Richard Branson - Juliusz Verne biznesu
Czyż nie byłoby wspaniale zobaczyć Ziemię z kosmosu? Ja otrzymałem taką szansę" - emocjonował się Amerykanin Doug Ramsburg, 41-letni pracownik uniwersytetu w Denver. Ramsburg poleci w kosmos za darmo, gdyż zwyciężył w promocyjnej loterii Volvo, której wyniki ogłoszono niedawno na konferencji w Nowym Jorku. Głównym jej bohaterem był jednak paradujący w stroju kosmonauty brytyjski miliarder Richard Branson, właściciel firmy Virgin Galactic, której kosmolot wyniesie zwycięzcę loterii na orbitę. Branson zaciera ręce, gdyż marketingowe badania wykazały, że już 14 tys. osób jest zainteresowanych kosmiczną przejażdżką z Virgin Galactic (bilety mają kosztować około 200 tys. USD).
Przed 40 laty pierwszy interes nastoletniego Richarda Bransona zakończył się żałośnie, gdy choinki, które posadził i chciał sprzedawać, poobgryzały króliki. Kiedy później zakładał sklep muzyczny, rzucał wyzwanie liniom lotniczym British Airways, podobną porażkę przepowiadali mu niemal wszyscy znajomi. Pomylili się. Gdy w ubiegłym roku oświadczył, że zbuduje flotę pięciu prywatnych statków kosmicznych i w ciągu pięciu lat od 2007 r. wyśle na orbitę przynajmniej 3 tys. turystów, niewielu już kręciło głową z niedowierzaniem.
"Gratulacje, Branson, przewiduję, że albo trafisz do więzienia, albo zostaniesz milionerem" - miał powiedzieć w 1968 r. dyrektor liceum Stowe School w Londynie swojemu uczniowi, 16-letniemu Richardowi Bransonowi, gdy ten porzucał naukę, by poświęcić się wydawaniu młodzieżowego magazynu "Student". Krnąbrny wychowanek został miliarderem (według "Sunday Timesa", jest szóstym najbogatszym mieszkańcem Wielkiej Brytanii z majątkiem wartym 2,6 mld funtów), a jego imperium Virgin (z angielskiego - dziewica) liczy obecnie ponad 200 spółek, których wartość szacuje się na 1,6 mld funtów. Branson jest też jednym z najbardziej ekscentrycznych wizjonerów (markę Virgin Galactic zastrzegł już w połowie lat 90.). Jak twierdzi, najbardziej lapidarny opis własnej kariery zawarł w podtytule swej pierwszej autobiografii z 1999 r. ("Losing My Virginity"): "Jak przeżyłem, miałem ubaw i zdobyłem fortunę, robiąc biznes na swój sposób".
Wytwórnia pomysłów
54-letni Branson bywa nazywany Juliuszem Verne`em biznesu z powodu zamiłowania do niecodziennych projektów w interesach i w życiu prywatnym. Kiedy na początku października 2004 r. odbył się pierwszy udany lot prywatnego statku SpaceShip-One z pilotem w przestrzeń kosmiczną, zorganizowany przez amerykańską spółkę Mojave Aerospace Ventures, Branson natychmiast podpisał z nią umowę na budowę prywatnego kosmolotu za 14 mln funtów (ma to być udoskonalona wersja SpaceShip-One). Interes rozkręca z równie szalonymi ludźmi - Paulem Allenem, współzałożycielem Microsoftu, który od lat inwestuje w futurystyczne projekty, znanym z bicia rekordów milionerem Steve`em Fossettem oraz konstruktorem Burtem Rutanem, twórcą statku SpaceShipOne oraz odrzutowca Virgin Atlantic GlobalFlyer (na tym ostatnim Fossett obleciał kulę ziemską w 67 godzin bez międzylądowań i tankowania).
Branson zasłynął skłonnością do ryzyka i determinacją już jako nastolatek, gdy nakłonił Johna Lennona i Micka Jaggera, by udzielili wywiadów "Studentowi" (gazetka, którą składał z przyjaciółmi w piwnicy londyńskiego domu, szybko zdobyła 50 tys. czytelników). W 1969 r. założył firmę sprzedającą wysyłkowo płyty z muzyką, którą nazwał Virgin, bo - jak tłumaczy - on i jego koledzy byli "dziewicami w biznesie". To był hit, bo Branson oferował płyty o kilkanaście procent taniej niż zwykłe sklepy; wkrótce otworzył własny sklep muzyczny przy Oxford Street. Pierwszy milion zawdzięcza jednak Mike`owi Oldfieldowi. W 1973 r. mała wytwórnia muzyczna Virgin Records, zbudowana przez niego w Oxfordshire, jako jedyna zgodziła się wydać album "Tubular Bells" Oldfielda, który ku zdumieniu wszystkich rozszedł się w 5 mln egzemplarzy. Gdy po 20 latach Branson postanowił sprzedać swoje studio nagrań wielkiemu koncernowi EMI, otrzymał za nie miliard dolarów.
Dziś Virgin Group to setki firm w niemal 30 państwach: linie lotnicze, Virgin Megastores (sieć sklepów z multimediami), producenci kosmetyków, napojów (Virgin Cola), spółki finansowe i wiele innych. Branson zarabia nawet na karaibskiej wysepce Necker, którą kupił w 1978 r. za 180 tys. USD i wynajmuje gościom, którzy płacą od 15 tys. USD do 31 tys. USD za dzień pobytu. Niektóre z biznesów Brytyjczyka skończyły się klapą (jak wypożyczalnie aut i motocykli Virgin Cars i Virgin Bikes), część przynosi straty, ale Bransonowi do zbicia majątku wystarczyło kilka razy trafić w dziesiątkę. Pierwszy dostrzegł wielki biznes w tworzeniu tzw. wirtualnych operatorów telefonii komórkowej i dziś jego Virgin Mobile jest największym tego typu operatorem na świecie (ma 4 mln klientów, a jego giełdowa wartość sięga 500 mln funtów). Teraz miliarder chce rozwijać muzyczną platformę Virgin Digital oferującą internautom pliki w formacie wma (konkurencyjnym wobec mp3).
Wunderwaffe masażystek
Poczucie humoru Bransona przyprawia jego rywali o ból głowy. Nad słynną karuzelą London Eye w stolicy Wielkiej Brytanii, którą sponsorowały British Airways, umieścił wielki nadmuchiwany sterowiec z hasłem "BA can`t get it up!" (British Airways nie mogą się wznieść). By rozreklamować swoje lotnicze usługi, Branson nakłonił księżnę Dianę, by została matką chrzestną pierwszego odrzutowca. W 1986 r. pobił rekord szybkości podróży przez Atlantyk łodzią, którą nazwał Virgin Atlantic Challenger II; rok później przeleciał Atlantyk balonem nazwanym Virgin Atlantic Flyer.
"Firmy z logo Virgin zawsze oferują usługi i towary o najkorzystniejszym stosunku ceny do jakości. Wygrywamy z konkurentami, którzy obdzierają klientów ze skóry" - uważa twórca Virgin Group. Jego rywalizacja z narodowymi brytyjskimi liniami lotniczymi przeszła do historii. Gdy w 1984 r. postanowił uruchomić własną firmę lotniczą, wszyscy pukali się w głowę. Branson zaproponował jednak podróżującym z Europy do USA coś nowego: dla większego komfortu w samolotach VA liczbę miejsc zmniejszył o 50, w klasie ekonomicznej w jego boeingach (a później airbusach) w oparciach foteli zamontowano telewizory, w pierwszej klasie wprowadzono skórzane, rozkładane fotele, a pasażerom business class zaoferowano usługi masażystek i manikiurzystek. Mimo to Virgin Atlantic sprzedawały bilety taniej niż BA, Lufthansa, SAS czy Air France! Zaczęły odbierać potentatom lukratywny rynek. Wówczas BA uciekły się do nieczystych gier, opłacania nieprzychylnych Bransonowi tekstów i audycji. Dzisiejszy miliarder nie przestraszył się i jego linie (miały wtedy 10 samolotów) wytoczyły BA (360 samolotów) proces. W 1993 r. Branson ostatecznie skompromitował konkurenta, gdy wygrał z nim w sądzie.
Dziś Virgin Atlantic są w czołówce brytyjskich przewoźników lotniczych, przewożąc rocznie ponad 35 mln pasażerów (w 1999 r. 49 proc. akcji za 1,2 mld funtów kupiły Singapore Airlines), a Branson rozwija lotniczy biznes także w innych regionach. Z Brukseli operuje jego Virgin Express. W grudniu 2003 r. na australijskiej giełdzie zadebiutowały utworzone trzy lata wcześniej tanie linie Virgin Blue, których Branson jest dożywotnim prezesem. Im też wróżono śmierć w starciu z dominującym w Australii przewoźnikiem Qantas Airways (dziś mają 30 proc. tamtejszego rynku). Teraz brytyjski krezus zapowiada ekspansję swoich tanich linii w USA.
Zwierzę medialne
"Mój ojciec poleci w wieku 90 lat [w 2008 r.], jest też miejsce dla mojej mamy, która ma 80 lat. Moje dzieci, córka Holly i syn Sam, też chcą lecieć. Tylko moja żona Joan nie wykazuje chęci do kosmicznych podróży" - mówił amerykańskim dziennikarzom Branson, który zarezerwował dla siebie i rodziny miejsca w pierwszym locie Virgin Galactic.
Branson jest potężnym, jednoosobowym działem reklamy Virgin Group. Prasa rozpisuje się o jego zwariowanych wyczynach (na koncie ma przelot balonem z Japonii do Kanady, rekord prędkości w pokonaniu kanału La Manche amfibią), a sam miliarder umiejętnie podsyca napięcie, opisując, jak cudem uniknął śmierci w katastrofach balonów i jak ratował się z łodzi tonącej u wybrzeży Meksyku. Jedna z wytwórni filmowych zapowiedziała, że za 50 mln USD nakręci film na podstawie autobiografii ekscentrycznego Brytyjczyka (ma wejść na ekrany w 2005 r., a Bransona zagra Jude Law). Sam Branson zagrał kilka epizodów, m.in. w filmie Franka Coraciego "W 80 dni dookoła świata", w serialach "Przyjaciele" i "Słoneczny patrol" (pewnie wtedy wymyślił, że butelka Virgin Coli ma kształtem naśladować sylwetkę Pameli Anderson).
Dla brytyjskich mediów jest taką samą gwiazdą popkultury, jak Hugh Grant, Robbie Williams czy David Beckham. Branson wstaje skoro świt i dni ma wypełnione biznesowymi spotkaniami, a w interesach wykazuje się żelazną konsekwencją i uporem. Ale jako "zwierzę medialne" doskonale wie, iż większe zainteresowanie mediów wzbudzi, opowiadając, że jest z natury leniem, po prostu dobrze się bawi, czasem pożycza drobne od taksówkarzy, że nie używa komputera, a treść e-maili zapisuje w notatniku i dyktuje potem sekretarce.
Czyż nie byłoby wspaniale zobaczyć Ziemię z kosmosu? Ja otrzymałem taką szansę" - emocjonował się Amerykanin Doug Ramsburg, 41-letni pracownik uniwersytetu w Denver. Ramsburg poleci w kosmos za darmo, gdyż zwyciężył w promocyjnej loterii Volvo, której wyniki ogłoszono niedawno na konferencji w Nowym Jorku. Głównym jej bohaterem był jednak paradujący w stroju kosmonauty brytyjski miliarder Richard Branson, właściciel firmy Virgin Galactic, której kosmolot wyniesie zwycięzcę loterii na orbitę. Branson zaciera ręce, gdyż marketingowe badania wykazały, że już 14 tys. osób jest zainteresowanych kosmiczną przejażdżką z Virgin Galactic (bilety mają kosztować około 200 tys. USD).
Przed 40 laty pierwszy interes nastoletniego Richarda Bransona zakończył się żałośnie, gdy choinki, które posadził i chciał sprzedawać, poobgryzały króliki. Kiedy później zakładał sklep muzyczny, rzucał wyzwanie liniom lotniczym British Airways, podobną porażkę przepowiadali mu niemal wszyscy znajomi. Pomylili się. Gdy w ubiegłym roku oświadczył, że zbuduje flotę pięciu prywatnych statków kosmicznych i w ciągu pięciu lat od 2007 r. wyśle na orbitę przynajmniej 3 tys. turystów, niewielu już kręciło głową z niedowierzaniem.
"Gratulacje, Branson, przewiduję, że albo trafisz do więzienia, albo zostaniesz milionerem" - miał powiedzieć w 1968 r. dyrektor liceum Stowe School w Londynie swojemu uczniowi, 16-letniemu Richardowi Bransonowi, gdy ten porzucał naukę, by poświęcić się wydawaniu młodzieżowego magazynu "Student". Krnąbrny wychowanek został miliarderem (według "Sunday Timesa", jest szóstym najbogatszym mieszkańcem Wielkiej Brytanii z majątkiem wartym 2,6 mld funtów), a jego imperium Virgin (z angielskiego - dziewica) liczy obecnie ponad 200 spółek, których wartość szacuje się na 1,6 mld funtów. Branson jest też jednym z najbardziej ekscentrycznych wizjonerów (markę Virgin Galactic zastrzegł już w połowie lat 90.). Jak twierdzi, najbardziej lapidarny opis własnej kariery zawarł w podtytule swej pierwszej autobiografii z 1999 r. ("Losing My Virginity"): "Jak przeżyłem, miałem ubaw i zdobyłem fortunę, robiąc biznes na swój sposób".
Wytwórnia pomysłów
54-letni Branson bywa nazywany Juliuszem Verne`em biznesu z powodu zamiłowania do niecodziennych projektów w interesach i w życiu prywatnym. Kiedy na początku października 2004 r. odbył się pierwszy udany lot prywatnego statku SpaceShip-One z pilotem w przestrzeń kosmiczną, zorganizowany przez amerykańską spółkę Mojave Aerospace Ventures, Branson natychmiast podpisał z nią umowę na budowę prywatnego kosmolotu za 14 mln funtów (ma to być udoskonalona wersja SpaceShip-One). Interes rozkręca z równie szalonymi ludźmi - Paulem Allenem, współzałożycielem Microsoftu, który od lat inwestuje w futurystyczne projekty, znanym z bicia rekordów milionerem Steve`em Fossettem oraz konstruktorem Burtem Rutanem, twórcą statku SpaceShipOne oraz odrzutowca Virgin Atlantic GlobalFlyer (na tym ostatnim Fossett obleciał kulę ziemską w 67 godzin bez międzylądowań i tankowania).
Branson zasłynął skłonnością do ryzyka i determinacją już jako nastolatek, gdy nakłonił Johna Lennona i Micka Jaggera, by udzielili wywiadów "Studentowi" (gazetka, którą składał z przyjaciółmi w piwnicy londyńskiego domu, szybko zdobyła 50 tys. czytelników). W 1969 r. założył firmę sprzedającą wysyłkowo płyty z muzyką, którą nazwał Virgin, bo - jak tłumaczy - on i jego koledzy byli "dziewicami w biznesie". To był hit, bo Branson oferował płyty o kilkanaście procent taniej niż zwykłe sklepy; wkrótce otworzył własny sklep muzyczny przy Oxford Street. Pierwszy milion zawdzięcza jednak Mike`owi Oldfieldowi. W 1973 r. mała wytwórnia muzyczna Virgin Records, zbudowana przez niego w Oxfordshire, jako jedyna zgodziła się wydać album "Tubular Bells" Oldfielda, który ku zdumieniu wszystkich rozszedł się w 5 mln egzemplarzy. Gdy po 20 latach Branson postanowił sprzedać swoje studio nagrań wielkiemu koncernowi EMI, otrzymał za nie miliard dolarów.
Dziś Virgin Group to setki firm w niemal 30 państwach: linie lotnicze, Virgin Megastores (sieć sklepów z multimediami), producenci kosmetyków, napojów (Virgin Cola), spółki finansowe i wiele innych. Branson zarabia nawet na karaibskiej wysepce Necker, którą kupił w 1978 r. za 180 tys. USD i wynajmuje gościom, którzy płacą od 15 tys. USD do 31 tys. USD za dzień pobytu. Niektóre z biznesów Brytyjczyka skończyły się klapą (jak wypożyczalnie aut i motocykli Virgin Cars i Virgin Bikes), część przynosi straty, ale Bransonowi do zbicia majątku wystarczyło kilka razy trafić w dziesiątkę. Pierwszy dostrzegł wielki biznes w tworzeniu tzw. wirtualnych operatorów telefonii komórkowej i dziś jego Virgin Mobile jest największym tego typu operatorem na świecie (ma 4 mln klientów, a jego giełdowa wartość sięga 500 mln funtów). Teraz miliarder chce rozwijać muzyczną platformę Virgin Digital oferującą internautom pliki w formacie wma (konkurencyjnym wobec mp3).
Wunderwaffe masażystek
Poczucie humoru Bransona przyprawia jego rywali o ból głowy. Nad słynną karuzelą London Eye w stolicy Wielkiej Brytanii, którą sponsorowały British Airways, umieścił wielki nadmuchiwany sterowiec z hasłem "BA can`t get it up!" (British Airways nie mogą się wznieść). By rozreklamować swoje lotnicze usługi, Branson nakłonił księżnę Dianę, by została matką chrzestną pierwszego odrzutowca. W 1986 r. pobił rekord szybkości podróży przez Atlantyk łodzią, którą nazwał Virgin Atlantic Challenger II; rok później przeleciał Atlantyk balonem nazwanym Virgin Atlantic Flyer.
"Firmy z logo Virgin zawsze oferują usługi i towary o najkorzystniejszym stosunku ceny do jakości. Wygrywamy z konkurentami, którzy obdzierają klientów ze skóry" - uważa twórca Virgin Group. Jego rywalizacja z narodowymi brytyjskimi liniami lotniczymi przeszła do historii. Gdy w 1984 r. postanowił uruchomić własną firmę lotniczą, wszyscy pukali się w głowę. Branson zaproponował jednak podróżującym z Europy do USA coś nowego: dla większego komfortu w samolotach VA liczbę miejsc zmniejszył o 50, w klasie ekonomicznej w jego boeingach (a później airbusach) w oparciach foteli zamontowano telewizory, w pierwszej klasie wprowadzono skórzane, rozkładane fotele, a pasażerom business class zaoferowano usługi masażystek i manikiurzystek. Mimo to Virgin Atlantic sprzedawały bilety taniej niż BA, Lufthansa, SAS czy Air France! Zaczęły odbierać potentatom lukratywny rynek. Wówczas BA uciekły się do nieczystych gier, opłacania nieprzychylnych Bransonowi tekstów i audycji. Dzisiejszy miliarder nie przestraszył się i jego linie (miały wtedy 10 samolotów) wytoczyły BA (360 samolotów) proces. W 1993 r. Branson ostatecznie skompromitował konkurenta, gdy wygrał z nim w sądzie.
Dziś Virgin Atlantic są w czołówce brytyjskich przewoźników lotniczych, przewożąc rocznie ponad 35 mln pasażerów (w 1999 r. 49 proc. akcji za 1,2 mld funtów kupiły Singapore Airlines), a Branson rozwija lotniczy biznes także w innych regionach. Z Brukseli operuje jego Virgin Express. W grudniu 2003 r. na australijskiej giełdzie zadebiutowały utworzone trzy lata wcześniej tanie linie Virgin Blue, których Branson jest dożywotnim prezesem. Im też wróżono śmierć w starciu z dominującym w Australii przewoźnikiem Qantas Airways (dziś mają 30 proc. tamtejszego rynku). Teraz brytyjski krezus zapowiada ekspansję swoich tanich linii w USA.
Zwierzę medialne
"Mój ojciec poleci w wieku 90 lat [w 2008 r.], jest też miejsce dla mojej mamy, która ma 80 lat. Moje dzieci, córka Holly i syn Sam, też chcą lecieć. Tylko moja żona Joan nie wykazuje chęci do kosmicznych podróży" - mówił amerykańskim dziennikarzom Branson, który zarezerwował dla siebie i rodziny miejsca w pierwszym locie Virgin Galactic.
Branson jest potężnym, jednoosobowym działem reklamy Virgin Group. Prasa rozpisuje się o jego zwariowanych wyczynach (na koncie ma przelot balonem z Japonii do Kanady, rekord prędkości w pokonaniu kanału La Manche amfibią), a sam miliarder umiejętnie podsyca napięcie, opisując, jak cudem uniknął śmierci w katastrofach balonów i jak ratował się z łodzi tonącej u wybrzeży Meksyku. Jedna z wytwórni filmowych zapowiedziała, że za 50 mln USD nakręci film na podstawie autobiografii ekscentrycznego Brytyjczyka (ma wejść na ekrany w 2005 r., a Bransona zagra Jude Law). Sam Branson zagrał kilka epizodów, m.in. w filmie Franka Coraciego "W 80 dni dookoła świata", w serialach "Przyjaciele" i "Słoneczny patrol" (pewnie wtedy wymyślił, że butelka Virgin Coli ma kształtem naśladować sylwetkę Pameli Anderson).
Dla brytyjskich mediów jest taką samą gwiazdą popkultury, jak Hugh Grant, Robbie Williams czy David Beckham. Branson wstaje skoro świt i dni ma wypełnione biznesowymi spotkaniami, a w interesach wykazuje się żelazną konsekwencją i uporem. Ale jako "zwierzę medialne" doskonale wie, iż większe zainteresowanie mediów wzbudzi, opowiadając, że jest z natury leniem, po prostu dobrze się bawi, czasem pożycza drobne od taksówkarzy, że nie używa komputera, a treść e-maili zapisuje w notatniku i dyktuje potem sekretarce.
Więcej możesz przeczytać w 14/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.