5 lipca swój projekt złożą środowiska pro-life, dążące do całkowitego zakazu przerywania ciąży pod groźbą nawet pięciu lat więzienia, również dla kobiet. Mariusz Dzierżawski, pełnomocnik Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Stop aborcji”, szacuje, że podpisów pod projektem może być nawet 450 tys.
Z kolei lewica ma czas na zbieranie podpisów pod własnym projektem do końca lipca, ale już zebrała 80 z wymaganych 100 tys. Tak więc i ten projekt, który przewiduje prawo do aborcji na żądanie kobiety do 12. tygodnia ciąży, wpłynie do Sejmu w wakacje. Można się więc spodziewać, że jesienią dojdzie do ideowego starcia. – Bój będzie ostry, ale dynamika społeczna jest po naszej stronie – mówi Dzierżawski. – Kiedyś mieliśmy kilkunastu wolontariuszy do pomocy, dziś aktywistów są tysiące. Co ciekawe, to samo mówi strona przeciwna. – Zbieranie podpisów idzie nam dobrze jak nigdy, ludzie się w kolejkach ustawiają, żeby poprzeć nasz projekt, i gratulują nam, że wzięliśmy się za tę sprawę – mówi Grzegorz Pietruczuk z Komitetu „Ratujmy kobiety”.
W zdominowanym przez prawicę Sejmie projekt środowisk lewicowych nie ma szans na poparcie. Ale i projekt strony przeciwnej nie jest na rękę partii rządzącej, od której poparcia będą zależały losy tej inicjatywy. Beata Mazurek, rzecznik PiS, powiedziała niedawno, że jest przeciwna karaniu kobiet i zmuszaniu dziewczynek do rodzenia dzieci. – Pani Mazurek używa frazeologii feministycznej, nie wiem, skąd się to u niej wzięło i dlaczego taka osoba jest rzeczniczką PiS – dziwi się Dzierżawski. I dodaje, że PiS, będąc w opozycji, popierał zaostrzenie ustawy aborcyjnej. – Zobaczymy, jak to będzie, gdy sprawuje władzę – mówi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.