.