Markowi Polowi pomyliły się... pedały.
Król Midas, władca Frygii z początku VII wieku p.n.e., miał otrzymać od Dionizosa - wedle legendy - dar zamieniania wszystkiego, czego dotknął, w złoto. Inżynier mechanik z wykształcenia, Marek Pol, wicepremier RP z początku XXI wieku n.e., odziedziczył natomiast w spadku po PRL dar zamieniania wszystkiego, czego dotyka, w... I tu polityczna poprawność nakazuje mi zacytować "Encyklopedię popularną" PWN: "nie strawione resztki pokarmu wraz z masą bakteryjną, śluzem, złuszczonymi nabłonkami jelit, wodą i innymi substancjami, wydalane z przewodu pokarmowego". Polityczna poprawność nie pozwala mi też (ale zaryzykuję) zacytować obecnego ministra infrastruktury - wybitnego speca m.in. od winiet, czyli przepustek na nie istniejące autostrady, czy gwarantowanych przez rząd tzw. tanich kredytów na wyjątkowo niechętnie kupowane przez obdarzonych odrobiną zdrowego rozsądku obywateli RP mieszkania - który rzekł swego czasu w Programie I PR: "Wcisnąłem w rozmowach z Rosjanami pedał gazu".
Po lekturze cover story tego numeru, która może postawić włosy na głowie nawet Józefowi Oleksemu, dochodzę do wniosku, że "w rozmowach z Rosjanami" Markowi Polowi pomyliły się, najprawdopodobniej przez najzwyklejsze roztargnienie (raz jeszcze, z uwagi na poprawność polityczną, przepraszam za słowo), pedały. Zamiast tego od gazu wcisnął zapewne sprzęgło. Sprzągł tym samym dyktat Gazpromu z naszym rynkiem. No i po podpisanej przez niego w lutym tego roku umowie z Gazpromem mamy najdroższy gaz w Europie, którego w dodatku lada moment może zabraknąć! Chyba tylko skandaliczna niepoprawność polityczna nie nakazywałaby postawić dziś Pola przed Trybunałem Stanu!
Jeśli ktoś uzna, że zbytnio czepiam się cudownego dziecka gospodarki socjalistycznej Marka Pola (mając 27 lat, został współzarządcą Fabryki Samochodów Rolniczych w Poznaniu, która wydaliła tzw. samochód dostawczy o nazwie Tarpan), to wyjaśniam, że czynię to nie tylko dlatego, iż jego skrajnie nieodpowiedzialne decyzje mogą wkrótce zamienić miliony Polaków w sople lodu i że zdał nas na łaskę i niełaskę (nie)przyjaciół Moskali. Czynię tak również dlatego, że on, jego postawa i brak elementarnej wyobraźni stanowią dla mnie egzemplifikację niezwykle groźnego dla gospodarki zjawiska o nazwie monoPol.
Przeciętna polska czteroosobowa rodzina płaci za energię (gaz, prąd, ciepło) ponad 3 tys. zł rocznie. Jedna trzecia tej kwoty to haracz pobierany przez dominujące na rynku Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo oraz Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Nie z sufitu wzięły się w efekcie szacunki Światowego Forum Ekonomicznego, wedle których Polska spadła ostatnio o naście już pozycji w rankingu konkurencyjności gospodarek. Z sufitu natomiast biorą się finansowe żądania monoPolistów. Dość powiedzieć, że mając do dyspozycji najdroższy prąd w skali globu (pisaliśmy o tym kilka tygodni temu w tekście "Kiedy elektryczne domino dotrze do Polski?") i najdroższy gaz na Starym Kontynencie, firmy działające w Polsce są zmuszone podwyższać ceny usług i wyrobów nawet o 20-25 proc.!
Czy dziwić może w tej sytuacji, iż w rzekomo złotym (nie dla złotego) okresie dla naszych eksporterów - okresie nadwartościowania euro - około 30 proc. naszych dużych przedsiębiorstw cokolwiek wysyła za granicę, przy średniej unijnej wynoszącej 45 proc.? W tej sytuacji wicepremier Jerzy Hausner może nawet stawać na głowie, ale balast monoPolistów szybko przygniecie go do ziemi. I niewiele mu, niestety, pomoże wątpliwy gospodarczy POPiS programowy opozycji (vide: "Żaglowa łódź podwodna").
"Należy dotować sektor energetyczny. (...) Prywatyzację tego sektora należy traktować z ogromną ostrożnością - w imię ochrony praw socjalnych pracowników i - jak to się nazywa nad Wisłą - w imię sprawiedliwości społecznej - utrzymuje większość polskich polityków" - czytam w jednym z ostatnich wydań "The Guardian". Zgoda, niech utrzymuje. Ale za własne pieniądze!
Po lekturze cover story tego numeru, która może postawić włosy na głowie nawet Józefowi Oleksemu, dochodzę do wniosku, że "w rozmowach z Rosjanami" Markowi Polowi pomyliły się, najprawdopodobniej przez najzwyklejsze roztargnienie (raz jeszcze, z uwagi na poprawność polityczną, przepraszam za słowo), pedały. Zamiast tego od gazu wcisnął zapewne sprzęgło. Sprzągł tym samym dyktat Gazpromu z naszym rynkiem. No i po podpisanej przez niego w lutym tego roku umowie z Gazpromem mamy najdroższy gaz w Europie, którego w dodatku lada moment może zabraknąć! Chyba tylko skandaliczna niepoprawność polityczna nie nakazywałaby postawić dziś Pola przed Trybunałem Stanu!
Jeśli ktoś uzna, że zbytnio czepiam się cudownego dziecka gospodarki socjalistycznej Marka Pola (mając 27 lat, został współzarządcą Fabryki Samochodów Rolniczych w Poznaniu, która wydaliła tzw. samochód dostawczy o nazwie Tarpan), to wyjaśniam, że czynię to nie tylko dlatego, iż jego skrajnie nieodpowiedzialne decyzje mogą wkrótce zamienić miliony Polaków w sople lodu i że zdał nas na łaskę i niełaskę (nie)przyjaciół Moskali. Czynię tak również dlatego, że on, jego postawa i brak elementarnej wyobraźni stanowią dla mnie egzemplifikację niezwykle groźnego dla gospodarki zjawiska o nazwie monoPol.
Przeciętna polska czteroosobowa rodzina płaci za energię (gaz, prąd, ciepło) ponad 3 tys. zł rocznie. Jedna trzecia tej kwoty to haracz pobierany przez dominujące na rynku Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo oraz Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Nie z sufitu wzięły się w efekcie szacunki Światowego Forum Ekonomicznego, wedle których Polska spadła ostatnio o naście już pozycji w rankingu konkurencyjności gospodarek. Z sufitu natomiast biorą się finansowe żądania monoPolistów. Dość powiedzieć, że mając do dyspozycji najdroższy prąd w skali globu (pisaliśmy o tym kilka tygodni temu w tekście "Kiedy elektryczne domino dotrze do Polski?") i najdroższy gaz na Starym Kontynencie, firmy działające w Polsce są zmuszone podwyższać ceny usług i wyrobów nawet o 20-25 proc.!
Czy dziwić może w tej sytuacji, iż w rzekomo złotym (nie dla złotego) okresie dla naszych eksporterów - okresie nadwartościowania euro - około 30 proc. naszych dużych przedsiębiorstw cokolwiek wysyła za granicę, przy średniej unijnej wynoszącej 45 proc.? W tej sytuacji wicepremier Jerzy Hausner może nawet stawać na głowie, ale balast monoPolistów szybko przygniecie go do ziemi. I niewiele mu, niestety, pomoże wątpliwy gospodarczy POPiS programowy opozycji (vide: "Żaglowa łódź podwodna").
"Należy dotować sektor energetyczny. (...) Prywatyzację tego sektora należy traktować z ogromną ostrożnością - w imię ochrony praw socjalnych pracowników i - jak to się nazywa nad Wisłą - w imię sprawiedliwości społecznej - utrzymuje większość polskich polityków" - czytam w jednym z ostatnich wydań "The Guardian". Zgoda, niech utrzymuje. Ale za własne pieniądze!
Więcej możesz przeczytać w 45/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.