Jedno jest pewne: umiejętność mediacji bliższa jest mózgom "sfeminizowanym" niż "zmaskulinizowanym"
Dla tych, którzy z upodobaniem dzielą świat na męski i kobiecy, to z pewnością dobra wiadomość. Otóż istnieje teoria, która mówi, że to, jaki zawód wybieramy, w dużym stopniu zależy od poziomu "feminizacji" lub "maskulinizacji" naszego mózgu. Ernest Govier, amerykański psycholog, przeprowadził w związku z tym odpowiedni eksperyment, który nazwał testem dychotycznym. Badanemu zakłada się na uszy stereofoniczne słuchawki, z tym że przez każdą z nich słyszy on inne sylaby. Po jakimś czasie pyta się go, co usłyszał. Test dowodzi, że na ogół ludzie lepiej słyszą prawym uchem, ponieważ jest ono połączone bezpośrednio z lewą półkulą mózgową, w której głównie odbywa się przetwarzanie mowy. Dźwięki odbierane przez lewe ucho trafiają natomiast najpierw do prawej półkuli, a dopiero potem okrężną drogą docierają do ośrodków mowy w lewej półkuli, co jest przyczyną błędów słuchowych.
Generalnie większość z nas przejawia "prawouszność". U kobiet jednak przewaga prawego ucha jest nieco osłabiona, ponieważ ich centra przetwarzania mowy są rozmieszczone w obu półkulach bardziej równomiernie. Podobno wartość badawcza testu polega na tym, że z dużym prawdopodobieństwem pozwala on odróżnić tych spośród nas, u których mózg "zorganizowany jest po męsku", od tych, u których jest on bardziej "sfeminizowany". Przy czym okazuje się, że mężczyźni, którzy wykonują tzw. zawody kobiece, także mają mózgi o budowie żeńskiej. Czyli gorzej słyszą na prawe ucho. Co za nieszczęście! Ostatnio przeczytałam o sobie takie zdanie: "W teście inteligencji ma wziąć udział M. Domagalik, feminizująca blondynka (autorka książek, programów telewizyjnych i felietonów)". Przeczytałam raz jeszcze, ale nie chciało być inaczej. W żaden sposób nie mogłam się doszukać informacji, jaki zawód uprawia ta blondynka? Męski czy kobiecy? To prawda, sporym utrudnieniem był fakt, że nie przeszłam jeszcze publicznego testu dychotycznego i nie zwierzałam się z tego, którym uchem słyszę lepiej. Nadszedł jednak moment prawdy. Słyszę - i to zdecydowanie lepiej - na prawe ucho. Gdybym więc podparła się Govierem i jego testem, to może zamiast skrupulatnego wymieniania, czym się zajmuję, mogłabym w rubryce zawód wpisać dziennikarz. Przysięgam, jestem "prawouszna".
"Na całym świecie kobiety zamieniają swoje odwieczne umiejętności w gotówkę" - przekonuje w swojej książce "Pierwsza płeć - jak wrodzone talenty kobiet zmienią nasz świat" wybitna amerykańska antropolog Helen Fisher. Intuicja, sztuka mediacji, empatia, umiejętność obserwacji, cierpliwość to środki, za pomocą których kobieta coraz śmielej wspina się na zawodowe szczyty.
Taka na przykład Maria Schemberi wynajmuje "trzecie piętro nowojorskiej kamienicy z czerwonego piaskowca. Ma tam sporo miejsca na olbrzymi magazyn, w którym przechowuje peruki, miniaturowe kamery, lornetki i ciemne okulary, a także mundur Czerwonego Krzyża i komandoskie buty". Kim jest pani Schemberi i na jakie ucho lepiej słyszy? Mózg wydaje się mieć najwyraźniej "zmaskulinizowany" i - jak detektyw godny powieści Chandlera - w najbardziej niebezpiecznych dzielnicach Nowego Jorku poszukuje wyrodnych córek, śledzi niewiernych mężów i wiarołomne żony, sprawdza, na co rozrzutne kochanki wydają pieniądze. Zawodowa aktywność i sukcesy pani Schemberi wzbudzają niepokój wśród męskiej konkurencji. Biuro Statystyk Pracy podaje zaś, że to właśnie prywatni detektywi należą dziś do dwudziestu pięciu najszybciej powiększających się grup zawodowych w Stanach Zjednoczonych. Wśród nich jest coraz więcej kobiet. Prawdopodobnie tych "prawousznych".
Podobnie sprawa ma się z culture brokers, czyli specjalistami znającymi nie tylko języki obce, ale także obyczaje innych narodów. Okazuje się, że to "kobiety ze swoimi zdolnościami językowymi, umiejętnością czytania z wyrazu twarzy i ruchów ciała oraz innymi talentami społecznymi górują nad mężczyznami w interpretowaniu obcych kultur". Jak pisze Helen Fisher, to właśnie kobiety lepiej od mężczyzn odnajdują się we wprowadzaniu cudzoziemców w specyfikę kraju, który akurat odwiedzają. Począwszy od doradzania im, czy zabierać z sobą żonę, gdy muzułmanin zaprosi na kolację, a na zachowywaniu się w domu tubylca skończywszy. Podobnie rzecz się ma, gdy chodzi o mediowanie. Kobiety są lepszymi mediatorkami. Potwierdzenie tych tez Fisher znalazła wśród szympansów, naszych najbliższych krewnych. "Samica zaczyna od tego, że siada przy którymś z poskromionych samców, iskając mu futro i zachęcając go, aby odwzajemnił pieszczotę. Następnie prezentuje mu pośladki. Samiec przygląda się jej genitaliom, po czym posuwa się za nią, zbliżając się nieco do swego przeciwnika. Chwilę później samica podchodzi do wroga i powtarza te same czynności. Tak kursuje od jednego do drugiego i po pewnym czasie dwaj wojownicy siedzą obok siebie. Teraz, przy niewielkiej zachęcie ze strony mediatorki, zwracają się ku sobie, całują i zaczynają się wzajemnie iskać". Co prawda nie udowodniono, na jakie ucho samice słyszą lepiej, ale jedno jest pewne: mediacja bliższa jest "feminizacji" niż "maskulinizacji" mózgu. To dobrze, bo - jak kiedyś w przypływie dobrego humoru i nie bez racji zauważył Winston Churchill - zawsze lepsze jest "gadu-gadu" niż "biju-biju". Chociaż kto wie, jak przebiegałyby mediacje, gdyby szympansice potrafiły mówić?
Generalnie większość z nas przejawia "prawouszność". U kobiet jednak przewaga prawego ucha jest nieco osłabiona, ponieważ ich centra przetwarzania mowy są rozmieszczone w obu półkulach bardziej równomiernie. Podobno wartość badawcza testu polega na tym, że z dużym prawdopodobieństwem pozwala on odróżnić tych spośród nas, u których mózg "zorganizowany jest po męsku", od tych, u których jest on bardziej "sfeminizowany". Przy czym okazuje się, że mężczyźni, którzy wykonują tzw. zawody kobiece, także mają mózgi o budowie żeńskiej. Czyli gorzej słyszą na prawe ucho. Co za nieszczęście! Ostatnio przeczytałam o sobie takie zdanie: "W teście inteligencji ma wziąć udział M. Domagalik, feminizująca blondynka (autorka książek, programów telewizyjnych i felietonów)". Przeczytałam raz jeszcze, ale nie chciało być inaczej. W żaden sposób nie mogłam się doszukać informacji, jaki zawód uprawia ta blondynka? Męski czy kobiecy? To prawda, sporym utrudnieniem był fakt, że nie przeszłam jeszcze publicznego testu dychotycznego i nie zwierzałam się z tego, którym uchem słyszę lepiej. Nadszedł jednak moment prawdy. Słyszę - i to zdecydowanie lepiej - na prawe ucho. Gdybym więc podparła się Govierem i jego testem, to może zamiast skrupulatnego wymieniania, czym się zajmuję, mogłabym w rubryce zawód wpisać dziennikarz. Przysięgam, jestem "prawouszna".
"Na całym świecie kobiety zamieniają swoje odwieczne umiejętności w gotówkę" - przekonuje w swojej książce "Pierwsza płeć - jak wrodzone talenty kobiet zmienią nasz świat" wybitna amerykańska antropolog Helen Fisher. Intuicja, sztuka mediacji, empatia, umiejętność obserwacji, cierpliwość to środki, za pomocą których kobieta coraz śmielej wspina się na zawodowe szczyty.
Taka na przykład Maria Schemberi wynajmuje "trzecie piętro nowojorskiej kamienicy z czerwonego piaskowca. Ma tam sporo miejsca na olbrzymi magazyn, w którym przechowuje peruki, miniaturowe kamery, lornetki i ciemne okulary, a także mundur Czerwonego Krzyża i komandoskie buty". Kim jest pani Schemberi i na jakie ucho lepiej słyszy? Mózg wydaje się mieć najwyraźniej "zmaskulinizowany" i - jak detektyw godny powieści Chandlera - w najbardziej niebezpiecznych dzielnicach Nowego Jorku poszukuje wyrodnych córek, śledzi niewiernych mężów i wiarołomne żony, sprawdza, na co rozrzutne kochanki wydają pieniądze. Zawodowa aktywność i sukcesy pani Schemberi wzbudzają niepokój wśród męskiej konkurencji. Biuro Statystyk Pracy podaje zaś, że to właśnie prywatni detektywi należą dziś do dwudziestu pięciu najszybciej powiększających się grup zawodowych w Stanach Zjednoczonych. Wśród nich jest coraz więcej kobiet. Prawdopodobnie tych "prawousznych".
Podobnie sprawa ma się z culture brokers, czyli specjalistami znającymi nie tylko języki obce, ale także obyczaje innych narodów. Okazuje się, że to "kobiety ze swoimi zdolnościami językowymi, umiejętnością czytania z wyrazu twarzy i ruchów ciała oraz innymi talentami społecznymi górują nad mężczyznami w interpretowaniu obcych kultur". Jak pisze Helen Fisher, to właśnie kobiety lepiej od mężczyzn odnajdują się we wprowadzaniu cudzoziemców w specyfikę kraju, który akurat odwiedzają. Począwszy od doradzania im, czy zabierać z sobą żonę, gdy muzułmanin zaprosi na kolację, a na zachowywaniu się w domu tubylca skończywszy. Podobnie rzecz się ma, gdy chodzi o mediowanie. Kobiety są lepszymi mediatorkami. Potwierdzenie tych tez Fisher znalazła wśród szympansów, naszych najbliższych krewnych. "Samica zaczyna od tego, że siada przy którymś z poskromionych samców, iskając mu futro i zachęcając go, aby odwzajemnił pieszczotę. Następnie prezentuje mu pośladki. Samiec przygląda się jej genitaliom, po czym posuwa się za nią, zbliżając się nieco do swego przeciwnika. Chwilę później samica podchodzi do wroga i powtarza te same czynności. Tak kursuje od jednego do drugiego i po pewnym czasie dwaj wojownicy siedzą obok siebie. Teraz, przy niewielkiej zachęcie ze strony mediatorki, zwracają się ku sobie, całują i zaczynają się wzajemnie iskać". Co prawda nie udowodniono, na jakie ucho samice słyszą lepiej, ale jedno jest pewne: mediacja bliższa jest "feminizacji" niż "maskulinizacji" mózgu. To dobrze, bo - jak kiedyś w przypływie dobrego humoru i nie bez racji zauważył Winston Churchill - zawsze lepsze jest "gadu-gadu" niż "biju-biju". Chociaż kto wie, jak przebiegałyby mediacje, gdyby szympansice potrafiły mówić?
Więcej możesz przeczytać w 45/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.