Dziennikarsko-filmowe śledztwo o niejasnym pochodzeniu majątku byłej pierwszej pary Ameryki wzbudza wątpliwości nawet u zagorzałych zwolenników demokratów.
Dzień przed lipcową konwencją demokratów w Filadelfii, na której Hillary Clinton zostanie najprawdopodobniej namaszczona na kandydatkę niebieskich w wyborach prezydenckich, w całych Stanach odbędzie się premiera filmu, który może bardzo zaszkodzić rodzinie Clintonów. Godzinny dokument „Clinton Cash”, oparty na wydanej pod tym samym tytułem książce Petera Schweizera, który pokazano m.in. w tym roku na festiwalu w Cannes, nie zostawia na byłej prezydenckiej parze suchej nitki. Film opowiada o okresie, gdy Hillary była sekretarzem stanu w administracji Baracka Obamy i wspólnie z mężem zdołała zgromadzić majątek o wartości – bagatela! – 150 mln dolarów. I to mimo że, wedle słów samej Hillary, w 2001 r. opuszczali z Billem Biały Dom z pustymi rękami. Jak to możliwe? Autorzy dokumentu oskarżają Clintonów o stworzenie korupcyjnego dream teamu, w którym przypuszczalna kandydatka demokratów na prezydenta USA miała zapewniać intratne rządowe kontrakty zagranicznym biznesmenom i przywódcom nawet najbardziej zbójeckich państw. Jej mąż, w zamian za te drobne przysługi świadczone przez małżonkę, otrzymywał astronomiczne, sięgające 750 tys. dolarów honoraria za wykłady. Między 2001 a 2013 r. Bill Clinton miał 13 zagranicznych wystąpień, z których aż 11 odbyło się w czasie, gdy jego żona kierowała amerykańską dyplomacją. Inną formą rekompensaty za przychylność sekretarz stanu miały być według filmu sowite wpłaty (w sumie ok. 2 mld dolarów), wpływające na konto Clinton Foundation – fundacji założonej przez byłą parę prezydencką w szczytnym celu walki z głodem na świecie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.