Hity kulturalne 2004
Jakie jest najprostsze i najbardziej adekwatne kryterium sukcesu w kulturze? Nie, nie chodzi o nagrody i wyróżnienia na festiwalach czy konkursach. Nie chodzi też o skalę obcmokania przez krytyków. Chodzi o pieniądze. Tygodnik "Wprost" uznał za największe sukcesy kulturalne 2004 r. dzieła czy wydarzenia, które przyniosły największe dochody. De facto to rynek wyróżnił więc te dzieła i wydarzenia. O tym, jak takie rynkowe myślenie jest obce wielu twórcom, animatorom czy menedżerom kultury, przekonaliśmy się, zbierając dane o najlepiej sprzedających się dziełach i wydarzeniach w polskiej kulturze 2004 r. Zaskoczyło nas przede wszystkim to, że w wypadku wielu dzieł i wydarzeń nawet nie policzono, ile one zarobiły. To tak, jakby przedsiębiorca produkował coś, nie mając pojęcia, jakie poniósł koszty i ile na tym zarobił bądź stracił. Poza filmowcami jedynie trzy teatry i organizatorzy dwóch wystaw potrafili podać dochody ze swych przedsięwzięć. Wydawcy książek nie potrafili określić, ile egzemplarzy sprzedali (być może chodziło o ukrycie prawdziwej wielkości sprzedaży?). Producenci płyt nie wiedzieli, ile na nich zarobili.
Tygodnik "Wprost" postanowił docenić i nagrodzić tych, którzy potrafili nakłonić najwięcej widzów, czytelników czy słuchaczy do sięgnięcia po portfele. Co roku będziemy nagradzać takich twórców, organizatorów czy wydawców, którzy najlepiej trafią w gusty odbiorców, bo najwięcej na tym zarobią. Nie ma obiektywniejszego kryterium. Prezentujemy najbardziej dochodowe przedsięwzięcia w polskiej kulturze 2004 r. w pięciu najważniejszych kategoriach: film, książka, płyta, spektakl i wystawa.
FILM
1. NIGDY W ŻYCIU! - reż. Ryszard Zatorski (Studio Interfilm/ITI Cinema) 22 757 000 zł 2. VINCI - reż. Juliusz Machulski (ITI Cinema) 5 244 000 zł 3. PRĘGI - reż. Magdalena Piekorz (Vision) 4 421 000 zł 4. WESELE - reż. Wojtek Smarzowski (SPI) 2 551 000 zł 5. ŁAWECZKA - reż. Maciej Żak (Kino Świat) 1 650 000 zł (Źródło: Expert Monitor) |
---|
Wbrew wynikom festiwalu w Gdyni i rozlicznym głosom krytyki ubiegły rok w polskim kinie był rokiem jednego filmu. Ekranizacja bestsellerowej powieści Katarzyny Grocholi "Nigdy w życiu!" zarobiła niewyobrażalne w naszej kinematografii pieniądze. Wystarczyła poczytna książka, doświadczona scenarzystka, reżyser rzemieślnik i nieźli aktorzy. Wydawałoby się, że to bardzo proste, ale nikt poza producentami "Nigdy w życiu!" nie spróbował nawet skorzystać z tej prostej recepty. Próbowali pewnie twórcy "Ławeczki", ale reżyser Maciej Żak za bardzo uwierzył, że jest również scenarzystą. I tak ma szczęście, że na jego film poszło sporo widzów spragnionych następnego "Nigdy w życiu!", więc znalazł się w pierwszej piątce naszego rankingu, wyprzedzając choćby hołubionego przez krytykę "Mojego Nikifora" Krzysztofa Krauzego. Przyznajmy zresztą, że w 2004 r. nie było trudno się znaleźć w pierwszej piątce w kategorii film, skoro w ubiegłym roku na ekrany weszło tylko 13 polskich filmów.
Wynik finansowy "Nigdy w życiu!" był lepszy niż całej reszty polskiej kinematografii. Drugi w rankingu, niezły "Vinci" Juliusza Machulskiego nie zarobił nawet jednej czwartej tego, ile zarobiła romantyczna komedia Zatorskiego. Miejsca trzecie i czwarte przypadły filmom debiutantów, które obsypano nagrodami w Gdyni: "Pręgom" Magdaleny Piekorz i "Weselu" Wojtka Smarzowskiego. Gdyby polski rynek filmowy był normalny, to w pierwszej kolejności polskie ekrany powinny zapełniać takie obrazy jak "Nigdy w życiu!". Normalni widzowie byliby szczęśliwi i niepotrzebny byłby skok na kasę w postaci ustawy o kinematografii. Jest przecież absurdem, że kino - najbardziej rynkowy segment kultury - nie potrafi samo na siebie zarobić.
Kamil Śmiałkowski
PŁYTA
1. TO, CO W ŻYCIU WAŻNE Krzysztof Krawczyk (BMG) 2 513 000 zł 2. WIDEOTEKA JEDEN OSIEM L (Sony) 1 786 000 zł 3. SAMOTNOŚĆ PO ZMIERZCHU Ania Dąbrowska (BMG) 1 527 000 zł 4. ZŁOTA KOLEKCJA Czesław Niemen (Pomaton EMI) 1 467 000 zł 5. WATRA Wilki (Pomaton EMI) 1 370 000 zł (dane szacunkowe) |
---|
Na naszym muzycznym rynku panuje chaos. Nie tylko żadna z polskich płyt po raz pierwszy od co najmniej dziesięciu lat nie przekroczyła stutysięcznego nakładu (najlepszy Krzysztof Krawczyk osiągnął niespełna 70 tys.), ale okazuje się, że nie istnieje też jasno zdefiniowany fan rodzimej muzyki. Prawidłowość jest jedna: starsi panowie kupują płyty starszych panów. Autorami trzech z pięciu najlepiej zarabiających płyt są Czesław Niemen (miałby 66 lat, gdyby żył), Krzysztof Krawczyk (lat 59), a Robert Gawliński (Wilki) w sierpniu skończy 42 lata. Prawidłowość o starszych panach burzy to, że Stanisław Sojka, Ryszard Rynkowski, Maanam, Budka Suflera, Lady Pank czy Grzegorz Turnau w 2004 r. radzili sobie dużo gorzej.
Dlaczego Polacy kochają Krawczyka? Jako jedyny wykonawca starszej generacji odważył się na współpracę z młodzieżą, a co może jeszcze ważniejsze, podporządkował się wizjom młodych producentów nagrań. Dzięki temu przejął od Ryszarda Rynkowskiego koronę najpopularniejszego wykonawcy familijnego, a jego dwa ostatnie albumy polubili wszyscy. Z drugiej strony, kiedy Krawczyk uwierzył już we własną moc i nagrał w ubiegłym roku album "Mona Lisa" z amerykańskimi standardami (ewidentnie kopiując pomysł Roda Stewarta), wielkiego sukcesu nie było.
Przez cały 2004 r. wmawiano nam, że polska młodzież słucha hip-hopu. A okazuje się, że jedyną płytą hiphopową, która znalazła się w czołówce rankingu, jest album Jeden Osiem L "Wideoteka". A to zespół wręcz opluwany przez rodzimych fanów rapu, którzy nie przypadkiem określają muzykę tej grupy jako hip-hopolo.
Cieszy sukces Ani Dąbrowskiej. Wprawdzie w pierwszej piątce zabrakło debiutanckich płyt zespołu Sistars i Sidneya Polaka, ale to właśnie piosenki tych wykonawców wniosły świeży powiew do naszej rozrywki. Polskiej piosence na gwałt potrzeba nowych postaci, które nagrywałyby bardziej nowoczesne produkcje niż gwiazdy poprzedniej dekady (Natalia Kukulska, Kasia Kowalska, Varius Manx). Smuci natomiast, że Czesław Niemen musiał umrzeć, by jego album zdobył miano złotej płyty. Poprzedni raz ten wybitny artysta otrzymał takie wyróżnienie w 1971 r.
Stosowane u nas dotychczas metody układania list najpopularniejszych polskich nagrań i przyznawanie złotych płyt przypomina wróżenie z fusów. Związek Producentów Audio-Video buduje ranking na podstawie danych dostarczanych przez wydawców. Nie są one weryfikowane przez niezależną instytucję, a za podstawę do obliczeń służą liczby płyt dostarczonych hurtownikom. Nie wszystkie z albumów znajdują nabywców i po kilku miesiącach wiele wraca do wydawców. Nikt nie weryfikuje wcześniej opublikowanych danych i kilkakrotnie mówiło się o złotych płytach, które były nimi tylko na papierze.
Grzegorz Brzozowicz
KSIĄŻKA
1. POWSTANIE `44 Norman Davies (Znak) 9 856 000 zł 2. WSTAŃCIE, CHODŹMY! Jan Paweł II (Św. Stanisława BM Archidiecezji Krakowskiej) 6 560 000 zł 3. JA WAM POKAŻĘ! Katarzyna Grochola (WAB) 5 689 000 zł 4. Z GŁOWY Janusz Głowacki (Świat Książki) 3 532 000 zł 5. PODRÓŻE Z HERODOTEM Ryszard Kapuściński (Znak) 3 400 000 zł (dane szacunkowe) |
---|
Wreszcie jakość idzie na polskim rynku wydawniczym w parze z komercyjnym sukcesem. Rok 2004 przyniósł podwójny triumf polskiej książki - nie tylko wartościowej, ale też dochodowej. Większość miejsc w rankingu zgarnęły oficyny z Krakowa, co oznacza, że dawna stolica Polski chce być co najmniej stolicą kulturalną. Krakowskie oficyny zdają się mieć patent na dobrą promocję. Dowodem ich efektywności w tej mierze jest sukces wydawnictwa Znak. Na "Powstanie `44" czytelnicy wydali w 2004 r. prawie 10 mln zł. Drugie miejsce dla dzieła Jana Pawła II "Wstańcie, chodźmy!" wydaje się zrozumiałe, ale przegraną z książką Davisa można uznać za niespodziankę. W 2005 r. prawie na pewno wygra "Pamięć i tożsamość" Jana Pawła II (Znak), bo dotychczasowy nakład już przekroczył 600 tys. egzemplarzy.
W czołówce książek, które najwięcej zarobiły, nie ma taniej rozrywki, co oznacza, że kupujemy raczej książki zawierające konkretną wiedzę niż tylko sprawiające przyjemność przy czytaniu. A jeśli kupujemy pozycje rozrywkowe, to nie jest to rozrywka banalna, o czym świadczą wspomnienia "Z głowy" dramaturga i powieściopisarza Janusza Głowackiego czy "Ja wam pokażę!" Katarzyny Grocholi - najlepszej polskiej autorki literatury popularnej. Grochola okazała się zresztą triumfatorką nagród "Wprost" - powieść "Ja wam pokażę!" znalazła się na trzecim miejscu, a na siódmym - "Serce na temblaku". Dziesiątkę uzupełniają Andrzej Sapkowski z powieścią "Boży wojownicy" (szósty), Janusz L. Wiśniewski ze swym "Losem powtórzonym" (dziewiąty) i - co zaskakujące, bo chodzi o literaturę polityczną - Tomasz Lis (na miejscach ósmym i dziesiątym) z książkami "Co z tą Polską" i "Nie tylko fakty".
Marta Sawicka
SPEKTAKL
1. KOTY Andrew Lloyd Webber (teatr Roma w Warszawie) 7 572 000 zł 2. TESTOSTERON Andrzej Saramonowicz (teatr Montownia/Buffo w Warszawie) 836 000 zł* 3. WALKIRIA Richard Wagner (Opera Dolnośląska we Wrocławiu) 500 000 zł 4. STO LAT KABARETU... KRAKOWSKIE KABARETY XX WIEKU (Teatr Stary w Krakowie) 383 000 zł 5. REWIZOR Mikołaj Gogol (Teatr Dramatyczny) 251 000 zł* (*dane szacunkowe) |
---|
Ponad 460 premier teatralnych odbyło się w Polsce w 2004 r., ale żaden spektakl nie spotkał się z tak entuzjastycznym przyjęciem jak musical "Koty" w reżyserii Wojciecha Kępczyńskiego. Zagrano 157 spektakli, które obejrzało 142 tys. osób. Kępczyńskiemu jedynemu udało się przekonać autora muzyki Andrew Lloyda Webbera (m.in. "Evita", "Jesus Christ Superstar") do swojej autorskiej wersji "Kotów". Dzięki temu musical w warszawskiej Romie znacznie się różni od tego, co można zobaczyć na nowojorskim Brodwayu i londyńskim West Endzie. "Koty" zarobiły najwięcej, bo to spektakl o niespotykanym rozmachu - podczas rocznych przygotowań odbyły się wieloetapowe castingi, w których wzięło udział prawie tysiąc osób.
Kasowym wydarzeniem zeszłorocznego sezonu teatralnego był także spektakl "Testosteron" stołecznego teatru Montownia. Sztuka napisana przez Andrzeja Saramonowicza, współtwórcy przeboju kinowego "Ciało", miała być dowcipną ripostą na falę kobiecej literatury spod znaku "Dziennika Bridget Jones". I udało się - czarna komedia o współczesnych mężczyznach i odwiecznej walce płci wciąż przyciąga komplety. Sala pękała w szwach także na wagnerowskiej "Walkirii" - widowisku przygotowanym przez zespół Opery Dolnośląskiej, kierowanej przez Ewę Michnik. Na czterech spektaklach Hala Ludowa we Wrocławiu była wypełniona do ostatniego miejsca (10 tys. widzów). A melomani przyjechali z całej Polski.
Tradycyjnie było natomiast w krakowskim Teatrze Starym na przedstawieniu "Sto lat kabaretu... Krakowskie kabarety XX wieku". Spektakl Stanisława Tyma i Krzysztofa Materny składa się z dwóch części - tekstów Zielonego Balonika i Piwnicy pod Baranami. Z kolei na spektakl "Rewizor" warszawskiego Teatru Dramatycznego widzów przyciągnęła gwiazdorska obsada - występują m.in. Janusz Gajos i Maciej Stuhr (14 spektakli obejrzało 6,5 tys. widzów).
Jest symptomatyczne, że kiedy zbieraliśmy dane do naszego rankingu, niektóre teatry otwarcie deklarowały, że frekwencji i dochodów ujawnić nie chcą. Dopóty, dopóki tak będzie, nie ma co marzyć o zreformowaniu polskiego teatru.
Kalina Kawalec
Iga Nyc
WYSTAWA
1. TRANSALPINUM: OD GIORGIONA I DUERERA DO TYCJANA I RUBENSA - Muzeum Narodowe Warszawa 1 482 000 zł * 2. WARSZAWA - MOSKWA/MOSKWA - WARSZAWA 1900-2000 - galeria Zachęta w Warszawie 629 000 zł* 3. ARCYDZIEŁA MALARSTWA POLSKIEGO W ZBIORACH LWOWSKIEJ GALERII SZTUKI - BWA Sopot 410 000 zł 4. FANTASTYCZNE ŚWIATY - WOJTEK SIUDMAK - fundacja Arkana XXI 400 000 zł 5. IMPRESJONIŚCI - KOLEKCJA Z MILWAUKEE - Muzeum Narodowe Gdańsk 351 000 zł* (*dane szacunkowe) |
---|
A bo ja wiem?" - taka była odpowiedź w większości polskich muzeów i galerii na pytanie o finansowe efekty prezentowanych wystaw. Wnioski są takie, że w naszym kraju albo nie robi się finansowych podsumowań, albo organizatorzy wychodzą z założenia, że lepiej o pieniądzach nic nie mówić.
Nie od dziś wiadomo, że receptą na sukces wystawienniczy jest sprowadzenie płócien wielkich malarzy. Absolutnym rekordem (na razie nie pobitym) była frekwencja na wystawie "Od Maneta do Gauguina. Impresjoniści i postimpresjoniści ze zbiorów Musee d`Orsay w Paryżu" - (220 tys. w 2001 r.). W 2004 r. tłumy (wystawę odwiedzało ponad 2 tys. osób dziennie) waliły do Muzeum Narodowego w Warszawie, by zobaczyć dzieła takich twórców jak van Eyck, Duerer, Botticelli, Caravaggio, Bruegel, Arcimboldo, Tycjan czy Rubens. To, że 120 tys. Polaków mogło zobaczyć na wystawie "Transalpinum" arcydzieła światowego malarstwa, zawdzięczamy Austriakom, którzy wypożyczyli płótna z wiedeńskiego Kunsthistorisches Museum - jednej z najbogatszych kolekcji sztuki na świecie.
Pokazywana w warszawskiej Zachęcie wystawa "Warszawa - Moskwa, Moskwa - Warszawa 1900-2000" miała zaprezentować artystyczne relacje Polski i Rosji w XX stuleciu. I udało się dzięki prawie 400 obiektom, w tym kilku arcydziełom z rosyjskich i polskich kolekcji. Polski widz miał okazję zobaczyć dzieła Michaiła Wrubla, Kazimierza Malewicza (w tym "Czarny kwadrat"), Wassiliego Kandinskiego, wczesnego Marca Chagalla, przedstawicieli rosyjskiego konstruktywizmu czy zupełnie nieznaną twórczość rosyjskich dysydentów (od końca lat 50.).
Wielkim i zasłużonym zainteresowaniem cieszyła się w ubiegłym roku wystawa "Arcydzieła malarstwa polskiego w zbiorach Lwowskiej Galerii Sztuki". Po raz pierwszy od ponad 60 lat można było w Polsce oglądać arcydzieła naszego malarstwa. Przekonaliśmy się też, że tylko Lwowska Galeria Sztuki ma więcej arcydzieł malarstwa europejskiego niż wszystkie polskie muzea. Można tam zobaczyć obrazy Tycjana, Goi i Rubensa, a przed wojną był jeszcze Rembrandt. Na wystawie w Polsce można było podziwiać prace Marcella Bacciarellego, Jana Matejki, Józefa Brandta, Jacka Malczewskiego, Henryka Rodakowskiego, Henryka Siemiradzkiego czy Władysława Czachórskiego. Kurator Ihor Chomyn dobierał obrazy tak, by nie była to kolekcja dla historyków sztuki, ale dla przeciętnego widza. I pewnie stąd jej duży sukces.
Zajmujący w naszym rankingu czwarte miejsce Wojciech Siudmak to jedyny żyjący artysta, którego prace cieszą się tak wielkim zainteresowaniem. Zazdrosna część krytyków nazywa go Michałem Wiśniewskim plastyki, ale przeciętny widz uważa go za najwybitniejszego współczesnego polskiego malarza. I choćby wszyscy rodzimi krytycy umówili się, że będą o Siudmaku pisać tylko źle, to i tak nie zaszkodzi to jego popularności.
Łukasz Radwan
Więcej możesz przeczytać w 14/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.