Królowa czechosłowackich dansingów w kraju twórczego napięcia
Helena Vondrackova musi bardzo kochać Polskę. Nie dość, że w 1977 r. wygrała tu Międzynarodowy Festiwal Interwizji, to ostatnio święci triumfy na antenie TVN. Brała już udział m.in. w programie "Mamy Cię!" i w tegorocznym festiwalu w Sopocie, a wkrótce - jak donosi prasa brukowa - wystąpi w "Tańcu z gwiazdami". To doskonała wiadomość dla tych koneserów kultury, którzy preferują łączenie tradycji z nowoczesnością. Wprawdzie królowa czechosłowackich dansingów aktualnie liczy sobie blisko 60 wiosen, ale podobno na parkiecie wciąż potrafi wyczyniać cuda. Zresztą, skoro 72-letnia Sophia Loren z powodzeniem pozuje roznegliżowana do kalendarza Pirelli, dlaczego mielibyśmy odmówić Helenie prawa do rywalizacji z Olą Kwaśniewską? Sporna pozostaje jedynie kwestia, z jakim partnerem Vondrackova zatańczy dla polskich widzów. Optymalny byłby niewątpliwie Mieczysław Rakowski, ale trudno przewidzieć, czy strona czeska zaakceptuje kandydata z taką przeszłością.
Niezależnie od rozstrzygnięcia tego problemu piosenkarka musi się przygotować na szok poznawczy. Kontrakt z TVN na dłużej zwiąże ją bowiem z krajem, którego marką narodową jest twórcze napięcie, czyli ścieranie się przeciwieństw. Żegnaj, spokojna egzystencjo wśród ludzi, którzy jak jeden mąż wcinają knedliki, piją piwo i bezrefleksyjnie kąpią się w jacuzzi. W Polsce nawet wanna częściej służy jako pretekst do procesów sądowych niż jako źródło przyjemności. Podobnie skomplikowany jest nasz stosunek do poruszania się w rytm muzyki. Z jednej strony "Taniec z gwiazdami" bije rekordy oglądalności, z drugiej - może się stać obiektem ascetycznej krytyki, która ubóstwiającym zmysłowość Czechom na pewno wyda się egzotyczna.
Dlatego zanim Vondrackova przyjedzie fikać koziołki na polskiej scenie, obowiązkowo powinna odwiedzić serwis internetowy Savonarola.pl, gdzie niejaki Mirosław Salwowski informuje świat o "wielkim niebezpieczeństwie, jakie dla życia chrześcijańskiego niosą tańce damsko-męskie". Pan Mirek stoi na stanowisku, że "pląsy, w których osoby różnej płci w celach rozrywkowych są ze sobą ściśle wymieszane" (dyskoteka) oraz te polegające na podrygiwaniu w parach (walc, tango) zawsze prowadzą do grzechu, gdyż opierają się na naśladownictwie czynności seksualnych. Stąd należy nie tylko bezwzględnie odmawiać tańca z osobą płci przeciwnej, ale i starannie unikać biernego udziału w imprezach tanecznych. Niestety, w polskim Kościele panuje na ten temat "zmowa milczenia". "Nawet najbardziej konserwatywne media katolickie, w rodzaju TV Trwam, od czasu do czasu eksponują ewidentnie nieskromne stroje, a ci spośród katolików, którzy mają w tej sprawie jakąś świadomość, milczą zastraszeni" - tłumaczy pan Mirek.
Ha! Założę się, że nawet papież Benedykt XVI spadłby z ambony, gdyby było mu dane wysłuchać takiego wykładu. Nie wspominając już o Janie Pawle II. Na stronach serwisu Savonarola.pl czytamy wprawdzie, że przedstawione opinie są elementem magisterium Kościoła, ale oznacza to pewnie tyle, że ich autor jest magistrem i chodzi do kościoła. Gdyby pan Mirek miał rację, piekło czekałoby już nie tylko na uczestników "Tańca z gwiazdami", ale i na węgierską młodzież, która od lat masowo odwiedza tanchazy, czyli domy tańców ludowych. Fakt, że młodzi Węgrzy uwielbiają czardasze, wcale nie czyni z nich maniaków seksualnych, przeciwnie: pomaga im odkrywać duchowość, tradycję i wspólnotowy wymiar własnego narodu.
Zostawmy jednak na boku wątpliwości teologiczne, gdy chodzi o twórcze napięcie. Choć panamirkowy radykalizm wydaje się całkiem od czapy, kryje się w nim również ziarenko słuszności. Wystarczy prześwietlić oczyma duszy mury polskich mieszkań, by stwierdzić, że widownia "Tańca z gwiazdami" nie przypomina węgierskich tancerzy. Na wysłużonych kanapach i fotelach półleżą matrony i córki, wujowie i synowie, gapiąc się w ekran telewizora jak na nagłówki w plotkarskich gazetach. Niby chodzi o to, kto najlepiej tańczy sambę, a kto fokstrota. Ale w gruncie rzeczy o to, czy Ola jest zgrabniejsza od Kasi, z kim aktualnie kręci Rafał i która z uczestniczek programu zdąży do końca roku rozebrać się dla "Playboya". A wszystko to odbywa się z błogosławieństwem stacji TVN, która wmawia ludziom, że obcują z kulturą.
Gości serwisu savonarola.pl wita niezbyt optymistyczne hasło: "Lepiej umrzeć, niż zgrzeszyć". Ponieważ moje sumienie codziennie znajduje na mnie haka, a chciałbym jeszcze trochę pożyć, ośmielę się sparafrazować to "tradycyjne powiedzenie świętych": "Lepiej zgrzeszyć tańcem niż głupotą".
Niezależnie od rozstrzygnięcia tego problemu piosenkarka musi się przygotować na szok poznawczy. Kontrakt z TVN na dłużej zwiąże ją bowiem z krajem, którego marką narodową jest twórcze napięcie, czyli ścieranie się przeciwieństw. Żegnaj, spokojna egzystencjo wśród ludzi, którzy jak jeden mąż wcinają knedliki, piją piwo i bezrefleksyjnie kąpią się w jacuzzi. W Polsce nawet wanna częściej służy jako pretekst do procesów sądowych niż jako źródło przyjemności. Podobnie skomplikowany jest nasz stosunek do poruszania się w rytm muzyki. Z jednej strony "Taniec z gwiazdami" bije rekordy oglądalności, z drugiej - może się stać obiektem ascetycznej krytyki, która ubóstwiającym zmysłowość Czechom na pewno wyda się egzotyczna.
Dlatego zanim Vondrackova przyjedzie fikać koziołki na polskiej scenie, obowiązkowo powinna odwiedzić serwis internetowy Savonarola.pl, gdzie niejaki Mirosław Salwowski informuje świat o "wielkim niebezpieczeństwie, jakie dla życia chrześcijańskiego niosą tańce damsko-męskie". Pan Mirek stoi na stanowisku, że "pląsy, w których osoby różnej płci w celach rozrywkowych są ze sobą ściśle wymieszane" (dyskoteka) oraz te polegające na podrygiwaniu w parach (walc, tango) zawsze prowadzą do grzechu, gdyż opierają się na naśladownictwie czynności seksualnych. Stąd należy nie tylko bezwzględnie odmawiać tańca z osobą płci przeciwnej, ale i starannie unikać biernego udziału w imprezach tanecznych. Niestety, w polskim Kościele panuje na ten temat "zmowa milczenia". "Nawet najbardziej konserwatywne media katolickie, w rodzaju TV Trwam, od czasu do czasu eksponują ewidentnie nieskromne stroje, a ci spośród katolików, którzy mają w tej sprawie jakąś świadomość, milczą zastraszeni" - tłumaczy pan Mirek.
Ha! Założę się, że nawet papież Benedykt XVI spadłby z ambony, gdyby było mu dane wysłuchać takiego wykładu. Nie wspominając już o Janie Pawle II. Na stronach serwisu Savonarola.pl czytamy wprawdzie, że przedstawione opinie są elementem magisterium Kościoła, ale oznacza to pewnie tyle, że ich autor jest magistrem i chodzi do kościoła. Gdyby pan Mirek miał rację, piekło czekałoby już nie tylko na uczestników "Tańca z gwiazdami", ale i na węgierską młodzież, która od lat masowo odwiedza tanchazy, czyli domy tańców ludowych. Fakt, że młodzi Węgrzy uwielbiają czardasze, wcale nie czyni z nich maniaków seksualnych, przeciwnie: pomaga im odkrywać duchowość, tradycję i wspólnotowy wymiar własnego narodu.
Zostawmy jednak na boku wątpliwości teologiczne, gdy chodzi o twórcze napięcie. Choć panamirkowy radykalizm wydaje się całkiem od czapy, kryje się w nim również ziarenko słuszności. Wystarczy prześwietlić oczyma duszy mury polskich mieszkań, by stwierdzić, że widownia "Tańca z gwiazdami" nie przypomina węgierskich tancerzy. Na wysłużonych kanapach i fotelach półleżą matrony i córki, wujowie i synowie, gapiąc się w ekran telewizora jak na nagłówki w plotkarskich gazetach. Niby chodzi o to, kto najlepiej tańczy sambę, a kto fokstrota. Ale w gruncie rzeczy o to, czy Ola jest zgrabniejsza od Kasi, z kim aktualnie kręci Rafał i która z uczestniczek programu zdąży do końca roku rozebrać się dla "Playboya". A wszystko to odbywa się z błogosławieństwem stacji TVN, która wmawia ludziom, że obcują z kulturą.
Gości serwisu savonarola.pl wita niezbyt optymistyczne hasło: "Lepiej umrzeć, niż zgrzeszyć". Ponieważ moje sumienie codziennie znajduje na mnie haka, a chciałbym jeszcze trochę pożyć, ośmielę się sparafrazować to "tradycyjne powiedzenie świętych": "Lepiej zgrzeszyć tańcem niż głupotą".
Więcej możesz przeczytać w 49/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.