Żydowska kultura jest kulturą radości życia - dowodzą festiwale filmu, muzyki i książki żydowskiej
Holocaust nie powinien przesłaniać kultury żydowskiej, a wyznawcy judaizmu nie mogą być kojarzeni jedynie z biednymi Żydami po zagładzie - mówi Henryk Grynberg, pisarz, autor m.in. "Monologu polsko-żydowskiego". Grynberg żałuje, że nie umie pisać tak pogodnych książek jak Isaac Bashevis Singer. Twierdzi jednak, że gdyby żył w międzywojennym dwudziestoleciu, pisałby tak jak on. Bo żydowska kultura to apologia radości życia. Grynberg uczestniczył w VI Dniach Książki Żydowskiej w Warszawie. To jedna z wielu imprez poświęconych żydowskiej kulturze, której organizatorzy chcą przełamać stereotyp, że zajmuje się ona wyłącznie tematyką śmierci. Tymczasem kultura żydowska tchnie optymizmem.
O tej radości, przebijającej nawet przez piekło Holocaustu, przekonują choćby filmy "Życie jest piękne" Roberto Benigniego, "Pociąg życia" Radu Mihaileanu czy "Jakub kłamca" Petera Kassovitza. Jednym z pierwszych dzieł tego typu był niezapomniany "Skrzypek na dachu". Historia ubogiego mleczarza, który nigdy nie traci pogody ducha, stała się musicalowym hitem. Od tamtej pory pełna temperamentu muzyka żydowska zawojowała świat. W hollywoodzkim sosie często serwuje ją Barbra Streisand. W Polsce klezmerskie szlagiery nagrali m.in. Justyna Steczkowska i André Ochodlo. Jedną z najpopularniejszych płyt sezonu okazał się wspólny album skrzypka Nigela Kennedy'ego i klezmerskiego zespołu Kroke Band. Podczas krakowskich Spotkań z Kulturą Żydowską, organizowanych od ośmiu lat przez Fundację Judaica, uczestnicy całą noc tańczyli na ulicach Kazimierza. Podobnie było na łódzkim Festiwalu Dialogu Czterech Kultur.
Nieobecna kultura
Daniel Strehlau, organizator Pierwszego Warszawskiego Festiwalu Filmów o Tematyce Żydowskiej (4-
-7 listopada), autor wielokrotnie nagradzanego dokumentu "Chanuka, podwójny czas", wierzy, że uda mu się zapełnić lukę w świadomości polskiego społeczeństwa, które po Holocauście przestało obcować z żydowską kulturą, a przez to ją rozumieć. Na Zachodzie interpretowano to czasem jako przejaw antysemityzmu. Strehlau chce, by podobne imprezy, od lat odbywające się od San Francisco (tam organizowany jest najstarszy i największy festiwal żydowskiego kina) przez Sztokholm, Paryż po Wiedeń, stały się u nas tradycją.
Wśród pięćdziesięciu konkursowych tytułów festiwalu pojawią się wprawdzie opowieści o dramacie getta, ale też filmy pełne optymizmu, jak "Śmiech Izaaka" - o szmoncesie, czyli żydowskim dowcipie. Z kolei "Shalom Ireland" wyprodukowany w USA zaczyna się od słów: "Mój ojciec mawiał, że irlandzcy Żydzi należą do najbardziej pogodnych na świecie, ale również, że piją najwięcej na świecie whisky". Narratorką filmu "Żydzi i buddyzm" jest Sharon Stone. Opowiada w nim o Żydach buddystach, takich jak Allen Ginsberg, związanych z pokoleniem dzieci-kwiatów. Z kolei "Mike Brands" to historia francuskiego Elvisa Presleya - Żyda, który w latach 70. święcił triumfy jako gwiazda muzyki pop.
Wiosną odbędzie się kolejna impreza tego typu - Warszawski Festiwal Filmów Żydowskich "Ha-motiv, Ha-jehudi". W programie, oprócz fabuł i dokumentów, znajdą się też obrazy animowane i eksperymentalne. Będzie to okazja, by przypomnieć, że do szeroko pojętej kultury żydowskiej należą dzieła Stevena Spielberga i Romana Polańskiego, Claude'a Leloucha, Sidneya Pollacka i Woody'ego Allena.
Nie tylko klezmerzy i chasydzi
To, że Warszawa stała się miejscem tylu festiwali kultury żydowskiej, nawiązuje do przedwojnia. Wtedy miasto to było drugim co do wielkości (po Nowym Jorku) skupiskiem wyznawców judaizmu na świecie oraz wielkim centrum żydowskiej kultury. Tu powstawały ważne dla tożsamości współczesnych Żydów książki w jidysz i po hebrajsku, tu skupiało się życie artystyczne ortodoksów i spolonizowanych postępowców. Dziś, kiedy z tysiąca żydowskich gmin zostało ledwie tuzin, Polaków coraz bardziej intryguje wspólne dziedzictwo.
Podczas VI Dni Książki Żydowskiej można było nie tylko dostać dziennik Anny Frank "Żydowskie gotowanie" czy "Dawną pocztówkę żydowską", ale także obejrzeć wystawę fotografii ze współczesnej Jerozolimy czy posłuchać pieśni w jidysz. Można też było wziąć udział w warsztatach z kaligrafii czy wycinanki żydowskiej. Tej ostatniej poświęcona jest wystawa w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej (do końca roku).
Zdaniem prof. Szewacha Weissa, ambasadora Izraela w Warszawie, festiwale kultury żydowskiej, choć są wielobarwne, najczęściej pokazują tylko fragment naszej wspólnej historii: klezmerstwo i chasydyzm. - To bardzo ciekawe zjawisko, ale nie dominujące w naszej kulturze. Tak jak Żyd nie zawsze nosi pejsy i chałat. Żydowska kultura jest tak samo wielobarwna i zakotwiczona we współczesności jak polska czy amerykańska - mówi prof. Weiss.
O tej radości, przebijającej nawet przez piekło Holocaustu, przekonują choćby filmy "Życie jest piękne" Roberto Benigniego, "Pociąg życia" Radu Mihaileanu czy "Jakub kłamca" Petera Kassovitza. Jednym z pierwszych dzieł tego typu był niezapomniany "Skrzypek na dachu". Historia ubogiego mleczarza, który nigdy nie traci pogody ducha, stała się musicalowym hitem. Od tamtej pory pełna temperamentu muzyka żydowska zawojowała świat. W hollywoodzkim sosie często serwuje ją Barbra Streisand. W Polsce klezmerskie szlagiery nagrali m.in. Justyna Steczkowska i André Ochodlo. Jedną z najpopularniejszych płyt sezonu okazał się wspólny album skrzypka Nigela Kennedy'ego i klezmerskiego zespołu Kroke Band. Podczas krakowskich Spotkań z Kulturą Żydowską, organizowanych od ośmiu lat przez Fundację Judaica, uczestnicy całą noc tańczyli na ulicach Kazimierza. Podobnie było na łódzkim Festiwalu Dialogu Czterech Kultur.
Nieobecna kultura
Daniel Strehlau, organizator Pierwszego Warszawskiego Festiwalu Filmów o Tematyce Żydowskiej (4-
-7 listopada), autor wielokrotnie nagradzanego dokumentu "Chanuka, podwójny czas", wierzy, że uda mu się zapełnić lukę w świadomości polskiego społeczeństwa, które po Holocauście przestało obcować z żydowską kulturą, a przez to ją rozumieć. Na Zachodzie interpretowano to czasem jako przejaw antysemityzmu. Strehlau chce, by podobne imprezy, od lat odbywające się od San Francisco (tam organizowany jest najstarszy i największy festiwal żydowskiego kina) przez Sztokholm, Paryż po Wiedeń, stały się u nas tradycją.
Wśród pięćdziesięciu konkursowych tytułów festiwalu pojawią się wprawdzie opowieści o dramacie getta, ale też filmy pełne optymizmu, jak "Śmiech Izaaka" - o szmoncesie, czyli żydowskim dowcipie. Z kolei "Shalom Ireland" wyprodukowany w USA zaczyna się od słów: "Mój ojciec mawiał, że irlandzcy Żydzi należą do najbardziej pogodnych na świecie, ale również, że piją najwięcej na świecie whisky". Narratorką filmu "Żydzi i buddyzm" jest Sharon Stone. Opowiada w nim o Żydach buddystach, takich jak Allen Ginsberg, związanych z pokoleniem dzieci-kwiatów. Z kolei "Mike Brands" to historia francuskiego Elvisa Presleya - Żyda, który w latach 70. święcił triumfy jako gwiazda muzyki pop.
Wiosną odbędzie się kolejna impreza tego typu - Warszawski Festiwal Filmów Żydowskich "Ha-motiv, Ha-jehudi". W programie, oprócz fabuł i dokumentów, znajdą się też obrazy animowane i eksperymentalne. Będzie to okazja, by przypomnieć, że do szeroko pojętej kultury żydowskiej należą dzieła Stevena Spielberga i Romana Polańskiego, Claude'a Leloucha, Sidneya Pollacka i Woody'ego Allena.
Nie tylko klezmerzy i chasydzi
To, że Warszawa stała się miejscem tylu festiwali kultury żydowskiej, nawiązuje do przedwojnia. Wtedy miasto to było drugim co do wielkości (po Nowym Jorku) skupiskiem wyznawców judaizmu na świecie oraz wielkim centrum żydowskiej kultury. Tu powstawały ważne dla tożsamości współczesnych Żydów książki w jidysz i po hebrajsku, tu skupiało się życie artystyczne ortodoksów i spolonizowanych postępowców. Dziś, kiedy z tysiąca żydowskich gmin zostało ledwie tuzin, Polaków coraz bardziej intryguje wspólne dziedzictwo.
Podczas VI Dni Książki Żydowskiej można było nie tylko dostać dziennik Anny Frank "Żydowskie gotowanie" czy "Dawną pocztówkę żydowską", ale także obejrzeć wystawę fotografii ze współczesnej Jerozolimy czy posłuchać pieśni w jidysz. Można też było wziąć udział w warsztatach z kaligrafii czy wycinanki żydowskiej. Tej ostatniej poświęcona jest wystawa w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej (do końca roku).
Zdaniem prof. Szewacha Weissa, ambasadora Izraela w Warszawie, festiwale kultury żydowskiej, choć są wielobarwne, najczęściej pokazują tylko fragment naszej wspólnej historii: klezmerstwo i chasydyzm. - To bardzo ciekawe zjawisko, ale nie dominujące w naszej kulturze. Tak jak Żyd nie zawsze nosi pejsy i chałat. Żydowska kultura jest tak samo wielobarwna i zakotwiczona we współczesności jak polska czy amerykańska - mówi prof. Weiss.
Więcej możesz przeczytać w 45/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.