Brexit stał się faktem. Brytyjczycy odrzucili ideę superpaństwa, którą tylnymi drzwiami wprowadzała Komisja Europejska. Znaków ostrzegawczych było wystarczająco wiele, ale brukselska biurokracja wolała koncentrować się na poszerzaniu swojej władzy, dla której nie otrzymała politycznego mandatu od krajów członkowskich. Kiedy Jacques Delors i Margaret Thatcher w latach 80-tych tchnęli nowe życie w ideę ekonomicznej integracji Europy, nastąpiło porozumienie większości sił politycznych krajów europejskich tak z lewej, jak i prawej sceny politycznej. Jednak kolejne lata generalnie korzystnego rozwoju Europy sprawiły, że dominującą pozycję w krajach europejskich zyskały partie lewicowe, których skłonność do zmieniania świata i człowieka na lepsze kończy się zwykle nachalną propagandą jedynej słusznej ideologii oraz poprawności politycznej, co jest przecież sprzeczne z podstawami demokracji. Odrzucenie Konstytucji UE w referendach we Francji i w Holandii w 2005 r. było pierwszym sygnałem, że nawet silnie proeuropejskie społeczeństwa nie popierają idei federalnej Europy. Wymyślono więc atrapę w postaci Traktatu lizbońskiego i władza Brukseli mogła spokojnie dalej zawłaszczać kolejne obszary życia Europejczyków. Drugim błędem było przyzwolenie Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego na pozostanie Grecji w strefie euro, gdy było oczywiste, że od 2010 r. Grecja nie zamierzała wprowadzać reform. Przyzwolenie to było zresztą logicznym skutkiem przyjęcia Grecji do strefy euro w 2002 r. po „poprawieniu” statystyk fiskalnych, a jednocześnie bez zdefiniowania warunków wyjścia/wyrzucenia kraju z obszaru wspólnej waluty. Zabrakło więc kraju referencyjnego, ukazującego członkom strefy euro i szerzej krajów UE wszystkie skutki ekonomiczne i finansowe dezintegracji. Skutki te będzie teraz ćwiczyć Wielka Brytania i kraje UE spoza strefy euro, a więc także Polska. Trzecim i ostatnim błędem Komisji Europejskiej i brukselskich elit było forsowanie polityki imigracyjnej, którą spróbowały narzucić krajom UE Niemcy. Akurat Wielka Brytania jest krajem przyjmującym i asymilującym imigrantów najlepiej spośród wszystkich w UE, ale to właśnie wątek imigracyjny stał się jednym z kluczowych w głosie Brytyjczyków za odzyskaniem kontroli nad swoim krajem. W perspektywie najbliższych tygodni i miesięcy kwestia „co dalej?” jest dość oczywista. Albo Komisja Europejska poda się do dymisji, a z nią złoży mandat Parlament Europejski i zostaną rozpisane nowe wybory, po których zacznie się restrukturyzacja władztwa Brukseli. Albo brukselskie elity zaczną ucieczkę do przodu, proponując pogłębioną integrację części krajów europejskich, strasząc społeczeństwa wojną, zarazą i wszystkimi możliwymi dopustami, ale raczej ateistycznymi niż bożymi, które mogą spotkać opornych,w tym zapewne i Polskę. Pytanie, czy w dłuższym okresie na taką integrację faktycznie będą miały ochotę społeczeństwa dużych europejskich krajów, takich jak Francja, Hiszpania, Włochy czy nawet Niemcy. Już w niedzielę po drugiej turze wyborów parlamentarnych w Hiszpanii, a w przyszłym roku po wyborach prezydenckich we Francji i parlamentarnych w Niemczech, może się okazać, że wizja federalnej Europy, która zrodziła się w głowach polityków z małych europejskich krajów o zatraconej tożsamości narodowej, służy wyłącznie im, gdyż otrzymali w sposób de facto niedemokratyczny bezprecedensową władzę nad innymi krajami. A to okazuje się nie być popierane przez milczącą do niedawna większość społeczeństw. Brukselskiej biurokracji życzę udanych wakacji i aby po wakacjach nie wracała już do pracy, bo czas zakończyć proces psucia Europy i zacząć budować Unię Europejską 2.0, w której obywatele będą się czuli podmiotem, a nie przedmiotem polityki. Taka Europa może znowu być atrakcyjna, co pozwoli znaleźć w niej miejsce również dla Wielkiej Brytanii.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.