Trudno pojąć, dlaczego władze Rosji z taką determinacją bronią bezlitosnego zbrodniarza, jakim niewątpliwie był Stalin Mija okrągła rocznica wydarzenia, które przesądziło o wybuchu II wojny światowej. Dokładnie 65 lat temu 23 sierpnia 1939 r. do Moskwy przybył minister spraw zagranicznych III Rzeszy Joachim von Ribbentrop. Jeszcze tego samego dnia po intensywnych rokowaniach podpisano radziecko-niemiecki pakt o nieagresji. Uzupełniała go tajna klauzula, dekretująca rozbiór Polski wzdłuż linii wyznaczanej przez Narew, Wisłę i San. W pośpiechu nie zauważono, że Narew nie dotyka granicy pruskiej. Dwa dni później przedłużono tę linię o Pisę. Berlin zastrzegł sobie zabór Litwy, oddając Moskwie Finlandię, Estonię, Łotwę i rumuńską Besarabię. W ten sposób Hitler i Stalin podjęli decyzję o wywróceniu pokoju wersalskiego i o wepchnięciu świata w otchłań kolejnej wojny.
Hitler nie obawiał się już antyniemieckiej koalicji. Spokojny o swoje wschodnie zaplecze, mógł uderzyć na Zachód, przedtem rozprawiwszy się z Polską, która zaatakowana przez Wehrmacht i Armię Czerwoną nie miała szansy na odparcie najazdu.
W świetle tych wydarzeń odpowiedzialność Stalina za wybuch II wojny światowej nie ulega najmniejszej wątpliwości. Ciekawe, czy w 65. rocznicę będą miały odwagę przyznać to obecne władze Rosji?
Zapewne taka deklaracja się nie pojawi. Jeśli już Moskwa przemówi, to słowami pełnymi fałszu, podobnymi do tych, które padły z okazji 60. rocznicy powstania warszawskiego. W oficjalnym oświadczeniu rosyjski MSZ nie dopatrzył się żadnej winy Stalina w bezczynnym przyglądaniu się, jak Niemcy mordują miasto.
Trudno pojąć, dlaczego władze Rosji z taką determinacją bronią bezlitosnego zbrodniarza, jakim był Stalin. Przecież w ten sposób biorą jego zbrodnie także na swoje sumienie. Owa postawa w pierwszej kolejności szkodzi samej Rosji. Do tej pory tylko jej najwięksi wrogowie stawiali znak równości między bezmiarem zbrodni Stalina i państwem rosyjskim. Nie miało to sensu, bo przecież okrutny Gruzin najbardziej doświadczył samych Rosjan.
Skoro jednak władze rosyjskie cofają się przed powiedzeniem prawdy, to tym samym wpisują się w rolę dziedziców zbrodni. Nie da się patrzeć w przód bez uczciwego rozrachunku z przeszłością. Zwłaszcza napiętnowaną takimi zbrodniami, jak pakt Ribbentrop-Mołotow, mord katyński, prześladowanie żołnierzy AK walczących w ramach akcji "Burza" czy faktyczne przyzwolenie na zgładzenie przez Hitlera Warszawy.
Swoim stosunkiem do stalinowskiej przeszłości Rosja brnie w ślepą uliczkę, niepotrzebnie rzucając cień na dobrze przecież układające się relacje z naszym krajem.
W świetle tych wydarzeń odpowiedzialność Stalina za wybuch II wojny światowej nie ulega najmniejszej wątpliwości. Ciekawe, czy w 65. rocznicę będą miały odwagę przyznać to obecne władze Rosji?
Zapewne taka deklaracja się nie pojawi. Jeśli już Moskwa przemówi, to słowami pełnymi fałszu, podobnymi do tych, które padły z okazji 60. rocznicy powstania warszawskiego. W oficjalnym oświadczeniu rosyjski MSZ nie dopatrzył się żadnej winy Stalina w bezczynnym przyglądaniu się, jak Niemcy mordują miasto.
Trudno pojąć, dlaczego władze Rosji z taką determinacją bronią bezlitosnego zbrodniarza, jakim był Stalin. Przecież w ten sposób biorą jego zbrodnie także na swoje sumienie. Owa postawa w pierwszej kolejności szkodzi samej Rosji. Do tej pory tylko jej najwięksi wrogowie stawiali znak równości między bezmiarem zbrodni Stalina i państwem rosyjskim. Nie miało to sensu, bo przecież okrutny Gruzin najbardziej doświadczył samych Rosjan.
Skoro jednak władze rosyjskie cofają się przed powiedzeniem prawdy, to tym samym wpisują się w rolę dziedziców zbrodni. Nie da się patrzeć w przód bez uczciwego rozrachunku z przeszłością. Zwłaszcza napiętnowaną takimi zbrodniami, jak pakt Ribbentrop-Mołotow, mord katyński, prześladowanie żołnierzy AK walczących w ramach akcji "Burza" czy faktyczne przyzwolenie na zgładzenie przez Hitlera Warszawy.
Swoim stosunkiem do stalinowskiej przeszłości Rosja brnie w ślepą uliczkę, niepotrzebnie rzucając cień na dobrze przecież układające się relacje z naszym krajem.
Więcej możesz przeczytać w 35/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.