Przyjmując opiekunkę do dziecka, możesz wpuścić do domu sadystkę.
Kobieta najpierw potrząsa płaczącym dzieckiem tak, że odbija się ono niczym piłka od materaca w łóżeczku. Potem zatyka mu ręką usta, aż dziecko zaczyna się dusić. Jeszcze później okłada je skręconym ręcznikiem, a w końcu bije pięścią po całym ciele. Powtarza te czynności wielokrotnie w ciągu kilku godzin. To nie sceny z głośnego filmu "Piastunka" z Rebeccą de Mornay. Tak opiekowała się dwuletnią dziewczynką i dziesięciomiesięcznym chłopczykiem Agnieszka K. z Wrocławia. W podobny sposób dwuletnią dziewczynką zajmowała się Sylwia M. z Gdyni. Opiekunki do dzieci, osób chorych i starych mają na koncie nie tylko pobicia i okaleczenia, ale nawet zabójstwa, a także rabunki, oszustwa i wyłudzenia. Często cierpią na paranoję, depresję, wybuchy gniewu, są alkoholiczkami bądź narkomankami. Miesiącami potrafią ukrywać swoje sadystyczne skłonności bądź nałogi, udawać czułość i opiekuńczość.
Policja i prokuratury prowadzą ponad dwieście postępowań rocznie przeciwko opiekunkom sadystkom i kryminalistkom (w Polsce pracuje prawie 200 tys. opiekunek). Postępowania toczą się jedynie w najbardziej drastycznych wypadkach - podejrzenia zabójstwa, ciężkiego pobicia bądź maltretowania. Inne przewiny kończą się zwykle wyrzuceniem z pracy. Większość opiekunek jest zatrudniana na czarno, więc osoby pokrzywdzone nie chcą zgłaszać przestępstw.
Morderczynie dzieciństwa
Pięcioletni Adrian Staniewicz na wspomnienie swojej opiekunki wybucha płaczem i dostaje drgawek. Choć od wyrzucenia z domu jego niani minęło już pół roku, chłopiec nie potrafi pozbyć się lęku, jest małomówny, zamknięty w sobie, nie chce się bawić z rówieśnikami. "Mamo, przeprowadźmy się do innego mieszkania, najlepiej takiego, gdzie nie ma kuchni" - prosi najczęściej mamę Krystynę.
- Adrian pamięta, że w kuchni spotykały go najcięższe kary: był straszony zamknięciem w piekarniku, zmuszany do czyszczenia kuchenki i płytek ściennych - tak, że na rączkach robiły mu się pęcherze. Musiałam też wyrzucić z domu wersalkę, w której był zamykany, bo na jej widok dostawał ataków histerii - opowiada Krystyna Staniewicz. Po kilku miesiącach kontaktów z nianią dziecko trafiło na miesiąc do szpitala psychiatrycznego. O sadystyczne skłonności Krystyna Staniewicz zaczęła podejrzewać opiekunkę dopiero wtedy, gdy nie mogła nawiązać kontaktu z synem. Kiedy pytała, go, co się dzieje, wybuchał płaczem i nic nie mówił. Krystyna Staniewicz wyrzuciła opiekunkę, ale nie miała dowodów na to, że znęcała się ona nad jej synem. Dlatego nie zawiadomiła policji ani prokuratury.
Agnieszka K. z Wrocławia, która opiekowała się dwuletnią dziewczynką i dziesięciomiesięcznym chłopczykiem, została aresztowana, bo jej podopieczna trafiła do szpitala z obrzękiem mózgu i lewostronnym paraliżem kończyn. Prokuratura ustaliła, że regularnie biła dzieci pięściami, dusiła poduszką i kocem, targała za włosy i ciągnęła za uszy. Sylwia M. z Gdyni powierzoną jej opiece dwuletnią dziewczynkę maltretowała, wbijając jej szpilki pod paznokcie, podnosząc za włosy, bijąc skarpetką, do której wkładała gruboziarnisty cukier. Często ją także dusiła - zatykając usta i nos, aż dziecko niemal traciło przytomność.
Policja i prokuratura są w trudnej sytuacji, bo z jednej strony mają chaotyczne zeznania przestraszonego dziecka, z drugiej - logiczne wyjaśnienia opiekunki, która najczęściej twierdzi, że dziecko kłamie. Jeśli nie ma śladów bicia, sprawa jest umarzana. Jak mówi Anna Kossak, psycholog ze Studia Treningu Życiowego Contra, firmy zajmującej się rekrutacją opiekunek, jedyną karą jest wpisanie na czarną listę krążącą po wszystkich agencjach pośredniczących w zatrudnianiu opiekunek. Jeśli są one zatrudniane na czarno, rodzice nie wiedzą o przeszłości tych kobiet.
Małgorzata P., która opiekowała się czterolatkiem w Chorzowie, porwała chłopca. Po kilkudniowych poszukiwaniach policja ujęła ją pod Sieradzem, gdzie ukrywała się wraz z uprowadzonym dzieckiem. Małgorzata P. uznała, że jest lepszą matką niż biologiczna matka dziecka.
Wstrząs niemowlęcy
W 1997 r. najczęściej oglądanym programem telewizyjnym w Stanach Zjednoczonych były relacje z procesu Louise Woodward, brytyjskiej opiekunki oskarżonej o zabójstwo niemowlaka. Początkowo stwierdzono, że dziecko zmarło na skutek tzw. wstrząsu niemowlęcego. Prokuratura udowodniła jednak, że do śmierci przyczyniły się "opiekuńcze" metody Woodward. Kobietę skazano najpierw na dożywocie. Po apelacji klasyfikację czynu zmieniono na zabójstwo nieumyślne. Po kilku latach odsiadki Louise Woodward wróciła do Wielkiej Brytanii.
W 1999 r. telewizja BBC pokazała film, w którym za pomocą ukrytych kamer zarejestrowano, co naprawdę robią nianie z pozostawionymi pod ich opieką dziećmi. Kamery zainstalowano po śmierci kilkunastu dzieci wskutek wstrząsu niemowlęcego. Okazało się, że opiekunki dusiły swych podopiecznych poduszkami, przewracały na brzuch i przyciskały do materaca, biły mokrymi, skręconymi ręcznikami czy otwierały zimą okna, kładąc rozebrane dzieci w pobliżu. W ten sposób udowodniono, że mogły one zamordować rocznie nawet sto dzieci, które potem uznano za zmarłe wskutek wstrząsu lub nieszczęśliwego wypadku. Okazało się, że wśród opiekunek znajduje się nieproporcjonalnie duża liczba sadystek i kobiet chorych psychicznie.
Jak się ustrzec niebezpiecznych opiekunek?
- Zadziwia to, że osoby zatrudniające opiekunki nie sprawdzają nawet podstawowych danych personalnych, nie mówiąc o referencjach, tymczasem referencje to najlepsza polisa ubezpieczeniowa. W efekcie często wpuszczają do mieszkań kobiety z bogatą kartoteką kryminalną lub o sadystycznych skłonnościach. I takim ludziom powierzają swoje pociechy, czyli najcenniejsze, co mają - mówi nadkomisarz Zbigniew Matwiej z Komendy Głównej Policji. Agencje pośredniczące w zatrudnianiu opiekunek są szczególnie nieufne wobec osób, którym udowodni się choćby drobne kłamstwo.
- Kłamstwo i niska samoocena to koktajl, który z reguły wywołuje frustrację i agresję - mówi Anna Kossak.
- Trzech psychologów w naszej firmie bardzo rygorystycznie sprawdza kandydatki na opiekunki. Przeglądamy referencje, kontaktujemy się z ich poprzednimi pracodawcami, weryfikujemy kwalifikacje, badamy powody zakończenia pracy w poprzednim miejscu, robimy też testy psychologiczne - opowiada Cezary Sławecki z firmy Polskie Centrum Opiekunek. Radzi on, by przed skorzystaniem z usług agencji upewnić się, czy jest to sprawdzona firma, od kiedy jest obecna na rynku, ile osób skorzystało z jej pośrednictwa.
Polowanie na starców
Ofiarami sadystycznych opiekunek są też osoby stare i chore. Przed sądem w Lublinie kilkakrotnie rozpoczynał się już proces Anety O., opiekunki oskarżonej o zabójstwo niedołężnego podopiecznego. Aneta O. przewróciła go na wersalkę, oparła się na nim kolanem i udusiła. Kobieta tłumaczyła w prokuraturze, że próbowała uciszyć hałasującego mężczyznę, by nie obudziły się śpiące w sąsiednim pokoju dzieci, będące również pod jej opieką. Kilka tygodni temu inna opiekunka, Joanna S. z Poznania, doprowadziła do śmierci 93-letniej staruszki. Urządziła w jej mieszkaniu libację alkoholową, podczas której goście rzucali w staruszkę butelkami i puszkami z piwem. Przerażona kobieta uciekła z mieszkania i schowała się w krzakach na podwórku. Była ubrana tylko w nocną koszulę, a że spędziła na dworze prawie całą noc, dostała zapalenia płuc. Zmarła po kilku dniach w szpitalu.
Agnieszka N. z Chełmna w pończosze na głowie i z atrapą pistoletu w dłoni napadła na swoją 74-letnią podopieczną. Kobieta o mało nie dostała zawału. Agnieszka N. tłumaczyła potem policjantom, że chciała tylko nastraszyć starszą panią - za to, że była uciążliwa i nie słuchała jej poleceń.
W filmie "Piastunka" cierpiąca na paranoję opiekunka zanim wpadła w szał, była osobą ujmującą, troskliwą, wrażliwą i inteligentną. Dostała pracę, bo proszona o referencje tłumaczyła, że zostawiła je w poprzednim mieszkaniu i przedstawi później. Potem jej pracodawcy o referencjach zapomnieli, co skończyło się katastrofą. Oczywiście referencje mogą też mieć sadystki i paranoiczki, ale znacznie ograniczają one ryzyko wpuszczenia do domu osoby niebezpiecznej. I nie warto zatrudniać opiekunek na czarno - pozorny zysk może się bowiem okazać niepowetowaną stratą.
Policja i prokuratury prowadzą ponad dwieście postępowań rocznie przeciwko opiekunkom sadystkom i kryminalistkom (w Polsce pracuje prawie 200 tys. opiekunek). Postępowania toczą się jedynie w najbardziej drastycznych wypadkach - podejrzenia zabójstwa, ciężkiego pobicia bądź maltretowania. Inne przewiny kończą się zwykle wyrzuceniem z pracy. Większość opiekunek jest zatrudniana na czarno, więc osoby pokrzywdzone nie chcą zgłaszać przestępstw.
Morderczynie dzieciństwa
Pięcioletni Adrian Staniewicz na wspomnienie swojej opiekunki wybucha płaczem i dostaje drgawek. Choć od wyrzucenia z domu jego niani minęło już pół roku, chłopiec nie potrafi pozbyć się lęku, jest małomówny, zamknięty w sobie, nie chce się bawić z rówieśnikami. "Mamo, przeprowadźmy się do innego mieszkania, najlepiej takiego, gdzie nie ma kuchni" - prosi najczęściej mamę Krystynę.
- Adrian pamięta, że w kuchni spotykały go najcięższe kary: był straszony zamknięciem w piekarniku, zmuszany do czyszczenia kuchenki i płytek ściennych - tak, że na rączkach robiły mu się pęcherze. Musiałam też wyrzucić z domu wersalkę, w której był zamykany, bo na jej widok dostawał ataków histerii - opowiada Krystyna Staniewicz. Po kilku miesiącach kontaktów z nianią dziecko trafiło na miesiąc do szpitala psychiatrycznego. O sadystyczne skłonności Krystyna Staniewicz zaczęła podejrzewać opiekunkę dopiero wtedy, gdy nie mogła nawiązać kontaktu z synem. Kiedy pytała, go, co się dzieje, wybuchał płaczem i nic nie mówił. Krystyna Staniewicz wyrzuciła opiekunkę, ale nie miała dowodów na to, że znęcała się ona nad jej synem. Dlatego nie zawiadomiła policji ani prokuratury.
Agnieszka K. z Wrocławia, która opiekowała się dwuletnią dziewczynką i dziesięciomiesięcznym chłopczykiem, została aresztowana, bo jej podopieczna trafiła do szpitala z obrzękiem mózgu i lewostronnym paraliżem kończyn. Prokuratura ustaliła, że regularnie biła dzieci pięściami, dusiła poduszką i kocem, targała za włosy i ciągnęła za uszy. Sylwia M. z Gdyni powierzoną jej opiece dwuletnią dziewczynkę maltretowała, wbijając jej szpilki pod paznokcie, podnosząc za włosy, bijąc skarpetką, do której wkładała gruboziarnisty cukier. Często ją także dusiła - zatykając usta i nos, aż dziecko niemal traciło przytomność.
Policja i prokuratura są w trudnej sytuacji, bo z jednej strony mają chaotyczne zeznania przestraszonego dziecka, z drugiej - logiczne wyjaśnienia opiekunki, która najczęściej twierdzi, że dziecko kłamie. Jeśli nie ma śladów bicia, sprawa jest umarzana. Jak mówi Anna Kossak, psycholog ze Studia Treningu Życiowego Contra, firmy zajmującej się rekrutacją opiekunek, jedyną karą jest wpisanie na czarną listę krążącą po wszystkich agencjach pośredniczących w zatrudnianiu opiekunek. Jeśli są one zatrudniane na czarno, rodzice nie wiedzą o przeszłości tych kobiet.
Małgorzata P., która opiekowała się czterolatkiem w Chorzowie, porwała chłopca. Po kilkudniowych poszukiwaniach policja ujęła ją pod Sieradzem, gdzie ukrywała się wraz z uprowadzonym dzieckiem. Małgorzata P. uznała, że jest lepszą matką niż biologiczna matka dziecka.
Wstrząs niemowlęcy
W 1997 r. najczęściej oglądanym programem telewizyjnym w Stanach Zjednoczonych były relacje z procesu Louise Woodward, brytyjskiej opiekunki oskarżonej o zabójstwo niemowlaka. Początkowo stwierdzono, że dziecko zmarło na skutek tzw. wstrząsu niemowlęcego. Prokuratura udowodniła jednak, że do śmierci przyczyniły się "opiekuńcze" metody Woodward. Kobietę skazano najpierw na dożywocie. Po apelacji klasyfikację czynu zmieniono na zabójstwo nieumyślne. Po kilku latach odsiadki Louise Woodward wróciła do Wielkiej Brytanii.
W 1999 r. telewizja BBC pokazała film, w którym za pomocą ukrytych kamer zarejestrowano, co naprawdę robią nianie z pozostawionymi pod ich opieką dziećmi. Kamery zainstalowano po śmierci kilkunastu dzieci wskutek wstrząsu niemowlęcego. Okazało się, że opiekunki dusiły swych podopiecznych poduszkami, przewracały na brzuch i przyciskały do materaca, biły mokrymi, skręconymi ręcznikami czy otwierały zimą okna, kładąc rozebrane dzieci w pobliżu. W ten sposób udowodniono, że mogły one zamordować rocznie nawet sto dzieci, które potem uznano za zmarłe wskutek wstrząsu lub nieszczęśliwego wypadku. Okazało się, że wśród opiekunek znajduje się nieproporcjonalnie duża liczba sadystek i kobiet chorych psychicznie.
Jak się ustrzec niebezpiecznych opiekunek?
- Zadziwia to, że osoby zatrudniające opiekunki nie sprawdzają nawet podstawowych danych personalnych, nie mówiąc o referencjach, tymczasem referencje to najlepsza polisa ubezpieczeniowa. W efekcie często wpuszczają do mieszkań kobiety z bogatą kartoteką kryminalną lub o sadystycznych skłonnościach. I takim ludziom powierzają swoje pociechy, czyli najcenniejsze, co mają - mówi nadkomisarz Zbigniew Matwiej z Komendy Głównej Policji. Agencje pośredniczące w zatrudnianiu opiekunek są szczególnie nieufne wobec osób, którym udowodni się choćby drobne kłamstwo.
- Kłamstwo i niska samoocena to koktajl, który z reguły wywołuje frustrację i agresję - mówi Anna Kossak.
- Trzech psychologów w naszej firmie bardzo rygorystycznie sprawdza kandydatki na opiekunki. Przeglądamy referencje, kontaktujemy się z ich poprzednimi pracodawcami, weryfikujemy kwalifikacje, badamy powody zakończenia pracy w poprzednim miejscu, robimy też testy psychologiczne - opowiada Cezary Sławecki z firmy Polskie Centrum Opiekunek. Radzi on, by przed skorzystaniem z usług agencji upewnić się, czy jest to sprawdzona firma, od kiedy jest obecna na rynku, ile osób skorzystało z jej pośrednictwa.
Polowanie na starców
Ofiarami sadystycznych opiekunek są też osoby stare i chore. Przed sądem w Lublinie kilkakrotnie rozpoczynał się już proces Anety O., opiekunki oskarżonej o zabójstwo niedołężnego podopiecznego. Aneta O. przewróciła go na wersalkę, oparła się na nim kolanem i udusiła. Kobieta tłumaczyła w prokuraturze, że próbowała uciszyć hałasującego mężczyznę, by nie obudziły się śpiące w sąsiednim pokoju dzieci, będące również pod jej opieką. Kilka tygodni temu inna opiekunka, Joanna S. z Poznania, doprowadziła do śmierci 93-letniej staruszki. Urządziła w jej mieszkaniu libację alkoholową, podczas której goście rzucali w staruszkę butelkami i puszkami z piwem. Przerażona kobieta uciekła z mieszkania i schowała się w krzakach na podwórku. Była ubrana tylko w nocną koszulę, a że spędziła na dworze prawie całą noc, dostała zapalenia płuc. Zmarła po kilku dniach w szpitalu.
Agnieszka N. z Chełmna w pończosze na głowie i z atrapą pistoletu w dłoni napadła na swoją 74-letnią podopieczną. Kobieta o mało nie dostała zawału. Agnieszka N. tłumaczyła potem policjantom, że chciała tylko nastraszyć starszą panią - za to, że była uciążliwa i nie słuchała jej poleceń.
W filmie "Piastunka" cierpiąca na paranoję opiekunka zanim wpadła w szał, była osobą ujmującą, troskliwą, wrażliwą i inteligentną. Dostała pracę, bo proszona o referencje tłumaczyła, że zostawiła je w poprzednim mieszkaniu i przedstawi później. Potem jej pracodawcy o referencjach zapomnieli, co skończyło się katastrofą. Oczywiście referencje mogą też mieć sadystki i paranoiczki, ale znacznie ograniczają one ryzyko wpuszczenia do domu osoby niebezpiecznej. I nie warto zatrudniać opiekunek na czarno - pozorny zysk może się bowiem okazać niepowetowaną stratą.
Centrum opiekunek Najwięcej opiekunek - ponad 50 tys. - pracuje w Warszawie i okolicznych miejscowościach. W stolicy działa prawie dwadzieścia agencji opiekunek i gospoś, które polecają klientom kandydatki z referencjami. Przy podpisywaniu umowy większość agencji oferuje gwarancje: jeśli kandydatka się nie sprawdzi, firma bezpłatnie przysyła następną. Większość agencji ma status firm doradztwa personalnego. W przyszłym roku wszystkie będą musiały uzyskać obowiązkowo wpis do rejestru prowadzonego przez Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej. Najdłużej działające w Warszawie agencje opiekunek i gospoś to JPB, Kajtek, Niania, Contra, Polskie Centrum Opiekunek, Pomoc dla Ciebie, Agter. Bez pośrednictwa agencji najczęściej zatrudnia się Ukrainki i Rosjanki. Pracują one zwykle na czarno - za 5 zł za godzinę. |
Więcej możesz przeczytać w 45/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.