W operacjach serca mało inwazyjne zabiegi coraz częściej zastępują skalpel
Polska medycyna stała się poligonem doświadczalnym nowatorskich, mało inwazyjnych zabiegów, które za kilka lat mogą zrewolucjonizować światową kardiologię i kardiochirurgię. W ośmiu ośrodkach w kraju prowadzone są największe badania, które mają rozstrzygnąć, czy podawanie chorym po zawale serca komórek macierzystych zmniejsza spowodowane niedokrwieniem uszkodzenia mięśnia sercowego. Jeśli się to potwierdzi, polskie badania mogą zapoczątkować od dawna oczekiwany przełom w kardiologii.
Komórki pobrane od chorego ze szpiku kostnego 2-4 dni po zawale są wstrzykiwane podczas mało inwazyjnego zabiegu angioplastyki (cewnikowania). - Chcemy się przekonać, czy w ten sposób u pacjentów z istotnym uszkodzeniem mięśnia sercowego można poprawić jego sprawność - mówi koordynator badań prof. Michał Tendera z Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach, którego kliniki kardiologiczne okazały się najlepsze w tegorocznym rankingu szpitali tygodnika "Wprost" i wydawnictwa Termedia. Lekarze mają nadzieję, że u chorych po zawale będzie można tą metodą regenerować mięsień sercowy z bliznami pozawałowymi.
- Nie wiemy jeszcze, w jakim momencie należy podawać komórki macierzyste i u jakich pacjentów jest to najbardziej korzystne - mówi prof. Witold Rużyłło, dyrektor Instytutu Kardiologii w Warszawie. Brytyjscy specjaliści chcą sprawdzić, czy nie warto ich zastosować już podczas zawału serca. W dwóch klinikach University College Hospital w Londynie za kilka dni mają się rozpocząć pierwsze próby podawania komórek macierzystych chorym w świeżym zawale serca. Londyńscy kardiolodzy mają nadzieję, że w ten sposób będzie można zapobiec uszkodzeniom mięśnia sercowego spowodowanym zawałem lub przynajmniej je zmniejszyć. Pacjenci po przewiezieniu do szpitala tak jak do tej pory będą poddawani zabiegowi udrożnienia tętnic przy użyciu rozprężanego balonika wprowadzanego cewnikiem. Jednocześnie z biodra chorego zostanie pobrany szpik kostny, który po natychmiastowej obróbce zostanie wstrzyknięty do mięśnia sercowego.
Plastyka serca
Pierwszy zabieg udrożnienia tętnicy wieńcowej przy użyciu elastycznego balonika przed prawie 30 laty, w 1977 r., przeprowadził w Zurychu prof. Andreas Gruentzig. Jak napisał wtedy w periodyku naukowym, "ta metoda polega na wprowadzeniu w miejscowym znieczuleniu do tętnicy udowej systemu cewników. Jeden z nich zostaje wprowadzony w ujście tętnicy wieńcowej i służy do wsunięcia w rozgałęzienia tętnicy następnego cewnika rozszerzającego naczynia wieńcowe".
Wcześniej jedyną metodą ratującą życie chorych z zaawansowaną miażdżycą były przeprowadzane na otwartym sercu operacje wszczepienia bajpasów (dodatkowych naczyń krwionośnych). Dziś kardiolodzy potrafią usunąć cewnikiem zwężenia naczyń płucnych i cieśni aorty, zwężenia zastawek serca, a nawet załatać dziury w sercu. Takie zabiegi do niedawna były wykonywane wyłącznie u dzieci urodzonych z wadami serca (z ubytkami między przedsionkami lub komorami serca). Od niedawna przeprowadza się je także u dorosłych. Prof. Olaf Wendler z KingŐs College Hospital w Londynie u 75-letniego pacjenta naprawił powstały po zawale ubytek w ścianie mięśnia sercowego. Użył do tego wprowadzonego cewnikiem mikroaparatu, który w miejscu ubytku rozkłada się, przybierając kształt parasola.
Cewnik zamiast skalpela
W kardiochirurgii tasak i skalpel coraz częściej są zastępowane przez mało inwazyjne zabiegi. - Takie metody pozwalają skrócić pobyt chorego w szpitalu i są preferowane przez pacjentów - mówi prof. Jerzy Sadowski, szef krakowskiej Kliniki Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii. Jedną z nich jest wszczepianie bezszwowych zastawek aortalnych serca (o nazwie 3F Therapeutics). Podczas takiego zabiegu, który w ubiegłym roku pierwszy raz na świecie przeprowadził prof. Sadowski, można skrócić zatrzymanie akcji serca z ponad godziny do 10 minut. Jest to szczególnie ważne u osób starszych lub z licznymi uszkodzeniami narządów.
Zastawki można już naprawiać przez nacięcie między żebrami, przez które wprowadza się mikronarzędzia. Kardiochirurdzy spoglądają na ekran monitora i operują jak przez dziurkę od klucza. Przeprowadzane są nawet pierwsze zabiegi wymiany zastawki aortalnej bez wykonywania nacięcia w klatce piersiowej! Lekarze w Paryżu i Vancouver wykonują je metodą cewnikowania Gruentziga. Zastawka jest wprowadzana do serca cewnikiem przez tętnicę udową. W przyszłym roku takie zabiegi będę wykonywane w krakowskiej Klinice Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii. Bo "polscy chirurdzy, anestezjolodzy i pielęgniarki to światowej klasy specjaliści", jak powiedział prof. Joseph S. Corelli, kardiochirurg, gdy kilka miesięcy temu przeprowadził w Szpitalu im. Jana Pawła II w Krakowie operację usunięcia ogromnego tętniaka aorty piersiowo-brzusznej u 37-letniego Jarosława Polakowskiego.
Potwierdzeniem tej opinii jest pierwszy na świecie udany zabieg usunięcia zwężenia zastawki mitralnej (znajdującej się między lewym przedsionkiem a lewą komorą), który przeprowadził dwa miesiące temu prof. Tomasz Siminiak z Poznania. Udało się tego dokonać dzięki nacięciu na szyi pacjenta. Chory, 63-letni Jerzy Pawlak, miał tak powiększone i osłabione serce, że najprawdopodobniej nie przeżyłby tradycyjnej operacji polegającej na naprawieniu zastawki w krążeniu pozaustrojowym. Lekarze wykorzystali to, że jedna z żył przebiega dookoła pierścienia zastawki. Można się do niej dostać żyłą w okolicy szyi, gdzie cewnikiem wprowadzane są dwie kotwice ze stopu niklu i tytanu. Po umieszczeniu wewnątrz żyły wokół pierścienia zastawki kotwice się zaciskają, likwidując zwężenie. - Przeprowadziliśmy trzy takie zabiegi spośród sześciu, które dotychczas wykonano na świecie - mówi prof. Siminiak.
Nowa noga
- Za 30, najpóźniej 40 lat nie będzie podziału na kardiologię interwencyjną i kardiochirurgię, szczególnie mało inwazyjną. Te metody coraz bardziej się uzupełniają i wspierają - mówi prof. Michał Tendera. To samo dotyczy innych dziedzin medycyny, bo podobnymi metodami można uchronić chorego zarówno przed zawałem serca, jak i udarem mózgu czy amputacją kończyn dolnych (z powodu martwicy wywołanej zaawansowaną miażdżycą). Doc. Paweł Buszman z Polsko-Amerykańskich Klinik Serca przeprowadził niedawno pierwszy na świecie zabieg ratowania kończyny przy użyciu aparatu Night Hawk firmy Foxhollow.
W tym zabiegu do tętnicy chorego jest wprowadzany cewnik z mikrotasakiem, którym po odnalezieniu zawężenia (w czym pomaga Night Hawk) są usuwane złogi miażdżycowe. Aparat pozwala śledzić na monitorze, gdzie zalegają blaszki miażdżycowe, które mogą zablokować tętnicę i spowodować martwicę kończyny (podobnie powstaje zawał i martwica mięśnia sercowego). Doc. Buszman dzięki tej metodzie uratował przed amputacją kończyn kilku pacjentów. - Mamy nadzieję, że w ten sam sposób będziemy mogli skuteczniej usuwać złogi miażdżycowe nie tylko w tętnicach udowych, ale i w naczyniach wieńcowych serca - mówi Buszman.
Tętniak z głowy
Mało inwazyjne zabiegi poszerzenia tętnic szyjnych, które wykonują kardiolodzy w Krakowie i we Wrocławiu, wyeliminują wkrótce tradycyjne operacje naczyniowe. Polegają one na wsunięciu cewnika w pachwinie, tak jak w wypadku choroby wieńcowej, skąd jest on doprowadzany do tętnic szyjnych. Takie zabiegi pozwalają uniknąć tzw. niedokrwiennego udaru mózgu (co trzeci z nich jest spowodowany zatkaniem tych naczyń).
Podobnie można usunąć tętniaki mózgu, które pękają i powodują wylew krwi do mózgu. Do niedawna takie krwawiące wybrzuszenia naczyń leczono podczas operacji wymagającej otwarcia czaszki pacjenta. Neurochirurg zakładał na krwawiące naczynie zaciski. Teraz operator posługuje się jedynie wprowadzanym przez tętnicę udową cewnikiem, który przesuwa aż do uszkodzonego naczynia w mózgu. Zamiast zacisków do wnętrza tętniaka jest wprowadzany zwój drutu platynowego hamujący krwawienie. "Technika zwojowa" okazała się tak skuteczna, że ma być wkrótce stosowana u 80 proc. pacjentów z krwawieniami do mózgu.
Serce z probówki
Do kardiologii coraz śmielej wkracza terapia genowa, która może wyeliminować lub ograniczyć stosowanie niektórych tradycyjnych zabiegów, nawet takich jak wszczepianie rozruszników serca. Gdy 8 października 1958 r. szwedzki kardiochirurg Ake Senning wszczepiał w Sztokholmie pierwszy taki aparat, musiał wprowadzić elektrody do mięśnia serca 44-letniego inżyniera elektryka podczas operacji wymagającej otwarcia klatki piersiowej. Wtedy sądzono, że w leczeniu tzw. bloku przesionkowo-komorowego jest to mało obiecująca metoda. Nowoczesne stymulatory są wszczepiane podskórnie w znieczuleniu miejscowym, ale i one mogą powędrować do muzeum.
Prof. Ronald Li z Davis School testuje na świniach pierwsze rozruszniki genowe. Zamiast stymulatora wszczepia do komórek prawego przedsionka geny kodujące białko (tzw. kanały jonowe HCN) przywracające właściwe bicie mięśnia sercowego. Na pierwszych pacjentach prowadzone są próby zastosowania "genetycznych bajpasów" (angiogenezy). Mało inwazyjną metodą od strony lewej komory do mięśnia sercowego są wstrzykiwane geny kodujące czynniki wzrostu naczyń krwionośnych, powodujących powstawanie dodatkowych tętnic serca. W warszawskim Instytucie Kardiologii w ten sposób "zoperowano" już 54 chorych z zaawansowaną miażdżycą. Podobne próby prowadzone są w I Klinice Chorób Serca AM w Gdańsku.
Do naprawiania serca prawdopodobnie będzie można wykorzystać inżynierię tkankową. Simon Hoerstrup z uniwersytetu w Zurychu wyhodował zastawki serca z komórek macierzystych pobranych z płynu owodniowego. Nowe zastawki uformowały się po sześciu tygodniach od umieszczenia komórek w pożywce na odpowiednim rusztowaniu. Na razie badania są prowadzone na zwierzętach, ale za kilka lat w razie wykrycia wady rozwojowej serca u płodu będzie można pobrać komórki i wyhodować zastawkę, która zostanie wszczepiona dziecku wkrótce po narodzinach. Za kilkanaście lat w laboratorium będzie można wyhodować całe serce.
Komórki pobrane od chorego ze szpiku kostnego 2-4 dni po zawale są wstrzykiwane podczas mało inwazyjnego zabiegu angioplastyki (cewnikowania). - Chcemy się przekonać, czy w ten sposób u pacjentów z istotnym uszkodzeniem mięśnia sercowego można poprawić jego sprawność - mówi koordynator badań prof. Michał Tendera z Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach, którego kliniki kardiologiczne okazały się najlepsze w tegorocznym rankingu szpitali tygodnika "Wprost" i wydawnictwa Termedia. Lekarze mają nadzieję, że u chorych po zawale będzie można tą metodą regenerować mięsień sercowy z bliznami pozawałowymi.
- Nie wiemy jeszcze, w jakim momencie należy podawać komórki macierzyste i u jakich pacjentów jest to najbardziej korzystne - mówi prof. Witold Rużyłło, dyrektor Instytutu Kardiologii w Warszawie. Brytyjscy specjaliści chcą sprawdzić, czy nie warto ich zastosować już podczas zawału serca. W dwóch klinikach University College Hospital w Londynie za kilka dni mają się rozpocząć pierwsze próby podawania komórek macierzystych chorym w świeżym zawale serca. Londyńscy kardiolodzy mają nadzieję, że w ten sposób będzie można zapobiec uszkodzeniom mięśnia sercowego spowodowanym zawałem lub przynajmniej je zmniejszyć. Pacjenci po przewiezieniu do szpitala tak jak do tej pory będą poddawani zabiegowi udrożnienia tętnic przy użyciu rozprężanego balonika wprowadzanego cewnikiem. Jednocześnie z biodra chorego zostanie pobrany szpik kostny, który po natychmiastowej obróbce zostanie wstrzyknięty do mięśnia sercowego.
Plastyka serca
Pierwszy zabieg udrożnienia tętnicy wieńcowej przy użyciu elastycznego balonika przed prawie 30 laty, w 1977 r., przeprowadził w Zurychu prof. Andreas Gruentzig. Jak napisał wtedy w periodyku naukowym, "ta metoda polega na wprowadzeniu w miejscowym znieczuleniu do tętnicy udowej systemu cewników. Jeden z nich zostaje wprowadzony w ujście tętnicy wieńcowej i służy do wsunięcia w rozgałęzienia tętnicy następnego cewnika rozszerzającego naczynia wieńcowe".
Wcześniej jedyną metodą ratującą życie chorych z zaawansowaną miażdżycą były przeprowadzane na otwartym sercu operacje wszczepienia bajpasów (dodatkowych naczyń krwionośnych). Dziś kardiolodzy potrafią usunąć cewnikiem zwężenia naczyń płucnych i cieśni aorty, zwężenia zastawek serca, a nawet załatać dziury w sercu. Takie zabiegi do niedawna były wykonywane wyłącznie u dzieci urodzonych z wadami serca (z ubytkami między przedsionkami lub komorami serca). Od niedawna przeprowadza się je także u dorosłych. Prof. Olaf Wendler z KingŐs College Hospital w Londynie u 75-letniego pacjenta naprawił powstały po zawale ubytek w ścianie mięśnia sercowego. Użył do tego wprowadzonego cewnikiem mikroaparatu, który w miejscu ubytku rozkłada się, przybierając kształt parasola.
|
W kardiochirurgii tasak i skalpel coraz częściej są zastępowane przez mało inwazyjne zabiegi. - Takie metody pozwalają skrócić pobyt chorego w szpitalu i są preferowane przez pacjentów - mówi prof. Jerzy Sadowski, szef krakowskiej Kliniki Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii. Jedną z nich jest wszczepianie bezszwowych zastawek aortalnych serca (o nazwie 3F Therapeutics). Podczas takiego zabiegu, który w ubiegłym roku pierwszy raz na świecie przeprowadził prof. Sadowski, można skrócić zatrzymanie akcji serca z ponad godziny do 10 minut. Jest to szczególnie ważne u osób starszych lub z licznymi uszkodzeniami narządów.
Zastawki można już naprawiać przez nacięcie między żebrami, przez które wprowadza się mikronarzędzia. Kardiochirurdzy spoglądają na ekran monitora i operują jak przez dziurkę od klucza. Przeprowadzane są nawet pierwsze zabiegi wymiany zastawki aortalnej bez wykonywania nacięcia w klatce piersiowej! Lekarze w Paryżu i Vancouver wykonują je metodą cewnikowania Gruentziga. Zastawka jest wprowadzana do serca cewnikiem przez tętnicę udową. W przyszłym roku takie zabiegi będę wykonywane w krakowskiej Klinice Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii. Bo "polscy chirurdzy, anestezjolodzy i pielęgniarki to światowej klasy specjaliści", jak powiedział prof. Joseph S. Corelli, kardiochirurg, gdy kilka miesięcy temu przeprowadził w Szpitalu im. Jana Pawła II w Krakowie operację usunięcia ogromnego tętniaka aorty piersiowo-brzusznej u 37-letniego Jarosława Polakowskiego.
Potwierdzeniem tej opinii jest pierwszy na świecie udany zabieg usunięcia zwężenia zastawki mitralnej (znajdującej się między lewym przedsionkiem a lewą komorą), który przeprowadził dwa miesiące temu prof. Tomasz Siminiak z Poznania. Udało się tego dokonać dzięki nacięciu na szyi pacjenta. Chory, 63-letni Jerzy Pawlak, miał tak powiększone i osłabione serce, że najprawdopodobniej nie przeżyłby tradycyjnej operacji polegającej na naprawieniu zastawki w krążeniu pozaustrojowym. Lekarze wykorzystali to, że jedna z żył przebiega dookoła pierścienia zastawki. Można się do niej dostać żyłą w okolicy szyi, gdzie cewnikiem wprowadzane są dwie kotwice ze stopu niklu i tytanu. Po umieszczeniu wewnątrz żyły wokół pierścienia zastawki kotwice się zaciskają, likwidując zwężenie. - Przeprowadziliśmy trzy takie zabiegi spośród sześciu, które dotychczas wykonano na świecie - mówi prof. Siminiak.
Nowa noga
- Za 30, najpóźniej 40 lat nie będzie podziału na kardiologię interwencyjną i kardiochirurgię, szczególnie mało inwazyjną. Te metody coraz bardziej się uzupełniają i wspierają - mówi prof. Michał Tendera. To samo dotyczy innych dziedzin medycyny, bo podobnymi metodami można uchronić chorego zarówno przed zawałem serca, jak i udarem mózgu czy amputacją kończyn dolnych (z powodu martwicy wywołanej zaawansowaną miażdżycą). Doc. Paweł Buszman z Polsko-Amerykańskich Klinik Serca przeprowadził niedawno pierwszy na świecie zabieg ratowania kończyny przy użyciu aparatu Night Hawk firmy Foxhollow.
W tym zabiegu do tętnicy chorego jest wprowadzany cewnik z mikrotasakiem, którym po odnalezieniu zawężenia (w czym pomaga Night Hawk) są usuwane złogi miażdżycowe. Aparat pozwala śledzić na monitorze, gdzie zalegają blaszki miażdżycowe, które mogą zablokować tętnicę i spowodować martwicę kończyny (podobnie powstaje zawał i martwica mięśnia sercowego). Doc. Buszman dzięki tej metodzie uratował przed amputacją kończyn kilku pacjentów. - Mamy nadzieję, że w ten sam sposób będziemy mogli skuteczniej usuwać złogi miażdżycowe nie tylko w tętnicach udowych, ale i w naczyniach wieńcowych serca - mówi Buszman.
Tętniak z głowy
Mało inwazyjne zabiegi poszerzenia tętnic szyjnych, które wykonują kardiolodzy w Krakowie i we Wrocławiu, wyeliminują wkrótce tradycyjne operacje naczyniowe. Polegają one na wsunięciu cewnika w pachwinie, tak jak w wypadku choroby wieńcowej, skąd jest on doprowadzany do tętnic szyjnych. Takie zabiegi pozwalają uniknąć tzw. niedokrwiennego udaru mózgu (co trzeci z nich jest spowodowany zatkaniem tych naczyń).
Podobnie można usunąć tętniaki mózgu, które pękają i powodują wylew krwi do mózgu. Do niedawna takie krwawiące wybrzuszenia naczyń leczono podczas operacji wymagającej otwarcia czaszki pacjenta. Neurochirurg zakładał na krwawiące naczynie zaciski. Teraz operator posługuje się jedynie wprowadzanym przez tętnicę udową cewnikiem, który przesuwa aż do uszkodzonego naczynia w mózgu. Zamiast zacisków do wnętrza tętniaka jest wprowadzany zwój drutu platynowego hamujący krwawienie. "Technika zwojowa" okazała się tak skuteczna, że ma być wkrótce stosowana u 80 proc. pacjentów z krwawieniami do mózgu.
Serce z probówki
Do kardiologii coraz śmielej wkracza terapia genowa, która może wyeliminować lub ograniczyć stosowanie niektórych tradycyjnych zabiegów, nawet takich jak wszczepianie rozruszników serca. Gdy 8 października 1958 r. szwedzki kardiochirurg Ake Senning wszczepiał w Sztokholmie pierwszy taki aparat, musiał wprowadzić elektrody do mięśnia serca 44-letniego inżyniera elektryka podczas operacji wymagającej otwarcia klatki piersiowej. Wtedy sądzono, że w leczeniu tzw. bloku przesionkowo-komorowego jest to mało obiecująca metoda. Nowoczesne stymulatory są wszczepiane podskórnie w znieczuleniu miejscowym, ale i one mogą powędrować do muzeum.
Prof. Ronald Li z Davis School testuje na świniach pierwsze rozruszniki genowe. Zamiast stymulatora wszczepia do komórek prawego przedsionka geny kodujące białko (tzw. kanały jonowe HCN) przywracające właściwe bicie mięśnia sercowego. Na pierwszych pacjentach prowadzone są próby zastosowania "genetycznych bajpasów" (angiogenezy). Mało inwazyjną metodą od strony lewej komory do mięśnia sercowego są wstrzykiwane geny kodujące czynniki wzrostu naczyń krwionośnych, powodujących powstawanie dodatkowych tętnic serca. W warszawskim Instytucie Kardiologii w ten sposób "zoperowano" już 54 chorych z zaawansowaną miażdżycą. Podobne próby prowadzone są w I Klinice Chorób Serca AM w Gdańsku.
Do naprawiania serca prawdopodobnie będzie można wykorzystać inżynierię tkankową. Simon Hoerstrup z uniwersytetu w Zurychu wyhodował zastawki serca z komórek macierzystych pobranych z płynu owodniowego. Nowe zastawki uformowały się po sześciu tygodniach od umieszczenia komórek w pożywce na odpowiednim rusztowaniu. Na razie badania są prowadzone na zwierzętach, ale za kilka lat w razie wykrycia wady rozwojowej serca u płodu będzie można pobrać komórki i wyhodować zastawkę, która zostanie wszczepiona dziecku wkrótce po narodzinach. Za kilkanaście lat w laboratorium będzie można wyhodować całe serce.
Więcej możesz przeczytać w 49/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.