Międzynarodowy Fundusz Walutowy zabija wolny rynek Już od 60 lat Międzynarodowy Fundusz Walutowy wyrzuca w błoto miliardy dolarów pochodzące między innymi ze składek polskich podatników. Pożycza pieniądze państwom przeżywającym kryzys gospodarczy, a następnie najczęściej zmusza je do podnoszenia podatków, by mogły zdobyć pieniądze na zwrócenie długu. Na skutek podwyżek podatków gospodarki tych krajów słabną, nie są w stanie oddać MFW długów i domagają się kolejnych kredytów. Obrazowo można by rzec, że MFW działa jak narkotyk: prowadzi do degeneracji, demoralizacji i uzależnia od siebie.
W USA podnoszą się głosy o konieczności likwidacji MFW, instytucji skupiającej dziś prawie 3 tys. sowicie opłacanych biurokratów ze 141 krajów. Władze funduszu szukają tymczasem przykładów udanych reform, które MFW miał zainspirować w krajach rozwijających się, by tym uzasadnić potrzebę dalszego funkcjonowania. Ale takowych brakuje. Przypomniano sobie zatem o Polsce i choć w 1989 r. nie otrzymaliśmy od MFW takiej pomocy, o jaką prosiliśmy, dziś fundusz próbuje sobie przypisać zasługi wolnorynkowych reform Balcerowicza. Niedawno prezesowi NBP Leszkowi Balcerowiczowi zaproponowano fotel szefa MFW, ale odmówił. Posadę dyrektora w funduszu przyjął natomiast Andrzej Raczko, do niedawna minister finansów w rządzie Marka Belki.
Inwestycje w marnotrawstwo
Międzynarodowy Fundusz Walutowy utworzono w lipcu 1944 r. na konferencji 44 najbardziej rozwiniętych wówczas państw (m.in. USA, Kanady, Wielkiej Brytanii i Francji) w Bretton Woods w stanie New Hampshire. Jego zadaniem miało być skupowanie i sprzedawanie różnych walut, by utrzymywać ich stały kurs w stosunku do ceny złota i zapobiegać w ten sposób nagłym wahaniom kursów oraz kryzysom walutowym. Tyle że system stałego kursu walut wobec złota przestał istnieć już w 1971 r., kiedy prezydent USA Richard Nixon uznał, że interwencje na rynku walutowym są zbyt kosztowne i nieopłacalne.
Fundusz jednak nadal działa w najlepsze, bo znalazł sobie inne poletko do uprawy: zaczął udzielać pożyczek państwom tzw. Trzeciego Świata. Kredyty miały być krótkoterminowe i ułatwiać beneficjentom przeprowadzenie reform rynkowych. Dziś mieszcząca się w Waszyngtonie instytucja decyduje o przeznaczeniu ponad 100 mld USD (tyle co połowa rocznego PKB Polski). Ta gigantyczna suma często zapewnia komfort nieudolnym rządom uzyskującym łatwo dostępne pożyczki oprocentowane poniżej stawek rynkowych. Fundusz jest przy tym nader pobłażliwy, bo wiele rządów wcale nie wprowadza zalecanych przez MFW liberalnych reform, a mimo to wciąż dostaje kolejne pieniądze. Ten brak konsekwencji tylko rozzuchwala marnotrawnych polityków. Dlatego zamiast stawiać na nogi gospodarki adresatów pomocy finansowej, MFW wyhodował sobie plejadę "utrzymanków". Siedemdziesiąt państw otrzymywało pieniądze z funduszu przez ponad 20 lat, 24 kraje przez ponad 30 lat, a Egipt i Turcja były wspierane kredytami przez ponad 40 lat! Z wiadomymi skutkami.
SkasowaĆ tĘ kasĘ!
Ponad połowa z 89 krajów, którym MFW pożyczył pieniądze w latach 1965-1995, jest dziś biedniejsza niż była, zanim fundusz zaczął im pomagać! Nieudolność funduszu coraz bardziej daje się we znaki Amerykanom, którzy płacą największą składkę do jego budżetu. Skasować tę kasę bez dna! - grzmią zgodnie za oceanem demokraci i republikanie. Wyznawca reaganomiki George Bush junior może już wkrótce wyciągnąć z tej opinii jednoznaczny wniosek.
Inwestycje w marnotrawstwo
Międzynarodowy Fundusz Walutowy utworzono w lipcu 1944 r. na konferencji 44 najbardziej rozwiniętych wówczas państw (m.in. USA, Kanady, Wielkiej Brytanii i Francji) w Bretton Woods w stanie New Hampshire. Jego zadaniem miało być skupowanie i sprzedawanie różnych walut, by utrzymywać ich stały kurs w stosunku do ceny złota i zapobiegać w ten sposób nagłym wahaniom kursów oraz kryzysom walutowym. Tyle że system stałego kursu walut wobec złota przestał istnieć już w 1971 r., kiedy prezydent USA Richard Nixon uznał, że interwencje na rynku walutowym są zbyt kosztowne i nieopłacalne.
Fundusz jednak nadal działa w najlepsze, bo znalazł sobie inne poletko do uprawy: zaczął udzielać pożyczek państwom tzw. Trzeciego Świata. Kredyty miały być krótkoterminowe i ułatwiać beneficjentom przeprowadzenie reform rynkowych. Dziś mieszcząca się w Waszyngtonie instytucja decyduje o przeznaczeniu ponad 100 mld USD (tyle co połowa rocznego PKB Polski). Ta gigantyczna suma często zapewnia komfort nieudolnym rządom uzyskującym łatwo dostępne pożyczki oprocentowane poniżej stawek rynkowych. Fundusz jest przy tym nader pobłażliwy, bo wiele rządów wcale nie wprowadza zalecanych przez MFW liberalnych reform, a mimo to wciąż dostaje kolejne pieniądze. Ten brak konsekwencji tylko rozzuchwala marnotrawnych polityków. Dlatego zamiast stawiać na nogi gospodarki adresatów pomocy finansowej, MFW wyhodował sobie plejadę "utrzymanków". Siedemdziesiąt państw otrzymywało pieniądze z funduszu przez ponad 20 lat, 24 kraje przez ponad 30 lat, a Egipt i Turcja były wspierane kredytami przez ponad 40 lat! Z wiadomymi skutkami.
SkasowaĆ tĘ kasĘ!
Ponad połowa z 89 krajów, którym MFW pożyczył pieniądze w latach 1965-1995, jest dziś biedniejsza niż była, zanim fundusz zaczął im pomagać! Nieudolność funduszu coraz bardziej daje się we znaki Amerykanom, którzy płacą największą składkę do jego budżetu. Skasować tę kasę bez dna! - grzmią zgodnie za oceanem demokraci i republikanie. Wyznawca reaganomiki George Bush junior może już wkrótce wyciągnąć z tej opinii jednoznaczny wniosek.
Więcej możesz przeczytać w 32/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.